Świat wokół nas

Czas siewu, czas kwitnienia

Lubimy otaczać się pięknymi, cieszącymi oko kwiatami, ale nie każdy wie, że za ich pięknym wyglądem kryją się godziny pracy, podlewanie, nawożenie, przesadzanie a w podbramkowej sytuacji nawet poważna rozmowa: ,,Kwitnij, bo inaczej cię wyrzucę”. Często słyszy się, że do kwiatów trzeba mieć rękę, umieć je zaczarować. Czy to prawda?
Moja rozmówczyni uważa, że dobre chęci (czytaj: odpowiedzialność, sumienność, pracowitość, wiedza, zaangażowanie) wystarczą, aby cieszyć się zacisznym, pełnym barw i zapachów kącikiem. Sama skończyłam architekturę krajobrazu w ZSCKR w Nowosielcach, poza tym pomagam mamie przy pielęgnacji kwiatów w naszym ogrodzie i tarasie i wiem, że są rośliny, które po prostu rosną i nic im nie zaszkodzi, a są takie, które nie wybaczają najmniejszego błędu w sztuce ogrodnika.
Jak to jest z tymi kwiatami? Jakie wybierać do nasadzeń na balkonach i tarasach, aby były chlubą naszego domu i źródłem radości dla oka? Czy łatwiej być dobrym ogrodnikiem w XXI wieku w dobie lepszych technologii, systemów nawadniania i nawożenia?
Aby odpowiedzieć na te i wiele innych pytań, wybrałam się na rozmowę z Beatą i Bogdanem Krupskimi, którzy od wielu lat zajmują się branżą ogrodniczą. Jak sami mówią: – Na początku była pasja, zamiłowanie, a teraz to także sposób na życie. Jednak zajęcie nie jest lekkie: to multum godzin spędzonych w pracy, dużo stresu, zależność od pogody, często ludzka bezradność wobec nowych nieznanych chorób roślin czy szkodników.
Pytam panią Beatę, jakie rośliny poleca początkującym ogrodnikom – tak, na zachętę.
– Osobom, które zaczynają swoją przygodę z ogrodnictwem, polecamy pelargonie. Cieszą się dużym zainteresowaniem i zazwyczaj goszczą w naszych ogrodach. Jeżeli chodzi o wymagania i specjalistyczne zabiegi, to są bardzo minimalistyczne. Pelargonia będzie rosła w każdych warunkach, od półcienia do pełnego słońca. W zależności od ekspozycji na światło zmieniamy częstotliwość podlewania- wiadomo, że w pełnym słońcu występuje zwiększone zapotrzebowanie na wodę. Jeżeli chodzi o nawożenie, nie musi być aż tak systematyczne. Podstawowe NPK (azot, fosfor, potas). Ale jeżeli zapomnimy na 2-3 tygodnie o nawozie, także nie będzie większej tragedii. Pelargonia kaskadowa, zwisająca, jest taką podstawą. Do niej zazwyczaj dosadzamy, dla kontrastu, „starca”, który pomimo swojej dominacji i ekspansywności nie jest w stanie zapanować nad pelargonią. Tworzą razem zgrany duet – „starzec” jako srebrne tło dla delikatnych czerwonych kwiatów pelargonii. Także odmiany pełne nie są kwiatami bardzo wymagającymi. Jedynie pelargonia angielska wymaga zwiększonej uwagi i systematyczność.
– Z innych barw polecam lobelię przylądkową – mówi pani Beata. – Kwitnie bardzo intensywnie, zazwyczaj na niebiesko. Ale są odmiany różowe, czerwone czy białe, kwitnące od czerwca tak naprawdę do pierwszych przymrozków. Nadają się na stanowiska słoneczne, dorastają od 10 do 30cm. Jako że jest to roślina zwisająca, można ją połączyć z aksamitką, żeniszkiem czy celozją, które mają pokrój zwarty. Także tzw. wypełniacze, często jako tylko liście, są bardzo dekoracyjne i dość mało wymagające. Chociażby pokrzywa brazylijska z różnymi odcieniami czerwieni, komarzyca – jej główną ozdobą są duże szerokie, jajowate i karbowane na brzegach liście, które u odmiany „Marginatus”, posiadają dodatkowo ozdobne, białe obrzeże. Pędy mogą dorastać do ponad metra długości, dlatego roślina najlepiej prezentuje się w wiszących donicach. Różnego rodzaju bluszcze nadają się na stanowiska półcieniste i cieniste. Bardziej wymagającym wypełniaczem jest bakopa o drobnych białych kwiatuszkach. Preferuje żyzne, wilgotne podłoża. Niestety szybko więdnie podczas braku wody. Także kocanki włochate nie tylko wypełnią nam przestrzeń, ale także są bardzo miłe w dotyku- jak sama nazwa wskazuje.
– A co z petuniami, surfiniami?
– Surfinie powstały dzięki inżynierii genetycznej z petunii ogrodowej. Można je nazwać wydłużonymi petuniami. Do Europy trafiły pod koniec lat 90. XX wieku i zdobyły popularność. Surfinie i petunie mają setki odmian, różnią się kolorami, wielkością kwiatów i samych roślin. Ale zawsze petunia jest stojąca a surfinia zwisająca. Wymagają stanowisk słonecznych, odsłoniętych od wiatru. Przy silniejszych wiatrach często się łamią. Podłoże żyzne, przepuszczalne, o odczynie lekko kwaśnym. Wymagają regularnego, podkreślam: regularnego nawożenia i uszczykiwania przekwitniętych kwiatów. Nie wspomnę już o podlewaniu. Tutaj może być problemem nadmiar wody, tego nie tolerują.
– A jak to jest z samym podlewaniem? Jak często, kiedy?
Większość kwiatów balkonowych wymaga podlewania raz dziennie. Ale wiadomo, że w upalne dni podlewamy je częściej. Przyjmijmy sobie stałość w tej czynności. Np. zawsze rano. Pamiętajmy o tym, że w lecie rano to godzina 6-7. Jeżeli podlewamy o 9-10, kiedy słońce zdążyło zagrzać naszą doniczkę, użyjmy w ostateczności letniej wody. Oszczędzamy szoku termicznego roślinie, który bywa zabójczy. Najlepiej jest podlewać rano. Roślina ma cały dzień na wykorzystanie wody. Natomiast wieczorem mogłaby nie zdążyć, co grozi przedostaniu się jakiś patogenów z zalegającą wodą.
– Kwiaty to jedno, a jeżeli marzy nam się mini warzywniak? Jakie rośliny poleca pani do ogródków, z których chcemy schrupać co nieco?
– Wielką popularnością cieszą się zioła. Wachlarz odmian, gatunków jest bardzo szeroki. W zależności od ilości miejsca i naszego podniebienia, możemy komponować naszą apteczkę. Polecam oczywiście miętę, rozmaryn, szałwię, maggi czy tymianek. Wymagają niewiele- na bieżąco ich używamy, a są po prostu przydatne. Także mini warzywniaki: pomidorki koktajlowe, szczypiorek, cebulka czy sałatka nie sprawią większych trudności. A poza pięknym wyglądem mogą wylądować na naszym talerzu. Dobre rozplanowanie to połowa sukcesu. Powinniśmy wiedzieć, jak dana roślina rośnie, ile miejsca potrzebuje i z jakimi innymi roślinami można ją sadzić (allelopatia jest bardzo ważna) i tak zaplanować naszą donicę na tarasie, aby była wypełniona nad, pod i w. Np.: pomidor jako nad, patisonki zwisające pod a „w” pietruszka czy marchewka – istna poezja.
– Na koniec zapytam, czy jest taki złoty środek, który sprawi, że będziemy nazywać się DOBRYMI ogrodnikami?
– Już tyle lat się tym zajmuję i z ręką na sercu nie nazwę się w pełni dobrym ogrodnikiem. Zawsze się uczymy czegoś nowego, coś nas zaskakuje. Do wielu rzeczy dochodzimy poprzez praktykę i doświadczenie. Wiadomo, każdy z nas jest inny, tak samo każdy balkon i taras ma swój unikalny mikroklimat i to my sami musimy sprawdzić, jakie rośliny z nami czują się dobrze na naszym balkonie.

Państwo Krupscy dla mnie są specjalistami w swoim zawodzie. Jeżeli się z nimi rozmawia, czuje się ich pasję i oddanie.
Fakt, że świat roślin jest wymagający, nie powinien odstraszać kogokolwiek od podejmowania próby ukwiecenia sobie życia. Ja już zasiałam i posadziłam- efektem podzielę się w maju.
Amelia Piegdoń