Liczy się tylko awans

mówi PIOTR KRZANOWSKI, bramkarz Ekoballu Stal

Wybroniłeś nam mecz w Targowiskach. Był to twój najlepszy występ w tym sezonie?
Trzeba było wreszcie zagrać jakieś spotkanie na normalnym poziomie (śmiech). W pierwszym pojedynku z partyzantami „dałem ciała”, popełniając błąd przy bramce straconej w doliczonym czasie gry. Dlatego nie brakowało mi motywacji, by się zrehabilitować. Chciałem oddać chłopakom to, co przeze mnie wówczas stracili. Owszem, dobrze broniło mi się w Targowiskach. Postanowiłem sobie, że muszę zachować czyste konto, a koledzy z przodu na pewno coś strzelą, co w końcu udało się Kamilowi Adamiakowi. No i wygraliśmy. Minimalnie, ale jest kolejny komplet punktów.
Idziemy na IV ligę?
Ja nie widzę innej możliwości. Po to wróciłem do Sanoka, by pomóc drużynie odzyskać właściwe jej miejsce, czyli przynajmniej w III lidze. Jesteśmy na dobrej drodze, choć ta jeszcze daleka. Wszystko wskazuje na to, że walka o awans do IV ligi rozegra się między nami a Przełomem Besko, który ma tylko 3 punkty mniej. Jesienią pokonaliśmy go dwa razy, także w meczu pucharowym. Potyczka ligowa zakończyła się wynikiem 3-0, byliśmy zespołem o klasę lepszym. Teraz jednak zagramy na wyjeździe, więc trzeba nastawić się na twardą walkę. Ale cel jest niezmienny: liczy się tylko awans do IV ligi.
Skoro już przypomnieliśmy twój błąd z meczu z Partyzantem, to wspomnijmy jeszcze o dryblingach, które serwowałeś niemal w każdym spotkaniu. Siedzący zwykle na dziennikarskiej ławce trener-koordynator Piotr Kot dostawał przez nie białej gorączki…
Jakoś tak w każdym meczu mnie kusiło… Chyba czułem się trochę za pewnie. Jesienią obyło się bez konsekwencji, choć w spotkaniu z Przełęczą Dukla, po mojej stracie i strzale rywala z dystansu, piłkę z linii bramkowej wybił Adam Florek. Jednak moje szczęście skończyło się w sparingu z Polonią Przemyśl, w której zresztą grałem przez ostatnie dwa sezony. Po tej wpadce obiecałem trenerowi Kotowi, że więcej nie będę się kiwał.
No to może dla odmiany przypomnisz o swoich talentach snajperskich? Kibice do dzisiaj pamiętają twoją główkę, którą 4 lata temu uratowałeś remis dla Stali w 95. min meczu z Podlasiem Biała Podlaska. A na treningach podobno popisujesz się atomowymi uderzeniami z dystansu.
Podobną bramkę, jak z Podlasiem, mogłem zdobyć też w Polonii, gry graliśmy pucharowy mecz z Resovią. Zabrakło centymetrów. A jeżeli chodzi o strzały z dystansu, to faktycznie, dysponuję mocnym uderzeniem. Może w jakimś spotkaniu, gdy będzie już pewny wynik, koledzy pozwolą mi podejść do wolnego czy karnego. Chciałbym w ten sposób zrehabilitować się za „jedenastkę”, którą kilka lat temu zmarnowałem podczas sparingu z Legią Warszawa, rozegranego w Arłamowie.
Ostatnio wyjechałeś na konsultacje kadry wojewódzkiej przed turniejem EUFA Region’s Cup. Jakie wrażenia po zajęciach w Kolbuszowej?
Pozytywne. Myślę, że zaprezentowałem się tam z dobrej strony, choć nie wiem, czy otrzymam powołanie na turniej. Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach, bo pierwsze mecze rozgrywane będą już 28 kwietnia.
Masz 31 lat, więc można powiedzieć, że rozpocząłeś optymalny wiek dla bramkarza. Co w ostatnich sezonach najbardziej poprawiłeś w swojej grze, a nad czym nadal musisz najbardziej pracować?
Myślę, że największy postęp zrobiłem w grze na przedpolu. Nie boję się wychodzić do górnych piłek, zwłaszcza że mam do tego dobre warunki fizyczne. Staram się „rządzić” we własnym polu karnym. A nad czym muszę najwięcej pracować? Nad pełną koncentracją przez 90 minut, co pozwoli mi eliminować błędy.

Rozmawiał Bartek Błażewicz