Wyspiański, skandalista, czytany narodowo: dobre książki w naszych rękach

„Narodowe czytanie” weszło na stałe do kalendarza ważnych imprez. Prezydent Andrzej Duda, po prezydencie Komorowskim wielki jego orędownik, zaproponował, by wyboru dokonywali Polacy poprzez głosowanie. Do 15 lutego każdy mógł zagłosować na ulubioną lekturę poprzez ankiety, zamieszczone na stronie www.prezydent.pl oraz na kontach Kancelarii Prezydenta w serwisach społecznościowych: na Facebooku i na Twitterze. Do wyboru zaproponowano: „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, „Pamiątki Soplicy” Henryka Rzewuskiego, „Beniowskiego” Juliusza Słowackiego i „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Wygrało „Wesele” i 2 września czytaliśmy je i słuchali wszyscy.

Nie chciały go media

Parę lat temu, jeszcze zanim objął dyrekcję Filharmonii Krakowskiej, Bogdan Tosza przyjechał do Sanoka z zamiarem przygotowania scenariusza filmu dokumentalnego o Januszu Szuberze. Nie był jednak pewien, czy film powstanie. Opowiadał przy okazji: – Miałem przygotowany scenariusz filmu o Wyspiańskim, ale nie został przyjęty do produkcji, ponieważ urzędniczka w TVP stwierdziła, że Wyspiański nie jest postacią medialną.
Czy rzeczywiście Wyspiański nie jest medialny?
Jak wielu autorów lektur szkolnych, zwłaszcza tych „kanonicznych”, Wyspiański dzieli los „wieszcza z portretu”. Skoro „wielkim poetą był”, to wzrusza uczniów podczas lekcji języka polskiego tyle, ile trzeba, a potem już nie wzrusza, więc kończy w opinii przeciętnych jako niemedialny nudziarz.

Życie lepsze niż scenariusz

Tymczasem Stanisław Wyspiański swoimi 38 latami życia mógłby obdzielić niejednego współczesnego skandalistę. Urodził się 15 stycznia 1869 roku w Krakowie. Matka, Maria z Rogalskich, zmarła, gdy Staś miał siedem lat. Ojciec, Franciszek, utalentowany rzeźbiarz, z powodu choroby alkoholowej nie był w stanie zrealizować w pełni swoich artystycznych planów. Nie potrafił też zapewnić należytej opieki synowi, którym ostatecznie zajęli się wujostwo – Joanna i Kazimierz Stankiewiczowie.
W 1875 roku Stanisław rozpoczął naukę w słynnym Gimnazjum św. Anny, szkole o szeroko rozbudowanym profilu klasycznym. Tam miał okazję rozwinąć swoje zainteresowania teatrem, malarstwem, historią, grecko-rzymskim antykiem. Tam nawiązał znajomości i przyjaźnie, które przetrwały lata: z Józefem Mehofferem, Lucjanem Rydlem, starszym o kilka lat Kazimierzem Przerwą Tetmajerem.
Jeszcze jako uczeń gimnazjum zapisał się Wyspiański do Szkoły Sztuk Pięknych, której dyrektorem był Jan Matejko; potem kontynuował tam naukę, równolegle studiując historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Podczas wakacyjnych podróży po Galicji i Kielecczyźnie pomagał w inwentaryzowaniu i opisywaniu zabytków. Zaowocowało to, między innymi, odkryciem w Krużlowej na Podkarpaciu drewnianego posągu Matki Boskiej z XV wieku (obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie).

Nie zapobiegł Matejko…

Matejko otaczał Wyspiańskiego dyskretną opieką. Dowodem zaufania starego mistrza było wciągnięcie młodego malarza do prac przy projektowaniu polichromii kościoła Mariackiego.
Był Jan Matejko przeciwny wyjazdowi Wyspiańskiego do Francji. I może gdyby Wyspiański do Francji nie pojechał, nie cierpiałby potem z powodu przewlekłej postępującej choroby wenerycznej, którą zaraził się najpewniej w Paryżu, gdy zamieszkał w pracowni Paula Gauguina, od ich wspólnej modelki o imieniu Annah (Gauguin umarł z tego powodu w roku 1903).

Związek z Teofilą Pytko

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach Wyspiański poznał przyszłą żonę, Teofilę Pytko, niepiśmienną pannę z dzieckiem. Niektórzy przyjaciele artysty mówili o niej „straszna baba”. Pewnie nie rozumiała wszystkich artystycznych osiągnięć męża, ale podobno doskonale umiała z nim dzielić klęski. Poślubił ją w roku 1900; przez resztę życia szanował, nie próbował zmieniać jej nawyków ani kształcić. Urodziła mu dwoje dzieci.

Jak powstało „Wesele”?

„Wesele”, utwór w hierarchii dzieł kultury narodowej lokujący się na jednej z najwyższych pozycji, ma genezę anegdotyczną, niemalże przypadkową. W podkrakowskich Bronowicach odbywało się wesele po ślubie Lucjana Rydla, poety, z chłopską córką Jadwigą Mikołajczykówną. Był wieczór, potem noc 20 listopada 1900 roku. Wyspiański patrzył, słuchał, a zaraz potem zwyczajne zdarzenia uczynił nadzwyczajnymi – nieśmiertelnymi i arcydzielnymi.
Od pierwszego przedstawienia „Wesela” 16 marca 1901 r. było wiadomo, że jest to sztuka w historii polskiego teatru wyjątkowa.

Ostatnie lata

Po premierze Wyspiański coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Pogarszał mu się wzrok, z trudem mówił, był częściowo sparaliżowany, miewał majaki. W pośpiechu pracował nad nowymi dramatami, robił przekłady. Odwiedzający go przyjaciele, między innymi pisarze Stefan Żeromski, Władysław Reymont i Leopold Staff byli wstrząśnięci objawami choroby; dawali temu wyraz w notatkach i wpisach do dzienników.
Wyspiański zmarł 28 listopada 1907 roku.

Medialność wieszczów

Narodowe czytanie „Wesela” wskazało na zaiste nieśmiertelną moc, jaką mają wybitne dzieła literackie. Żebyśmy je tylko zechcieli docenić i mądrze propagować – tę literaturę pełną znaczeń, aluzyjną, intertekstualną, która niewiele ma wspólnego z masową rozrywką. Ona faktycznie nie najlepiej sprzedaje się w mediach…
Z drugiej strony – wybrano „Wesele” w powszechnym głosowaniu do „Narodowego czytania” w roku 2017.
Dzisiejsi 50-, 60-latkowie pamiętają czasy „książek zbójeckich”, przemycanych zza granicy lub drukowanych na powielaczach, czytanych na przekór kanonom obowiązujących lektur. Swoją drogą, ciekawe, czy – przy dzisiejszym podejściu do literatury – dobra książka mogłaby jeszcze kiedyś posłużyć za oręż?

msw