Gefallenen, poległy. Tajemnicze krzyże. W rocznicę odzyskania Niepodległości: spacer po galicyjskiej nekropolii

 

Spotykamy je wśród bezdroży Beskidu Niskiego. Tajemnicze krzyże majaczące pośród dolin i wzgórz. Tu poranna mgła otula je każdego dnia. Pachnące zioła przyzywają dzikie ptactwo, co kwili na znak pokoju. Zaginione czasy wielkiej wojny i bezimienne często mogiły. W tym smutnym krajobrazie, jaki pozostał po tamtych czasach, tylko dzikie sady przypominają o ludzkich historiach. To pamiątka czasów batalionów taborów,  co szły dolinami. Pozostały wspomnienia, gdy cesarscy poddani byli świadkami rodzącej się w bólu nowej Europy.

Wojna ta miała zakończyć wszystkie wojny. Memento o dziejach jakże ważnych dla przyszłych pokoleń. Powstała nekropolia tych, co w tej ziemi pozostali. Ferenc Molnar, węgierski korespondent wojenny ten czas wspominał: „BIECZ, CZERWIEC 1915. Ognisko… Tuż przed Bieczem, jeśli patrzymy z szosy w prawo, w świetle zachodzącego słońca widzimy ciągnący się przez zdeptane pola, hen daleko, aż do odległych wzgórz, wąski, czerwony dywan. Gdy człowiek podejdzie bliżej, przekona się, że ten dywan to nic innego niż zasieki z kolczastego drutu przeciągnięte przed rosyjskimi okopami w stronę pagórków, a cały pas zasieków pełen jest czerwonych maków. Dalej czernieją głębokie okopy rosyjskie, które widocznie zostały opanowane bez walki. Przed makowym dywanem, jak okiem sięgnąć, szarobrunatne, niezaorane ubiegłoroczne ściernisko. Nigdy dotychczas nie widziałem maków rosnących tak gęsto. W naszych stronach czerwony mak jest kwiatem samotnym, nie wyrasta jeden obok drugiego… Zachodzące słońce rzuca nań złociste promienie, zabarwiając go miejscami krwistą czerwienią… Za czerwonym chodnikiem rozciąga się smutna ziemia, która w ostatnich promieniach słońca iskrzy się setkami punkcików. To błyszczą rozrzucone puszki po konserwach. Setki tysięcy małych puszek lśnią po całej Galicji jak niewysychający potok łez…”.

3 listopada 1915 roku w wiedeńskim Ministerstwie Wojny powstał pod numerem IX „WYDZIAŁ GROBÓW WOJENNYCH”. Instytucja ta miała w swoich zamierzeniach objąć pieczę nad wojennymi grobami cesarstwa austrowęgierskiego Mogiły rozsiane po wioskach dzisiejszej Małopolski miały być zinwentaryzowane dla potrzeb nie tylko humanitarnych, lecz także dla celów propagandowych. Mogił było tysiące, ale ODDZIAŁ GROBÓW KOMENDY GARNIZONU W KRAKOWIE tylko jeden w swoim rodzaju. Na czele jego stał major RUDOLF BROCH, który to roboczym komandom w trudnym karpackim terenie nakazywał z godnością i w pięknym otoczeniu górskim zadbanie o pamięć piechurów, którzy pozostali tu, daleko od ojczystych stron. Powstała, zakrojona na szeroką skalę, akcja porządkowania pól bitewnych Galicji Zachodniej. Do celów tych powołano regionalne grupy, by po krótkim czasie powstały pierwsze artystycznie zaprojektowane cmentarze wojenne. Nad nimi czuwali architekci i inżynierowie, jak Słowak Dusan Samo Jurkowic, który to wziął trudny górski teren.

Cmentarz wojenny

Dzisiejsze czasy to powrót pamięci w narodzie polskim i węgierskim, bowiem w wojsku CK często służyli Polacy walczący przeciw swoim braciom w szeregach rosyjskich. Dramat ten przybliżył powstanie suwerennej i niezawisłej Polski w 1918 roku. Teraz walcząc przeciwko sobie ramię w ramię, spoczęli w jednej mogile. Powstała galicyjska nekropolia. W dzisiejszym czasie trudno byłoby coś takiego osiągnąć. Wtedy, mimo że działania wojenne wciąż się toczyły a krok od cmentarzy przechodziły kompanie piechoty, to jednak powstawały krzyże, a zespoły dokumentacyjne pracowały. Wydawano militarno patriotyczne pocztówki z Kaiserem i Świętą Barbarą patronką kanonierów. Styl ten, dzisiaj niespotykany, miał w sobie to „coś”. Chętnie odwiedzano cmentarze, spacerując po alejkach, szukając nazwisk krewnych. To pamięć ludzka spowodowała powstanie tych pięknych i zapomnianych zabytków swej epoki. Gdy przypinano zmarłym medale, gdy wojna odchodziła, gdy już wdowy łez nie trwoniły, zgasło światło dla abteilungu krakowskiego. Chociaż do dziś na granicy polsko-słowackiej odkrywa się zapomniane mogiły, to Galicja Zachodnia jest najlepiej zachowaną nekropolią w tej części Europy. Europy o wspólnych korzeniach czy wspólnej historii.

Monarchia miała przyjąć tradycyjną rolę rodziny, przygotowując grób dla poległego, oraz funkcję społeczności lokalnej, budując cmentarze i zapewniając im wieczystą opiekę. Przyjęto ponadto rozmaite założenia wstępne odpowiadające ówczesnym wyobrażeniom o kulturze, szacunku dla zmarłych, utrwalaniu pamięci o nich i formach kultu pośmiertnego. Każde ciało miało być pogrzebane, a wcześniej zidentyfikowane. Każdy poległy traktowany miał być jak bohater, przysługiwało mu więc prawo do pomnika i wiecznej pamięci bez zróżnicowania żołnierzy własnej, sojuszniczej czy przeciwnej armii. Cmentarze wojenne miały wyrażać wdzięczność, jaką winne były narody poległym obrońcom, oraz szacunek dla każdej ofiary wojny, każdego, kto padł, wierny przysiędze. Nigdy później w dziejach wojen to się nie powtórzyło. 18 marca 1915 roku związana z obsługą tyłów i zaplecza operacyjnego Naczelna Komenda Etapów skierowała rozkaz ogólny do Komendatur Etapowych Armii, dotyczący „pochówków oficerów, grobów pojedynczych, dokładnego oznaczania grobów masowych, likwidowania rozproszonych miejsc pochówku i przenoszenia zwłok na cmentarze miejscowe…” Oddziały Komendatur Etapowych Armii zobligowane zostały do współpracy z Oddziałami Oczyszczania I Porządkowania Pola Walki. Formacja ta dała początek powstaniu IX Wydziału. Pola Galicji Zachodniej, szczególnie po 2 maja 1915 roku podczas Operacji Gorlickiej stały się jednym masowym cmentarzem. Trzeba było działać szybko, by nie powstała epidemia. 3 grudnia 1915 roku Ministerstwo Wojny przesłało do wszystkich komendantur zarządzenie o treści: ”Powodowani troską o to, by groby żołnierzy poległych w tej wojnie lub zmarłych wskutek odniesionych ran i chorób nie popadły w zapomnienie ani też nie uległy zniszczeniu, Ministerstwo Wojny uważa za stosowne podjęcie odpowiednich kroków zaradczych czyli powołanie własnego urzędu i powierzenie mu  zadania otoczenia każdego grobu należną opieką…”

Pozostały słowa wojennego poety: „Zatrzymajcie się tu na chwilę, może wśród nas jest ten, którego kochaliście.”

W Czarnem zapadał zmierzch i ostatnie tego dnia promienie słońca oświetlały samotny żołnierski cmentarzyk. Tylko krzyże przypominają o minionych czasach i pokoleniach. Zmurszałe, pochylone w cichej modlitwie.

Pamiętajmy o poległych, o ich czasach, o ich życiowych drogach. Słońce zachodzi, wydłużają się cienie pokoleń. Przywróćmy im pamięć. Pozostały zapomniane przez Boga i ludzi nekropolie, rozsiane na wzgórzach i w dolinach. Świadkowie zapomnianej epoki manlicherów. Samotne na wietrze i w deszczu dogorywają krzyże. Gasną i już się nie podniosą z martwych. Pamięć odchodzi w przeszłość i tylko wiatr historii cicho szemrze. Cóż można uczynić dla straconego dziś pokolenia? Pamiętać o ciężkich czasach kresu marszbatalionów. Pochyleni w cichej modlitwie, pamiętajmy o poległych. Kres to mała zapomniana przez ludzi mogiła i stary pochylony krzyż, który wciąż rozmyśla. Śpią Nieznajomi.

Marcin Michańczyk

Przemarsz przez Gorlice,czasy I wojny światowej