Ratowanie życia jest banalnie proste

 Białaczka nie patrzy na twój wiek, płeć, kolor włosów, oczu. Białaczka nie zagląda ci do torebki i nie sprawdza jej marki. Nie zagląda do paszportu i nie analizuje, z jakiego kraju jesteś. Białaczka nie patrzy na nic i nie ma schematu jej wędrowania po świecie. Może trafić też do ciebie. Może, a nie musi.

Ratowanie życia jest banalnie proste. Coraz częściej jedynym ratunkiem dla osób chorych na białaczkę jest przeszczep komórek macierzystych. Niestety wciąż o tym zabiegu krążą mity. Nie wiadomo, skąd wziął się pogląd, że jest to wkłucie w kręgosłup. To nie jest prawda. Są dwie metody pobrania szpiku. W 80% przypadków komórki macierzyste pobierane są z krwi obwodowej. Procedura ta stosowana jest w medycynie od 1988 roku. Szpik pobierany jest z talerza kości biodrowej, a nie, jak się powszechnie uważa, z rdzenia kręgowego. Zabieg wykonywany jest w znieczuleniu ogólnym przy użyciu specjalnej igły. Obydwie metody są bezpieczne dla dawców. By rozwiać wątpliwości  najlepiej porozmawiać z dawcą.

Regina Żołądź, sanoczanka, szpik oddała w lutym 2015 roku.

– Kiedy się zarejestrowałaś w bazie?

– Nie pamiętam dokładnie. Trzy czy cztery lata wcześniej. Pamiętam, że zobaczyłam w telewizji reklamę DKMS i pomyślałam sobie, dlaczego nie? Skoro jestem zdrową osobą, zarejestruję się i to zrobiłam. Po rejestracji zupełnie zapomniałam o tym.

– Pamiętasz moment, w którym dowiedziałaś się, że jest osoba, która potrzebuje twojej pomocy?

– Tak! Zadzwonił telefon, popatrzyłam na wyświetlacz, numer kierunkowy warszawski. Pomyślałam sobie, że to pewnie reklama jakiegoś banku czy garnków i odrzuciłam połączenie. Po kilku minutach dostałam sms z Fundacji DKMS, z prośbą o pilny kontakt. Dostałam gęsiej skórki. Oddzwoniłam i zostałam skierowana na badanie krwi. Z jednej strony chciałam wszystkim mówić o tym, a z drugiej nie chciałam zapeszyć i czekałam na wyniki badań.

– Badania potwierdziły to, że jesteś zdrowa i wszczęto przygotowania do „godziny zero”.

15 lutego 2015 roku pojechałam do Krakowa i oddałam szpik.

– Co pamiętasz z tego dnia?

– Kiedy już wychodziłam z kliniki, pomyślałam sobie, że to tylko tyle! To naprawdę nic wielkiego! Parę godzin w fotelu, sympatyczny personel medyczny i kilka godzin odpoczynku od codzienności. Ratowanie życia odbywa się ciszy i spokoju. To jest tak banalnie proste i tak niewiele trzeba, by kogoś uratować!

– Ocaliłaś życie kobiecie czterdziestosześcioletniej z Kanady. Minęło już nieco ponad dwa lata od przeszczepu; wiesz jak się czuje?

– Wyzdrowiała. Najzwyczajniej w świecie pokonała białaczkę.

– Kiedy mija dwa lata od przeszczepu, dawca może się spotkać z biorcą. Planujecie spotkanie.

– Noszę się z zamiarem napisania do niej. Cały czas mam łzy w oczach, kiedy o niej myślę.

– Jesteś z siebie dumna?

– Jestem szczęśliwa, ale nie dumna. Uważam, że zrobiłam to, co powinnam. I już!

– Co byś powiedziała osobom, które mają obawy przed rejestracją?

– Nie bójcie się! To naprawdę nie boli. Nie wymaga od nas większego poświęcenia. Naprawdę warto przemyśleć możliwość rejestracji i nie bać się zabiegu.

Rozmawiała Edyta Wilk