Beksiński 4
Nowy album trafił do księgarń
Beksiński 4
Nowy album trafił do księgarń. W Sali Gobelinowej prezentowano czwarty z kolei album z reprodukcjami prac Zdzisława Beksińskiego, wydany przez Wydawnictwo Bosz przy współudziale Muzeum Historycznego oraz wsparciu samorządów miejskiego i powiatowego. „Beksiński 4”, w błękitnej odsłonie, wygląda imponująco. Nie tylko dla wielbicieli malarstwa, ale i dla bibliofilów to przedmiot wart grzechu.
Burmistrz Tadeusz Pióro pogratulował szefowi Wydawnictwa Bosz, Bogdanowi Szymanikowi, i dyrektorowi Wiesławowi Banachowi; mówił wiele o zasługach Muzeum Historycznego dla promocji miasta i regionu.
Bogdan Szymanik przypomniał swoje rozmowy ze Zdzisławem Beksińskim z lat 90., kiedy rodził się pomysł wydawania albumu. Wiesław Banach szczerze wyznawał, że nie wierzył w marketingowy sukces książek. – Obawiałem się, że doprowadzę wydawnictwo Bogdana Szymanika do bankructwa – mówił, a szef Bosza uspokajał, dając do zrozumienia, że od początku jego biznesowy zmysł podpowiadał mu, że może być tylko dobrze.
– Problem ze Zdzisławem Beksińskim był taki, że on nie lubił uczestniczyć w promocjach. Pamiętam, z jakim trudem udało się go namówić, żeby pojechał na spotkanie do Krakowa. Podstępnie wykorzystałem do negocjacji z Beksińskim moją żonę – wspominał Bogdan Szymanik.
Wiesław Banach opowiadał o wydaniu drugiego albumu. Zdzisław Beksiński sam osobiście przygotowywał go do druku, na własnym sprzęcie. Potem okazało się, że zdjęcia nie wyszły tak, jak powinny. – Kiedy album przysłano, zadzwoniłem do Mistrza i pytam: i jak? A on mi odpowiada: niedobrze… Po jego śmierci, przeglądając komputer, na którym wówczas pracował, dowiedzieliśmy się, co było przyczyną tych wszystkich mankamentów. Nie mieliśmy wątpliwości, kto wówczas zawinił.
Mówiono o nieocenionej roli profesora Władysława Pluty przy pracy nad albumami.
Przygotowano archiwalne nagrania z promocji pierwszego i drugiego wydawnictwa, z udziałem Zdzisława Beksińskiego. Na jednym z nich, bodajże w 1999 roku Janusz Szuber pyta o motyw krzyża. Beksiński odpowiada, uciekając, jak to tylko możliwe, od meritum. Powtarza, że „nie wie”, „nie umie powiedzieć”, ale nie bagatelizuje pytania. Do motywu krzyża w twórczości Beksińskiego powraca Wiesław Banach, cytując fragment malarza, w którym jest mowa o tym, że w marcu 1970 roku władze PRL zwróciły uwagę, że Beksiński, eksploatując w swojej twórczości motyw krzyża, rani uczucia religijne katolików… A to Polska właśnie… O co pytał Janusz Szuber przed dwudziestoma laty? – O ile sobie przypominam, zapytałem, czy znak krzyża, częsty motyw w malarstwie Beksińskiego, pełni tam funkcję symbolu religijnego i czy on go maluje z perspektywy człowieka żyjącego w zdegradowanym świecie postchrzescijańskim – poeta próbuje odtworzyć sytuację sprzed lat. – Pamiętam, że odpowiedź, jaką wówczas usłyszałem, nie usatysfakcjonowała mnie.
– Zdzisław miał specyficzne poczucie humoru – tłumaczył mi po zakończeniu spotkania Wiesław Banach. – To, co on uważał za żart, zwłaszcza w sztuce, nie zawsze było jako żart odczytywane.
Nie znam nikogo, kto, oglądając obrazy Beksińskiego, wybuchnąłby śmiechem. Natomiast dystans, z jakim Beksiński podchodził do własnej twórczości, godny jest podziwu. „Niektórzy krytycy uważają, że moje obrazy to takie disco polo w malarstwie współczesnym” – usłyszeliśmy, gdy mówił do publiczności w Sanoku, na archiwalnym filmie.
Do Sanoka na promocję albumu przyjeżdżał Beksiński z Wiesławem Ochmanem. Słynny śpiewak wspomagał przyjaciela, opowiadając anegdoty. A to zdradzał, że Zdzisław Beksiński nie prowadzi samochodu, to znów sypał opowieściami o własnych przygodach – o tym, na przykład, jak często w sytuacjach towarzyskich zachęcany jest do śpiewania. „Nie zaśpiewam, bo to mój zawód.” I pytanie do natręta: „A pan kim jest z zawodu?” „Artylerzystą”. „To niech pan postrzela.”
Na Sali Gobelinowej niemało osób, które pamiętają, znały osobiście Zdzisława Beksińskiego: Janina Lewandowska, Katarzyna Winnicka, Janusz Szuber, Janusz Barycki z Fundacji Beksińskich.
Bogdan Szymanik mówił o rekordowych cenach, jakie na charytatywnych aukcjach można było uzyskać ze sprzedaży albumów z autografem malarza. – Proszę sobie wyobrazić, że miałem taki album z autografem i oddałem go na aukcję – opowiadał potem Zbigniew Daszyk, zaznaczając z dumą, że kiedy był burmistrzem, ukazały się dwie pierwsze części wydawnictwa. – Teraz, nauczony doświadczeniem, trzymam tomiki z autografami Janusza Szubera. Do mnie pisali Nobliści w sprawie mieszkania dla poety, mało kto pamięta, że w Urzędzie Miasta są autografy Szymborskiej, Miłosza – dodaje z uśmiechem przewodniczący Rady.
Album prezentuje się doskonale. Dla koneserów wydawnictwo przygotowuje niespodziankę: eleganckie etui na wszystkie cztery części edytorskiej przygody pod tytułem „Beksiński”.
msw
Ostatnie komentarze