Cała prawda o więzieniu na Stróżowskiej
Nie takie straszne, jak je malują
– z pułkownikiem Markiem Grabkiem, Dyrektorem Okręgowym Służby Więziennej w Rzeszowie rozmawia Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz
Przyznam, że mam pewien problem z histerią, jaka się w Sanoku rozpętała w związku z planowaną budową zakładu karnego. Ankiety w mediach społecznościowych, straszenie jakąś antyreklamą turystyczną na forach internetowych… Niby wiadomo, że to element gry przed wyborami samorządowymi, z drugiej strony jednak – dziwi, że tak łatwo można społeczność lokalną zmanipulować…
To istotnie może dziwić. Więzienia powstawały i będą powstawać i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, dlaczego. Jeśli prześledzić genezę największych polskich więzień, wówczas się okaże, że często odbywało się to tak: najpierw ogłaszano przetarg, do którego stawało kilka miejscowości. Nikomu więzień nie budowano „na złość” czy „za karę”, zawsze to były przedsięwzięcia bardzo pożądane, co oznacza, że już od bardzo dawna, jeszcze na przełomie XIX i XX wieku społeczeństwa lokalne były świadome korzyści, jakie wnosiło sąsiedztwo z zakładem karnym. I dzisiaj też taka świadomość funkcjonuje, inaczej wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast nie zabiegaliby o taką inwestycję, jaka jest planowana w Sanoku. Chętnych było wielu – jakieś kilkadziesiąt samorządów z całego kraju ubiegało się o trzy nowoczesne zakłady karne, jakie postanowiło wybudować Ministerstwo Sprawiedliwości. Orędownikami zakładu karnego przy ulicy Stróżowskiej na sanockiej Posadzie od samego początku byli poseł Piotr Uruski i burmistrz Tadeusz Pióro, o czym pewnie mieszkańcy doskonale wiedzą. Na temat budowy więzienia w Sanoku odbyło się kilka konferencji prasowych, relacjonowanych przez lokalne i ponadlokalne media. Obieg informacji był prawidłowy, a odzew – raczej pozytywny, takie odnosiłem wrażenie, uczestnicząc w tych konferencjach.
„Stworzyć miejsca pracy” – tego przez lata domagali się na forach internetowych mieszkańcy Sanoka. Może nie zdają sobie sprawy, grymasząc na więzienie, że między innymi po to się je buduje – dla miejsc pracy?
Więzienie to miejsce pracy dla pedagogów, psychologów, terapeutów uzależnień, prawników, ekonomistów, logistyków i specjalistów od zamówień publicznych i nie tylko. W sumie można liczyć – biorąc pod uwagę gabaryty zakładu karnego – na ok. 250 etatów dla funkcjonariuszy Służby Więziennej oraz około 50 pracowników cywilnych. Na etapie budowy nowoczesnego zakładu karnego znajdą z kolei zatrudnienie lokalne firmy budowlane, które zapewne będą brane pod uwagę jako podwykonawcy. Na inwestycję Ministerstwo Sprawiedliwości przeznacza ćwierć miliarda złotych.
Na jakim etapie są obecnie przygotowania do rozpoczęcia budowy?
14 marca został ogłoszony przetarg na wykonanie dokumentacji. Jest to przetarg unijny, ze względu na kwotę, na jaką jest przewidziany koszt takowej dokumentacji. Ta kwota zostanie została zabezpieczona przez Służbę Więzienną, wynosi 3, 5 mln zł. Na stronie internetowej wszystko na temat przetargu zostało opublikowane, można stamtąd bezpośrednio zasięgać informacji.
Kiedy już zakład powstanie – można dziś oszacować, jak wysokie podatki taka „firma” odprowadzi do miejskiej kasy?
Dobre pytanie, ponieważ o tym często się zapomina, a przynajmniej przeciętny Kowalski o tym nie wie, że więzienia, podobnie jak wszystkie firmy, płacą podatki. Myślę, że w przypadku Sanoka to by mogło być około 200 tys. zł rocznie. W jakimś sensie miasto już skorzystało na decyzji o budowie zakładu karnego, ponieważ zyskało działkę po dawnym Areszcie Śledczym, która ma większą wartość, niż tereny położone przy ulicy Stróżowskiej.
Skoro mowa o Areszcie Śledczym – jego pracownicy od kwietnia będą zatrudnieni poza Sanokiem, po tym jak na szczeblu ministerialnym zapadła decyzja o likwidacji kilkunastu aresztów w Polsce, w tym w Sanoku. Dla niektórych to nie jest komfortowa sytuacja…
W sanockim areszcie śledczym jest zatrudnionych 76 funkcjonariuszy Służby Więziennej i 8 pracowników cywilnych. Tak, to prawda, że oni będą od 1 kwietnia dojeżdżać do pracy, licząc na to, że w niedalekiej przyszłości znajdą zatrudnienie w nowo wybudowanym zakładzie penitencjarnym.
Zaczęliśmy rozmowę od odniesienia się do pewnych, nazwijmy to – oporów, zgłaszanych przez mieszkańców na forach internetowych i w mediach społecznościowych. Pan wie najlepiej, jakie korzyści dla społeczności lokalnych przynosi sąsiedztwo więzień. Dlaczego władze gmin zabiegają o lokalizację więzień? Poproszę o kilka najważniejszych powodów…
Przede wszystkim stabilne etaty mundurowe, dające możliwość zatrudnienia młodym osobom z Sanoka i okolic. Służba Więzienna oferuje ciężką, ale stabilną pracę, a po jej zakończeniu – przejście na korzystną emeryturę, co nie jest w dzisiejszych czasach bez znaczenia. Do zakładu karnego trzeba będzie w przyszłości dostarczać artykuły spożywcze czy sanitarne, a więc będą mogli z tej sytuacji skorzystać lokalni przedsiębiorcy. Która z lokalnych piekarni odmówi dostarczania dziennie tysiąca bochenków chleba, na przykład? Dla pewnych przedsiębiorstw zakład karny będzie mógł być kontrahentem. Tereny w pobliżu zakładu karnego zostaną uzbrojone, słyszałem o planowanej tam strefie ekonomicznej, będą więc warunki do zakładania nowych firm. Więzienie to także swoiste „paliwo” dla deweloperów. Niemiecki system więziennictwa, na przykład, zakłada budowę osiedli dla pracowników więzienia i to się tam sprawdza. Jeśli wiele osób otrzyma stabilną pracę, zainteresowanie kupnem czy wynajmem mieszkań może być niemałe.
To jeszcze proszę się odnieść do obaw o antyreklamę. Czy pan słyszał, żeby jakieś miasto za sprawą lokalizacji więzienia straciło turystów? Może są prowadzone jakieś badania na ten temat?
Szczerze mówiąc, nie słyszałem o podobnych przypadkach. Więzienia są lokalizowane w różnych miejscach, zdarza się, że także nieopodal centrów miast – tak było przecież z Aresztem Śledczym w Sanoku. Areszt stał, turyści wędrowali szlakiem dobrego wojaka Szwejka i nic się złego nie działo. We Wrocławiu na osiedlu Kleczków od dziesięcioleci stoi więzienie dla ponad 1300 osadzonych. I jest to jedno z dwóch więzień w tym zabytkowym mieście. Miejsko-wiejska gmina Wronki, położona 55 km od Poznania jest siedzibą największego w Polsce zakładu penitencjarnego dla prawie 1500 więźniów. We wszystkich folderach, wydanych przez tę gminę, można znaleźć informację o więzieniu – o tym, kiedy powstało i że jego powstanie przyczyniło się do rozwoju gospodarczego miejscowości. Mam wrażenie, że mieszkańcy Wronek nie wstydzą się tego obiektu, wręcz przeciwnie. Warto powiedzieć jeszcze kilka słów o lokalizacji więzienia w Sanoku, w pobliżu obwodnicy. Ktoś, kto podnosi problem, że jest to lokalizacja zła ze względu na ruch turystyczny, w mojej ocenie jest w błędzie. Łącznik do obwodnicy sprawi, że miasto nie odczuje obecności zakładu karnego i ewentualnych uciążliwych transportów. Nie zgadzam się z opinią, że walory turystyczne miasta zostaną osłabione za sprawą więzienia. Wiem, że w niektorych miastach nowoczesne zakłady karne budzą zainteresowanie, tak na przykład było w latach 90. w Radomiu. Budynek, który powstanie w Sanoku, wizualnie na pewno nie przyniesie ujmy miastu. Pod względem architektonicznym wpisuje się doskonale w teren. Nawet ciek wodny został tam efektownie ujęty…
Przygotowując się do rozmowy z panem, czytałam o tym więzieniu. Znalazłam informację o przywięziennym przedsiębiorstwie, w którym więźniowie pracują, odpłatnie. Nieodpłatnie świadczą pracę dla lokalnego samorządu. To wyjątek?
Nie, więźniowie wykonują nieodpłatnie pracę dla samorządów, dla fundacji lub stowarzyszeń, w zależności od zgłoszonych potrzeb. Oczywiście muszą wcześniej zostać spełnione określone warunki, i odpowiednie osoby, spośród osadzonych, są oddelegowane do pracy. Po to zatrudniamy psychologów i specjalistów w dziedzinie resocjalizacji, żeby wszystko odbywało się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Poza tym nie zapominajmy o hali produkcyjnej wewnątrz jednostki. Po to budowana jest taka hala, aby skazani, którzy nie mogą opuszczać więzienia, tam właśnie pracowali. Ci, którzy mogą wychodzić do pracy, są kierowani do jednostek typu pół-otwartego, jak Uherce, Łupków, Dębica. Codziennie mury więzienia w Dębicy opuszczało 200 – 300 osadzonych bez konwoju funkcjonariusza i potem wracało; warto by było zasięgnąć opinii tamtych lokalnych społeczności na ten temat. Praca jest najlepszym, poza wszelkim sporem, środkiem wychowawczym w jednostkach penitencjarnych. Chciałbym też wyjaśnić, że część zarobków osadzonych jest odprowadzana na Fundusz Aktywizacji Zawodowej, dzięki czemu pracodawcy, którzy zdecydują się stworzyć więźniom miejsce pracy, otrzymują refundację, właśnie z FAZ. Fundusz pokrywa także koszty budowy hal produkcyjnych na terenie zakładu penitencjarnego, w związku z czym mówienie, że idą na to pieniądze podatników, jest demagogią.
Więzienie przyniesie nam korzyści finansowe i gospodarcze. Nie odstraszy turystów. A sam obiekt? Będzie dobrze strzeżony?
Słyszała pani o jakichś niepokojących wydarzeniach w sąsiedztwie więzień? Co takiego działo się w sanockim Areszcie Śledczym przez lata? Organizowano tam przeróżne warsztaty, kwitła współpraca z lokalnymi instytucjami kultury, szkołami. O tym chciałem przypomnieć, ponieważ nie rozumiem tej całej demagogii, jaka wokół budowy więzienia w Sanoku nagle się rozpętała. Zakład, który powstanie przy ulicy Stróżowskiej, na który Ministerstwo Sprawiedliwości przeznacza 250 mln zł będzie jednym z trzech najnowocześniejszych w Polsce. Nie największym, bo przeznaczonym dla 1000 więźniów – wcześniej wspominaliśmy chociażby o Wrocławiu i Wronkach, tam te liczby są o wiele większe. I mogę zapewnić, że zakład w Sanoku zostanie wybudowany zgodnie z wzorami, stosowanymi w Europie i że będzie to jedna z najbezpieczniejszych jednostek penitencjarnych w kraju.
Kiedy jeden z sanockich zakładów trul, a może dalej truje, to wszyscy siedzieli cicho, bo szkoda miejsc pracy. Naprawdę bardziej niebezpieczne jest to, co wdychamy w Sanoku a nie więźniowie za murem. Na razie hipotetyczni.
W ciągu dwóch pierwszy miesięcy 2018 roku aż 32 więźniów oddaliło się bez pozwolenia z miejsca pracy poza terenem polskiej jednostki penitencjarnej. 22 zatrzymano, ale 10 ukrywa się przed policją – twierdzi money.pl
Jak będzie w Sanoku
A mnie nie przekonuje. Gdyby sprawa była tak jednoznaczna to:
1) Pani redaktor nie musiałaby prowadzić wywiadu w stylu redaktor Holeckiej podpowiadając rozmówcy argumenty wyłącznie „za”,
2) Pan pułkownik Grabek uświadomiłby kiepsko zorientowanym czytelnikom czym się różni areszt śledczy od zakładu karnego> I nie chodzi tylko o 10-krotnie większą liczbę osadzonych,
3) Nie tylko w Sanoku istnieją opory przed tą inwestycją. Podobnie jest w Brzegu pod Opolem, w mateczniku pana Patryka Jakiego, gdzie nawet działacze PiS odcinają się od tego pomysłu. Burmistrz (z PiS) godzi się na referendum.
Z „wywiadu” nie dowiedziałem się, dlaczego postanowiono już teraz zlikwidować areszt śledczy, zamiast poczekać do uruchomienia n owej placówki. Przypomnę że AS w Sanoku obsługiwał sądy i prokuratury w 6 powiatach. Oszczędności na które wskazywało Min. Sprawiedliwości mogą się okazać iluzoryczne, gdy trzeba będzie zwiększyć koszty podróży tymczasowo aresztowanych z aresztów w Rzeszowie czy Przemyślu do sądów w Sanoku, Krośnie czy Lesku.
A poza tym – jeżeli nowy ZK ma być budowany przez firmę wybraną w otwartym przetargu, to słabo brzmi argument że zarobią na tym miejscowi budowlańcy. Podobnie śmiesznie brzmią argumenty o aż (!!) 200 tys. zł wpływów do budżetu miasta, o miejscach pracy dla miejscowych i o atrakcyjnym terenie dla deweloperów i innych inwestorów !! Kuriozalne jest także traktowanie Sanoka jak miast, które słyną jedynie z więzień, np. Wronek.
Oczywiście w Brzegu nie protestują przed budową więzienia w Sanoku, ale u siebie, w Brzegu. Co ciekawe, tam istniejące więzienie ma zostać wygaszone dopiero po oddaniu nowego.
Ludźmi, którzy nie mają wiedzy łatwo manipulować. Strach to dobre narzędzie.
A pan pułkownik rzeczowo i jasno przedstawia sytuację. Mnie to przekonuje.