Indie można kochać albo nienawidzić
Kolebka wspaniałej cywilizacji, wyjątkowa mieszanka różnych kultur i religii. Indie kojarzone z jednej strony z biedą i przeludnieniem, z drugiej radością, tańcem, duchowością. O tym jakie są naprawdę, sanoczanie mogli dowiedzieć się podczas wtorkowego spotkania w Miejskiej Bibliotece Publicznej, na którym Tatiana Szurlej, mieszkająca od dwóch lat w Indiach, opowiedziała o własnych doświadczeniach i obserwacjach.
Tatiana Szurlej jest absolwentką krakowskiej szkoły indologii oraz filmoznawstwa. Naukowo zajmuje się kinem indyjskim. Pisze na jego temat w języku polskim, angielskim i hindi. Jest współautorką książki „Od Ramajany do Slumdoga. Filmowe adaptacje literatury indyjskiej”. Chętnie występuje publicznie, organizując pokazy zdjęć oraz prelekcje. Przez ostatnie lata często bywała w Indiach. Od dwóch lat mieszka tam i pracuje jako lektorka języka polskiego oraz tłumacz. Jej mężem jest Hindus.
Spory w nazewnictwie
Wiele kontrowersji wzbudza kwestia nazewnictwa mieszkańców Indii. Wyraz „hindus” zarezerwowany jest dla wyznawców hinduizmu, a przecież nie wszyscy w Indiach to wyznawcy tej religii. Indolodzy przez wiele lat próbowali wprowadzić słowo „indus”. Na darmo. W prawdzie w niektórych publikacjach pojawia się nazwa „indus”, jednak dotyczy to opracowań, w których ewidentnie „palce maczał” indolog. Przyjęło się zatem, że wyraz „hindus” pisany z dużej litery to mieszkaniec Indii, z małej – wyznawca hinduizmu, określany też hinduistą. Sporna kwestia w nazewnictwie dotyczy również przymiotników. Wyraz „indyjski” został wyparty przez przymiotnik „hinduski”.
Konglomerat wielu kultur
Polska jest krajem jednolitym kulturowo, stąd nieraz ciężko jest nam zrozumieć reguły panujące w Indiach. Tym bardziej, że w każdym regionie panują inne zwyczaje, inaczej się jada, słucha odmiennej muzyki. Indie są konglomeratem różnych kultur.
– Bardzo często ludzie pytają mnie czy mówię po indyjsku, albo potrzebują tłumacza indyjskiego. Wtedy pytam: „ale jakiego indyjskiego?” – opowiada pani Tatiana.
– Żeby to wszystko sobie uzmysłowić, należy myśleć o Indiach jak o Unii Europejskiej. Mamy pewne cechy wspólne, ale jest mnóstwo rzeczy które nas dzieli – dodaje.
Niektórych może więc dziwić dlaczego w jednych miastach przykładowo rok akademicki zaczyna się już w połowie sierpnia, w innych nieco później.
Slumsy atrakcją dla turystów
W wielu opracowaniach czy na blogach pojawia się informacja, że w Indiach śmierdzi. – Naprawdę nie – zapewnia pani Tatiana, dodając, że owszem w niektórych miejscach może nieprzyjemnie pachnieć, ale równie dobrze może to dotyczyć innych miast na świecie. Odnośnie biedy, jest zauważalna. W Bombaju znajduje się jeden z największych slumsów na świecie Dharavi. Ubóstwo z jednej strony przeraża, z drugiej wzbudza spore zainteresowanie, szczególnie wśród turystów. Coraz popularniejsza staje się organizacja wycieczek, podczas których przewodnikiem oprowadza zainteresowanych po slumsach. Taka wędrówka niejednokrotnie wywołuje skrajne emocje, a także burzliwe dyskusje. – Robienie z biedy atrakcji to dla mnie pójście o jeden krok za daleko – zaznacza pani Tatiana.
Edyta Szczepek
więcej w dzisiejszym TS
Ostatnie komentarze