Lawenda Zero Waste
Na deptaku powstała lawendowa kawiarenka. Ciastami z renomowanej cukierni i pachnącą kawą kusi sympatyczna Jola. Niewiele osób wie, że pani Jola wcześniej była… technikiem dentystycznym. Teraz spełnia swoje słodkie marzenia, o prowadzeniu klimatycznej kawiarenki. O swoich marzeniach, pracy i działaniach pro ekologicznych Jolanta Kikta opowiada Edycie Wilk.
Jak to się stało, że przebranżowiłaś się tak diametralnie?
Na początku rzeczywiście pracowałam jako technik dentystyczny, aż do urodzenia dziecka. Najpierw rok pracowałam w Łodzi i tam poznałam pierwsze sklepy zaopatrujące lekarzy i dentystów. To mi się bardzo spodobało. Wróciłam do Sanoka i od razu założyłam działalność gospodarczą i otworzyłam taki sklep. Początki były ciężkie, ale pracowałam również jako protetyk i dzięki temu udawało mi się utrzymywać sklep. Jednak kiedy urodziłam dziecko, okazało się, że ciężko było prowadzić trzy rzeczy jednocześnie: macierzyństwo, protetykę i sklep. Wybrałam macierzyństwo i sklep. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez lata. Jednak wiemy, że kiedy rozpowszechnił się Internet, nastąpiły zmiany. Sklepy internetowe, hurtownie zabrały klientów rożnym branżom. I mnie to dotknęło. Musiałam wymyślić coś innego.
Coś słodkiego.
Właśnie. Są trzy rzeczy, które uwielbiam: czytać, gotować i piec. W pierwszym momencie chciałam wynająć lokal z zapleczem do pieczenia, ale to mi się nie udało. Postawiłam wtedy na sprzedaż ciast renomowanych, z cukierni Keks, która piecze wszystko z naturalnych produktów. Dzięki temu mogę szczerze je polecać, podać skład i dokładnie opisać smak. Dodatkowo w kawiarence można poczytać. Powstała mała biblioteczka i kącik gier planszowych. Oczywiście zawsze można przyjść na kawę i ciastko ze swoją lekturą, niemniej głodnych i słodkości, i literatury zawsze mile witam.
Nowe przedsięwzięcie, nowe pomysły, a przy tym pewnie – trudności i wyzwania?
Wyzwaniem jest na przykład robienie kawy. Mam profesjonalny ekspres, ale chciałabym robić kawę tak, to robią mistrzowie bariści. Na razie nie jest źle, ale do mistrzostwa jeszcze mi daleko.
Twoja kawiarnia to nie tylko kawa i ciastka.
Ręcznie robione czekolady, konfitury, również różana, z ekologicznych upraw, czy ręcznie robiona biżuteria koralikowa lokalnej twórczyni.
Zauważyłam, że nie ma u ciebie plastiku.
Tak, mocno wspieram wszystkie działania pro ekologiczne i staram się być jak mniej śmiecącym miejscem na ziemi. Jeżeli kubki jednorazowe – to tylko papierowe. Poszłam jeszcze krok dalej. Polskie Stowarzyszenie Zero Waste wraz z inicjatywą Oddam Odpady ogłosiło akcję ,,Z własnym kubkiem”, by zachęcać właścicieli lokali i klientów do używania kubków wielorazowych. Bardzo mi się spodobał ten pomysł i wzięłam w nim udział. Można u mnie kupić kawę do swojego pojemnika. Kawa wtedy jest o złotówkę tańsza. Może to niewielki gest, ale wierzę, że choć trochę przyczyni się do zmniejszenia produkowanych śmieci. Teraz kubki, termosy są dostępne na każdym kroku, może warto przemyśleć swoje nawyki i zamiast kupować w plastikowych kubeczkach napoje, warto się przestawić na „sprzęt” – wielorazowego użytku. Mam jeszcze w planie pozbycie się wszystkich plastikowych toreb reklamowych. Zamiast tego będą papierowe, może ciut droższe, ale papier jest najbardziej ekologicznym opakowaniem.
Plany?
Szykuję się do sezonu letniego, turystycznego. Od jakiegoś czasu zaczęłam lokal otwierać w niedzielę, co się okazało strzałem w dziesiątkę. Naprawdę niewiele lokali poza sezonem jest otwartych w wolne dni. Okazuje się, że w niedzielę mam mnóstwo gości, którzy potrafią przy kawie, herbacie i ciastku gawędzić do późnych godzin wieczornych. Mówi się o tym, by deptak ożywić, ale… Kiedy klient nie ma dokąd pójść, to nie przychodzi…
Czego byś oczekiwała od władz miasta, by pomoc przedsiębiorcom w Sanoku?
Nie powiem, ze obniżenia czynszu, bo to niemożliwe. Marzą mi się cotygodniowe kameralne koncerty na rynku. Może nawet bez nagłośnienia… Mamy tylu sanockich twórców, szkołę muzyczną, artystów. Czy nie można zorganizować ich mini koncertów? Podejrzewam, że wielu sanoczan z chęcią wypije kawę, zje ciastko, deser słuchając Łukasza Sabata, Matragony czy Angeli Gaber. Nie trzeba discopolo, by przyciągnąć ludzi na Rynek i deptak, ale coś powinno się robić. Uważam również, że miasto źle zrobiło, zasypując fundamenty kaplicy odkrytej na placu Świętego Michała. Gdyby mury i odkryte inne zabytkowe elementy przykryć odpowiednim materiałem, jakiegoś rodzaju pleksą, byłaby to wielka atrakcja, przyciągająca turystów do Śródmieścia, a tak – zwykle idą do skansenu i do zamku, rzadko zaglądając w inne rejony miasta.
Ostatnie komentarze