Katarzyna Rakoczy olimpijka w pełnym wymiarze

 

Z wizytą w I LO
Moc twórcza i odkrywanie słów

Niejeden raz na łamach „Tygodnika Sanockiego” pisaliśmy o I Liceum Ogólnokształcącym jako o „wylęgarni” olimpijczyków. Temat kontynuujemy. Przedstawiamy finalistkę olimpiady, tym razem z języka polskiego. Katarzyna Rakoczy jest dopiero w II klasie, a już ma maturę z języka polskiego „w kieszeni”. Matura ustna i pisemna, podstawowa i rozszerzona, dzięki olimpiadzie – to już przyznane 100 punktów.

 

– Kasiu, matura z języka polskiego zaliczona, olimpiada to dodatkowe punkty, przy ubieganiu się o miejsce na studiach związanych z językiem polskim skorzystasz z tych przywilejów?

– Oczywiście cieszę się z powodu już zaliczonej matury, ale co do studiów, to jeszcze nie zdecydowałam. Uczę się w klasie o profilu biologiczno-chemicznym, więc nie jestem pewna, czy olimpiada z języka polskiego „zapunktuje” na studiach biologicznych.

– Masz wiele zainteresowań. Skąd u ciebie takie zamiłowanie do literatury?

– Przychodzi mi na myśl cytat ze „Sklepów cynamonowych”: „Materia posiada nieskończoną płodność i niewyczerpalną  moc twórczą i zarazem uwodną siłę pokusy, która nas nęci do formowania”. I to jest właśnie magia literatury, ta magia słowa. To, że słowo, którym posługujemy się na co dzień, może stać się częścią człowieka, tym, co podnosi ludzi, buduje narody. Magia. Potem wchodzimy w poetykę lingwistyczną, która pokazuje, że słowo jest materią samą w sobie niezbadaną, której nikt nie jest w stanie w pełni odkryć. Bardzo podoba mi się ta nieskończoność i to odkrywanie słów wciąż na nowo.

– Przybliż nam, jak wyglądają olimpijskie, językowe zmagania.

– Pierwszym etapem jest napisanie pracy. Ta praca jest wysyłana do Rzeszowa i recenzowana przez komisję. Kiedy przejdzie się ten etap, jest etap pisemny. To jest cztery godziny pisania rozprawki lub analizy i interpretacji, do wyboru. Następnie jest test gramatyczny, który uwzględnia również archaizmy, odmianę staropolską. Po tym zakwalifikowałam się do etapu ustnego. Etap ustny mnie przeraził, bo niektórzy wychodzili stamtąd z płaczem, jednak znów mi się udało. Po etapie ustnym okazało się, że jestem trzecia w województwie! To był szok!  Konstancin Jeziorna gościł mistrzów języka polskiego przez trzy dni. Pierwszy dzień to był przyjazd i oswojenie się z miejscem i wydarzeniem, a dzień drugi to było 5 godzin pisania. Wyjątkowo stresujący był moment, kiedy osoba z komisji czyta pytania i wtedy chwilowa pustka w głowie, panika, czy ja coś wiem? Ogromne napięcie wędrujące po umyśle, ale kiedy już dostaje się pytania na kartce, napięcie opada i zaczyna się pisać…  W zawodach ogólnopolskich większość uczestników uczyło się przez trzy lata praktycznie tylko języka polskiego i historii, a ja po pierwsze jestem dopiero w drugiej klasie, a po drugie nie na profilu humanistycznym. Olimpiada na szczeblu krajowym to był dla mnie stres.  Najtrudniejszy moment to było stanąć przed trzyosobową komisją – to chyba gorzej niż jak stanąć przed komisją maturalną. Trzy pytania, brak czasu na przygotowanie! Stres!

– Kochasz literaturę, wypowiadasz się poprawnie, a na co dzień? Czy używasz skrótów, które dominują w języku nastolatków?

– Nie, staram się zawsze być poprawna, ale tego nauczyła mnie mama. Poprawność językową wyniosłam z domu. Moja mama, nauczycielka języka polskiego dbała o to, by w domu wyrażać się zawsze poprawnie. Od mamy też zaczęła się miłość do literatury i wrażliwość na słowo. Już jako ośmiolatka czytałam lektury gimnazjalistów. Wszystko przez mamę!

– Niedługo wakacje, jakie masz plany?

– Będę przygotowywać się do olimpiady z biologii, w której wezmę udział we wrześniu.

***

Polonistka Krystyna Wojtowicz przygotowywała Kasię do olimpiady:
– Jestem bardzo dumna ze swojej uczennicy! Dla Kasi nie ma tematu, którego by nie chciała zgłębić. Doskonale sobie radzi z metaforą, wyciąga świetnie wnioski. Kasia ma szeroką wiedzę, którą rozwija we wszystkich kierunkach. Cieszę się. kiedy Kasia bierze udział w lekcjach i wnosi do klasy powiew wysokiej kultury w sposobie mówienia. Kiedy Kasia zaczyna mówić, klasa zawsze się wycisza. W dzisiejszym świecie zdominowanym przez slang, Kasia bardzo się wyróżnia. Jej prace lubię sobie zostawić na koniec, jako deser. Marzę o tym, by podjęła studia związane z językiem polskim. Ma wrodzony dar, który chciałabym, by pielęgnowała i zarażała innych miłością do języka. Dodam jeszcze, że rodzice Kasi również ją bardzo wspierali, chociażby tata, który przyjeżdżał do szkoły po tony tomów, które Kasia musiała przeczyta
. I oczywiście nasz pan dyrektor, Robert Rybka, który wspiera wszystkich olimpijczyków, monitorował postępy Kasi. W przyszłym roku Kasia jeszcze raz będzie brała udział w olimpiadzie z języka polskiego, ale też pan dyrektor będzie ściskał kciuki, ponieważ Kasia postanowiła sprawdzić swoją wiedzę biologiczną na olimpiadzie, do której to on – od lat z powodzeniem – przygotowuje uczniów. Katarzyna to olimpijka w pełnym wymiarze!

Edyta Wilk