W świecie pełnym skarbów. Rozmowa z Mieczysławem Skowrońskim
Spacer po lesie kojarzy nam się z relaksem. I tak jest! Relaks Mieczysława Skowrońskiego, często spacerującego po polach i lasach, niekiedy łączy się z odkrywaniem skarbów. Tak było kilkanaście dni temu, kiedy odnalazł skarb sprzed 3000 lat. Spacer po Białej Górze okazał się spełnieniem marzeń pana Mieczysława.
Zanim „dokopiemy się” do skarbu, proszę opowiedzieć o początkach amatorskiej przygody z archeologią.
Początki, jak to początki. Jako dziecko po prostu lubiłem kopać, chodzić za dziadkiem, który orał ziemię, i zaglądać, czy aby coś nie wyszło na wierzch. Początki to były podkowy, kawałki ceramiki. Jednak połknąłem bakcyla i już jako dorosły człowiek zamarzyłem o wykrywaczu metali. Pracowałem wtedy w Stomilu, jako laborant, i poprosiłem techników, by mi pomogli. Tak chyba powstał pierwszy wykrywacz metali w Sanoku. Nie był on dopracowany. Czasami w terenie „szalał”, więc jakiś czas później wnioskowałem o pożyczkę w kasie zapomogowo-pożyczkowej i kupiłem profesjonalny wykrywacz. Pamiętam, kiedy żona zadzwoniła do mnie, do pracy, że wykrywacz został dostarczony – nie mogłem doczekać się końca zmiany. Kilka lat wędrowałem z wykrywaczem, ale później na jakiś czas odłożyłem hobby na półkę. Zmiany w życiu, wyjazd za granicę, kupno domu i kredyt zmusiły mnie, tak jak wielu Polaków, do tej decyzji. W Anglii na początku miałem ciężką pracę , na budowie, ale później udało mi się to zmienić. Nauczyłem się języka i kiedy dzieci podrosły, odkurzyłem wykrywacz metali.
W Anglii bez problemu można odkopywać zabytki?
W Anglii prawo jest inne. Współpracuje z British Museum. Ta współpraca wygląda w ten sposób, że rzeczywiście nie ma ograniczeń co do poszukiwań. Kiedy znajduję np. monety, zanoszę je do muzeum i tam specjaliści je oceniają. Kiedy okazy są cenne dla muzeum, proponują mi zakup. Połowa pieniędzy trafia do mnie, a połowa do właściciela pola, na którym je znalazłem. Wszyscy są zadowoleni. Jeżeli muzeum nie jest zainteresowane, wystawia certyfikat, dzięki któremu mogę znalezione monety swobodnie przewieźć przez granicę lub odsprzedać. W Polsce wygląda to zupełnie inaczej. Wszystko, cokolwiek znajdziemy, powinniśmy oddać za darmo do muzeum. Muzeum może zwrócić się do Ministerstwa Kultury i Sztuki o nagrodę. To powoduje, że ludzie po cichu „szabrują”…
Pan jednak wszystko oddaje do muzeum.
To jest moja pasja. Nie potrafiłbym inaczej. Co to za radość, znaleźć coś, schować za szybkę i nie pokazać tego światu? Dzięki znaleziskom pogłębia się również moja wiedza historyczna. Każda znaleziona moneta to przeczytana książka o cesarzu, dla którego była środkiem finansowym. Ja się śmieję, że historię cesarstwa rzymskiego mam lepiej opanowaną, niż naszych polskich królów..
Regularnie pan kopie w okolicach Sanoka.
Tak. Przyjeżdżam na razie do Sanoka na dwa miesiące urlopu. Jesienią i na wiosnę. Czas ten wykorzystuję na wędrowanie po okolicy. Dzięki poznaniu Piotra Kotowicza, mam rozeznanie, gdzie może być coś starszego niż akcesoria z pierwszej czy drugiej wojny światowej. Choć i te bywają wartościowe i ciekawe. Jeszcze kilka lat i na emeryturze planuję zostać w Polsce. Okoliczne lasy i pola będę przemierzał z ogromną radością.
Najciekawsza rzecz, jaką pan wykopał, oprócz oczywiście ostatniego skarbu?
Wiele tego było. Różne rzeczy znalazłem: od motyk i podków po np. czerpak zrobiony z drutu, który naprawdę wyglądał śmiesznie. Ciekawe były rzeczy z okopów wojennych. Żołnierze robili np., z braku materiałów, zapalniczki czy pudełka na zapałki z łusek. Kiedy wędrowałem i znajdowałem dzwoneczki czy ozdoby końskie z mosiężnej blachy, zastanawiałem się, skąd ludzie brali materiał i kiedyś znalazłem odpowiedź. Znalazłem łuskę (dużą), z której fragmenty były powycinane. Co się okazuje, kiedyś ludzie nie marnowali żadnego materiału. Z takich łusek robili np. ozdoby, zapięcia czy łyżki. Przy karczmie w Bukowsku znalazłem podstawki na świeczki z takich łusek. Ludzie kiedyś recykling mieli szeroko rozwinięty. Poza tym wszystko było wykonywane z naturalnych rzeczy. Dlatego z ziemi wydobywamy metal czy porcelanę. Skóra, tkaniny, drewno ulegało naturalnemu rozpadowi.
Skarb pan znalazł, a następne marzenie?
Znów skarb! Marzy mi się znalezienie celtyckich monet. To, co do tej pory osiągnąłem, to jest bardzo dużo, ale te celtyckie monety mnie kuszą!
Rozmawiała Edyta Wilk
Ostatnie komentarze