Folkowisko po raz dziewiąty, wciąż najlepsze
Koncerty, rajdy, warsztaty, wycieczki piesze i rowerowe, interesujące spotkania i regionalne jedzenie – tak w skrócie można podsumować Folkowisko – Festiwal Kultury Pogranicza, które odbyło się w miniony weekend w Gorajcu. Tegoroczna odsłona Festiwalu Kultury Pogranicza ściągnęła do małej wioski na Podkarpaciu tysiące ludzi, nie tylko z Polski.
Historia Folkowiska sięga ślubu Mariny i Marcina Piotrowskich, którzy chcieli swoim znajomym i przyjaciołom z całego świata pokazać polskie, dawne wesele. Pierwsze Folkowisko było spotkaniem w większości bliskich znajomych, ale na następne zaczęli znajomi zapraszać swoich przyjaciół. I tak rodzinne wydarzenie rozrosło się do wymiarów najlepszego na świecie festiwalu. Głównym zadaniem Folkowiska jest pokazanie kultury i powrót do korzeni. Tematem przewodnim w tym roku były „Dziady”, więc dziadowskie historie towarzyszyły wszystkim podczas festiwalu.
Swoje gawędy snuli między innymi Paweł Sołtys znany jako Pablopavo, Dziadek Olek czy Andrzej Potocki, który festiwalowych słuchaczy oczarował Bieszczadami.
Folkowisko to również wielkie warsztatowisko. W tym roku odbyło się ponad sto różnych warsztatów. Goście festiwalowi mieli możliwość uczenia się gry na lirze korbowej lub skrzypcach. Okazało się, że niektórzy lirnicy, swoje instrumenty kończyli robić kilka dni przed samym festiwalem. Niemniej po warsztatach, wszyscy razem zagrali wspaniały koncert w Gorajeckiej Cerkwi. Oprócz nauki na instrumentach folkowiczanie uczyli się śpiewu z Jagą Szeptalin, Michałem Patykiem, Kamilą Różańską czy z Pawłem Grochockim oraz tańca z Katarzyna Chodoń. Konrad Smoliński zapoznał chętnych ze wzorami pogranicza i uczył pisania wzorów ludowych. Odbywały się również warsztaty garncarskie, introligatorskie, szydełkowania, zielarskie i wiele, wiele innych. Stałym elementem Folkowiska jest również odtańczenie poloneza, po ostatnim sobotnim koncercie. W tym roku polonez odtańczyło prawie sto par.
Niezastąpionym elementem festiwalu jest Dzieciowioska, gdzie maluchy w liczbie ponad dwustu również uczyły się rozmaitych, nowych rzeczy. Niemniej najbardziej czekały na wojnę balonową. Po wojnie miały za zadanie ubrudzić się, bo konkurs na najbrudniejsze dziecko jest również stałym elementem festiwalu. Folkowisko to jedno z niewielu wydarzeń, gdzie dzieci są wyjątkowo zaopiekowane i maja zapewnione twórcze zajęcia przez cały dzień. Zajęcia były tak absorbujące, że niektórym rodzicom trudno było maluchy zwabić na obiad. Dzieci również dopieszczono muzycznie i koncert dla nich zagrały wyjątkowe Czereśnie.
Muzyka jest nieodłącznym elementem festiwalu i tej w tym roku nie brakło. Już od piątku „parkiet” był pełen. W piątek, wieczorny blok koncertowy rozpoczęła Monika Kowalczyk. Ta niezwykła, świdnicka wokalistka już kolejny raz zaszczyciła Folkowisko swoim głosem. Klimatyczny występ transmitowany był na żywo w Polskim Radiu Rzeszów. Wokalistka zadedykowała jeden z utworów – „Sepia” – zmarłemu niedawno Rafałowi Potockiemu (urodzonemu w Sanoku) , który jako dziennikarz Radia Rzeszów widział w osobie artystki ogromny potencjał. Od dawna planował zorganizować jej koncert. W tym roku Folkowisko uczciło jego pamięć realizując ten plan.
Hańba, Pavlopavo i ludziki, Joryj Kloc, Ogenj, Dziady Kazimierskie i energetyczny Żywiołak pozytywnie doładowali folkowiczan muzyką. Od czwartku do soboty muzyka folkowa mieszała się z bardziej współczesnym brzemieniem, natomiast niedziela to był powrót do tradycji. Zdzisław Kwapiński, Markowianie, Małe piwko, Nad Brusienką w tradycyjnych strojach i z przyśpiewkami na ustach przenosili uczestników w czasy pradziadków.
Folkowisko to również działania pro-ekologiczne. W tym roku folkowiczanie starali się uniknąć plastiku i większość korzystała z naczyń swoich własnych, wielorazowych. Sanockim akcentem na folkowisku była Booku.pl o której pisaliśmy niedawno w rubryce „Oko na przedsiębiorczych” oraz Arek Andrejkow, który namalował rysia na gorajeckim Eko-szlaku. Dlaczego Rysia? By swoim deskalem opowiedzieć historię wolnego rysia, Bohuna. Kilka lat temu w siatkę grodzeniową w Gorajcu zaplątał się ryś. Chciał się uwolnić i doprowadzony do desperacji próbował odgryźć sobie nogę. Przewieziony do lecznicy w Przemyślu wyzdrowiał po amputacji. Jak media donoszą chcieli mu zrobić protezę. Opiekun nie wyraził zgody, bo proteza drapieżnikowi mogła by przeszkadzać. Bohun jako ryś wolny nauczył się chodzić na 3 łapach. Ponoć żyje teraz w pół dzikim stanie gdzieś w okolicy Białowieży.
Cztery dni festiwalu minęły szybko. Na koniec słowa Adama z Czechowic-Dziedzic, uczestnika, który skierował je do twórców festiwalu Mariny i Marcina Piotrowskich:
„No i tak… dwa dni potrzebowałem na ogarnięcie się, bo ciągle myślami człowiek był w Gorajcu. Chyba po prostu za rok zostanę na dłużej. I wrócę dopiero w poniedziałek. A i w wcześniej przyjadę. Żeby to wszystko trwało dłużej.
Chociażby dla tego widoku nocnego nieba, które u Was wygląda tak że człowiek widzi, że faktycznie znajduje się na wielkim statku kosmicznym pędzącym przez otchłań kosmosu. Cudowny widok, dostępny jedyne na takich terenach. U mnie w Czechowicach dawno już nikt takiego nieba nie widział.
A żeby postawić kropkę, powiem że jeden z Portugalczyków, Andre powiedział mi po polonezie w sobotę (właściwie to już w niedzielę : ) że od dwóch lat mieszka w Polsce, ale dopiero w ten weekend kiedy pojechał do Was, na Folkowisko, poczuł się jakby znowu był u siebie w domu, w Portugalii. I to powiem Ci, były naprawdę poruszające słowa z ust obcokrajowca.
Tyle z mojej strony! Raz jeszcze dzięki! No i cóż mi pozostaje powiedzieć. Widzimy się za rok w tym samym miejscu. Tak długo jak będziecie organizowali festiwal, tak długo będę do Was jeździł. Bo warto. Jest pięknie.”
Było pięknie, Radio Biwak opowiadało o wydarzeniu na falach radiowych, a „Tygodnik Sanocki” miał przyjemność patronować temu wyjątkowemu festiwalowi. Ekipa festiwalu już teraz zaprasza za rok. Będzie to jubileuszowa edycja festiwalu „Wehikuł czasu”. Urlopy wypada zaplanować od 9 do 12 lipca.
Ostatnie komentarze