Finezyjnie na talerzu
Od ponad miesiąca na terenie uczelni działa „Finezja”. Restauracja może się wydawać, jedna z wielu innych podobnych, lecz kiedy bliżej poznałyśmy historię kucharzy, okazało się, że to naprawdę dziewczyny z… chochlami! O zamieszaniu, nie tylko w zupie opowiada Barbara Dąbrowska.
Działacie od kilku tygodni, skąd pomysł na otworzenie restauracji w czasie, kiedy studenci praktycznie wyjechali.
To była potrzeba chwili. To, że studentów nie ma, nie oznacza tego, że głodni sanoczanie do nas nie zaglądają. Poza tym, mamy kilka tygodni na wdrożenie się. Wcześniej pracowałam z dziewczynami w ośrodku w Zboiskach. Tworzyłyśmy zgrany team i kiedy tak się złożyło, że odeszłyśmy z pracy, pomyślałyśmy, że może uda nam się stworzyć coś podobnego. Wszystkie trzy kochamy gotować. Mało tego, lubimy swojskie, polskie dania i bez chochli w ręku trudno nam przeżyć dzień. Dostałyśmy możliwość otworzenia lokalu na terenie uczelni PWSZ w Sanoku, zaciągnęłam kredyt ze środków unijnych na otworzenie działalności i tak właśnie się zaczęło.
Rozumiem, że stawiacie na finezyjne swojskie jedzenie?
Tak, chcemy właśnie, żeby było swojskie, polskie, a przede wszystkim zdrowe i smaczne – gotowane i bez chemii. Mimo, że też są tu fast foody, jak zapiekanki i hamburgery chciałybyśmy by to było dobre. Po prostu studenci też wymagają takich rzeczy jak hamburger czy kanapka. W ofercie mamy również zdrowe sałatki, ponieważ coraz więcej ludzi pragnie się teraz zdrowo odżywiać. Codziennie oferujemy też dwa dania obiadowe- zestaw dnia. W naszym menu są również desery, kawa, herbata. Ceny myślę, że są dość odpowiednie, bo nie chciałyśmy też niczego drożej ze względu na studentów uczelni. Niestety w tym roku wszystko podrożało, a wiadomo, że jeśli chcemy zdrowe jedzenie, to musimy kupić świeże warzywa i owoce, a ceny wzrastają. Nie chcemy też korzystać z przypraw typu maga, czy kostki rosołowe. Stawiamy na prawdziwe, naturalne składniki. Najważniejsze by było jak najmniej tej chemii. Myślę, że studenci i nie tylko, docenią proste domowe obiady, zupy na wywarach z jarzyn i desery prosto z piekarnika.
Czy wystąpiły jakieś trudności w zakładaniu działalności?
Oczywiście, jest to dosyć trudne, jeśli spojrzeć na to ogólnie. Myślę, że to jak z gotowaniem. Mimo korzystania z przepisu, warto jest czerpać z doświadczenia osób starszych, znających temat. Ja sama nie znałam się na tych różnych sprawach związanych z zakładaniem działalności.. Usługi profesjonalistów są bardzo pomocne i bardzo wszystko ułatwiają. Korzystamy z usług biura rachunkowego i dzięki temu o wiele spraw dbają profesjonaliści, a ja spokojnie mogę zając się gotowaniem, które kocham.\
Jak z klientami, w tak krótkim okresie działalności?
Jesteśmy nowo otwartym lokalem i niewiele ludzi jeszcze o nas wie. Mało kto też wie, że przyjmujemy klientów spoza terenu uczelni oraz możemy przyjmować również większe grupy, z wcześniejszym uprzedzeniem nawet kilkudziesięciu osobowe. Otwarcie Finezji odbyło się również poza sezonem, więc byłyśmy przygotowane na to, że początkowo będzie mało klientów. Jednak czerwiec pokazał, że jest zapotrzebowanie na taką działalność. Myślę, że od października będzie dużo lepiej. Napłyną studenci, których jest tu dosyć sporo, więc jesteśmy dobrej myśli, a teraz trzeba po prostu przetrwać ten początkowy okres. Mamy nadzieję, że turyści również nas znajdą. Zawsze początki są najtrudniejsze, tak sobie powtarzam, ale wierzę, że w przyszłości będzie lepiej.
Wasza działalność opiera się również o wytyczne Sanepidu.
Tak, i od razu powiem, że Sanepid nie takli straszny jak go malują! Lokal w którym znajduje się Finezja był budowany z myślą o tym, że będzie tu restauracja. Oczywiście musiałyśmy wiele rzeczy dokupić i dostosować do wytycznych Sanepidu. Lokal ogólnie jest ładny, gościom się podoba. Jest przestronnie i estetycznie.
Postrzega pani Sanok jako przyjazny dla przedsiębiorców?
W Sanoku brakuje klubu przedsiębiorców. Może przy Urzędzie Miasta dałoby się otworzyć coś w tym stylu? Zakładając własną działalność chciałby człowiek dopytać się doświadczonych przedsiębiorców o szczegóły. Może taki klub by to umożliwił. W Sanoku widzę, że jest coraz większe zapotrzebowanie na lokale gastronomiczne. Ludzie coraz częściej wolą wyjść zjeść coś na mieście, niż ugotować samemu w domu, ponieważ każdy jest zajęty i nie ma czasu. Dodatkowo, jeżeli jedzenie jest takie jak u mamy, ceny umiarkowane, to ludzie doceniają te chwile, kiedy mogą spokojnie usiąść i w oczekiwaniu na posiłek porozmawiać w spokojnym miejscu, do którego zapraszamy.
Rozmawiała Edyta Wilk
Powodzenia dziewczyny!