Sebastian Brożyna – artysta z odzysku
Sebastian Brożyna, sanoczanin, jako artysta debiutował uczestnicząc w wystawach jeszcze w trakcie studiów. Niebawem publiczność będzie miała możliwość pooglądać dzieła artysty podczas indywidualnej wystawy. Dlaczego „Artysta z odzysku”? Głównie z dwóch powodów. Po pierwsze 12 lat nie tworzył, po drugie przy tworzeniu dzieł używa produktów z odzysku, nadając obrazom przestrzenną formę.
Opowiedz o swojej nieco zawiłej drodze do malarstwa.
Moja droga do malarstwa i w ogóle do sztuki jest dość nietypową historią, chociaż od dziecka przejawiałem artystyczne zapędy i talenty to nigdy na poważnie nie wiązałem swych życiowych planów z zawodem artysty. Sam siebie nazywam artystą z odzysku, wspominając jakimi ścieżkami dobrnąłem do etapu na którym jestem teraz.
Kiedy zdałem maturę nie bardzo wiedziałem co chcę w życiu robić. Na studia nie miałem ani pomysłu, ani pieniędzy i wtedy dopadła mnie tzw. zasadnicza służba wojskowa i gdy po roku opuściłem mury jednostki wojskowej we Wrocławiu, stwierdziłem , że muszę odreagować i chcę studiować. Akurat wtedy otwierano po raz pierwszy nabór na Edukację Plastyczną przy PWSZ w Sanoku. Na egzamin poszedłem dosłownie z marszu kompletnie nieprzygotowany z dwoma ołówkami w dłoni i zdałem.
I tak to się zaczęło?
Tak, poznałem wtedy niezwykłych wykładowców oraz wielu wspaniałych przyjaciół, potem były studia magisterskie w Rzeszowie i dyplom z malarstwa w pracowni profesora Stanisława Białogłowicza. Mniej więcej zaraz po obronie znowu stanąłem przed pytaniem, co robić i z czego żyć. W tym samym czasie założyłem rodzinę, wraz z żoną zaczęliśmy budować dom, na świat przyszła pierwsza córka. Proza życia odepchnęła sztukę na boczny tor – przestałem malować.
Mówiąc szczerze straciłem wiarę w sens uprawiania malarstwa i jakichkolwiek sztuk plastycznych. Zwróciłem się dość mocno w stronę muzyki , były takie lata, że utrzymywałem się wyłącznie z bycia gitarzystą który potrafił zagrać wszędzie i wszystko: od wesela po koncert rockowy. To były szalone lata gdzie więcej było pracy niż snu, co zresztą odbiło się na moim zdrowiu, ale gdzieś tam podskórnie ciągle tętniła tęsknota za zapachem farby, za tym dreszczykiem, który przebiega przez ciało gdy tworzymy coś od zera.
Wiem, że pracowałeś również jako listonosz?
Tak, pracę na poczcie rozpocząłem podczas ostatniego roku studiów z myślą, żeby sobie dorobić, a utknąłem tam na 8 lat. Niestety transformacja jaka zaszła w tej firmie spowodowała że pracownicy zaczęli być traktowani jak tryby w maszynie – była to mocno wyczerpująca praca. Zwolniłem się i jakiś czas potem będąc bezrobotnym zająłem się stolarstwem i wytwarzaniem pojedynczych ręcznie robionych mebli drewnianych.
Godzinami przesiadywałem w garażu budując z mozołem kredensy, komody czy witryny. Kilka mebli udało się sprzedać – do dziś mam kontakt z ludźmi do których te meble trafiły i nadal im służą. Dziwnym zrządzeniem losu w roku 2017 rozpocząłem pracę w firmie zajmującej się produkcją drewnianych artykułów dla plastyków i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. W roku 2018 podczas wakacji w Gdańsku zobaczyłem w tamtejszym Muzeum Narodowym obraz Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny” i doznałem wstrząsu, czegoś w rodzaju olśnienia: coś mi podpowiadało, że znów chcę malować. Pierwsze obrazy pokazałem biorąc udział w akcji charytatywnej „Dla Ani”, organizowanej Przez BWA w Sanoku. Jeden obraz został zakupiony do prywatnej kolekcji w Norwegii, potem zostałem zaproszony do zbiorowej wystawy „Miasteczko” podczas której zaprezentowałem 5 obrazów.
Obecna wystawa – moja pierwsza indywidualna – to coś w rodzaju podsumowania pomostu pomiędzy tym co zaczęło się kiedyś, a tym co jest teraz i co jest wyrazem moich obecnych poszukiwań. Jednocześnie nadal zajmuję się muzyką, działając przy projekcie o nazwie „Zespół Niespokojnych Słów”. Taki właśnie ze mnie artysta – z odzysku.
Urodziłeś się w Sanoku, tutaj mieszkasz. Jako artysta co byś chciał w okolicy zmienić?
Obwodnica już się buduje więc jest super. W sumie Sanok jest dobrym miejscem do życia. Czego mi tu brakuje? Mediów. Na sanockim rynku tylko „Tygodnik” radzi sobie z informacją i powiadamianiem o lokalnych imprezach. Do niektórych mediów strach iść i prosić o promocję. Każdy z nas, twórców nastawiony jest na odbiór krytyki, ale często natrafiamy na bezpodstawny hejt.
Krytyka musi być konstruktywna i rzeczowa wtedy to daje pole do dialogu i konfrontacji. Na plus jest strona internetowa „Tygodnika”, która robi się coraz bardziej przejrzysta. Brakuje jeszcze lokalnej telewizji lub radia. Ostatnio, kiedy byłem na wernisażu w Brzozowie, mediów była duża ilość, tu w Sanoku na wernisaże przychodzi czasem po kilka osób?
Jak myślisz dlaczego? Jak to zmienić?
Nie wiem. Może ludzie boją się artystów, kojarzą ich z ludźmi bujającymi w obłokach, rozczochraną fryzurą i nałogiem w parze. Fakt, że artyści to wrażliwi ludzie i często towarzyszy im jakiś nałóg, ale nie ulegajmy stereotypom. Większość artystów to normalni ludzie, którzy pracują po 8 godzin, mają rodziny, zajmują się odrabianiem lekcji z dziećmi, a potem wykupują czas na wyrażenie swoich fantazji, przemyśleń czy jak to się mówi, wyżycie artystyczne. Ja to dokładnie widzę. Na przestrzeni tych dwunastu lat, kiedy nie malowałem często myślałem o tym po co łapać za pędzel? Jednak gdyby tam myśleli inni twórcy, nie mielibyśmy co podziwiać. Czym cieszyć oko. Pozostaje mi tylko zaprosić wszystkich do „Puchatka”, by sami ocenili moją twórczość.
Rozmawiała Edyta Wilk
Sebastian Brożyna
Urodzony 1979 roku w Sanoku. Absolwent PWSZ w Sanoku (licencjat z malarstwa w pracowni Antoniego Nikla 2005 r.). Dyplom z malarstwa w pracowni profesora Stanisława Białogłowicza uzyskał w roku 2007 (Instytut Sztuk Pięknych, Uniwersytet Rzeszowski).
Uprawia malarstwo olejne i techniki własne. Zajmuje się także grafiką (druk wypukły).
Autor, gitarzysta, kompozytor, samozwańczy poeta. Członek grupy efemerydy – Grupa 110 oraz twórca „Zespołu Niespokojnych Słów”. Mieszka, pracuje i tworzy w Zabłotcach k/Sanoka. Prace w zbiorach prywatnych w Polsce, Niemczech i Norwegi.
Udział w wybranych wystawach zbiorowych:
Kwiecień 2005 – „Hybryda” Klub Pani K. Sanok
Maj 2005 –„Grupa 110” Biblioteka Muzyczna Rzeszów
24.03.2019 – Aukcja Charytatywna „Dla Ani” BWA Sanok
28.06-30.08.2019 – „Miasteczko” BWA Sanok
Ostatnie komentarze