Bolesław Błaszczyk światowej sławy muzyk gościem Tygodnika Sanockiego
Ojczyzna jest również pojęciem mentalnym, niekoniecznie związanym z miejscem urodzenia
Bolesław Błaszczyk to światowej sławy muzyk. Szerszej publiczności na pewno rozpoznawalny z gry na wiolonczeli od 2000 r. w komediowym kwartecie smyczkowym Grupa MoCarta, znanego poza Polską jako The Moz’art Group. Zespół był nagrodzony w 2010 przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za zasługi dla kultury polskiej, występował w 40 krajach świata prezentując swą sztukę m.in. na dwóch Wystawach Światowych w Aichi (2005) i Saragossie (2008), ostatnio zaś w sezonie 2018/19 w cyklu 65 występów w paryskim Theatre Bobino. Regularnie i intensywnie koncertujący polski zespół w 2019 został nominowany do dorocznej francuskiej nagrody teatralnej „Les Molieres”. Grupa MoCarta to tylko promil twórczości muzyka. Ostatnio Bolesław Błaszczyk wydał płytę w 2020 r. Suede Love Never Dies, której fragmenty były nagrywane w Sanoku. Płyta uzyskała świetne recenzje – „sekret kryje się w utajonych związkach, niedopowiedzeniach, w przestrzeni na domysł i przeczucie”. Zaprosiliśmy artystę na rozmowę, by opowiedział co jeszcze przyciągało go do naszego królewskiego miasta.
Na książeczce dołączonej do płyty, można zobaczyć fotografie Sanoka proszę nam zdradzić, co łączy pana z Sanokiem.
Mimo że jestem Warszawiakiem czuję czasem jakbym był „stąd”, sanoczanie są wśród bliskich mi osób, odczuwam z nimi pokrewieństwo duchowe, przy nich jestem swobodny, jestem sobą. Nie umiem powiedzieć dlaczego. Oto fakty: już jako nastolatek, przeglądając czasopismo Nowy Wyraz z 1976 roku odkryłem dla siebie fantastyczny świat Zdzisława Beksińskiego. Założycielką i długoletnią adminką znakomitego fanpage’u naszego zespołu (już na przełomie wieków!) była utalentowana sanoczanka, Bożenka Wojtas. Z innym artystą i przyjacielem o sanockich korzeniach, Maćkiem Łabudzkim, przez kilka lat prowadziliśmy w Otwocku alternatywną biuro/galerię. Dominik Wania uczy jazzu Michała, chłopaka mojej córki Barbary, która zresztą nagrała swą pierwszą płytę Land Art właśnie w Sanoku. Z Brzozowa pochodzi Piotrek „Falko” Rychlec, znany z zespołu Zakopower, który jest autorem brzmienia przynajmniej połowy mojej płyty. Kieruje on otwockim studiem ViVi Sound, należącym do Witka Wilka (mieszkającym obecnie w Rzeszowie). W tym momencie być może niektórzy czytelnicy pękną ze śmiechu, ale przyznam się, że od lat próbuję systematycznego treningu autorstwa Ewy Chodakowskiej, którą miałem zaszczyt poznać osobiście. Z Sanoka wreszcie wywodzi się Artur Andrus najstarszy stażem przyjaciel zespołu, w którym gram. Moi koledzy śmieją się: „Bolek zna wszystkich, wszyscy znają Bolka”. Rzeczywiście łatwo i chętnie nawiązuję kontakty zwłaszcza z ludźmi, z którymi „jest mi po drodze”. Ziemia sanocka i jej mieszkańcy od lat robią na mnie wielkie wrażenie swą otwartością, rozległością horyzontów, przenikliwością i talentem. Poznawałem ich występując wielokrotnie z kwartetem w tutejszym Domu Kultury, szkole muzycznej, będąc gościem Forum Pianistycznego, zamkowego Muzeum, jak również fabryki autobusów (oprowadzali nas jej sympatyczni szefowie), a także pewnej miłej rodziny z ulicy Kopernika. Mój metafizyczny związek z Sanokiem, który odkrywam w ciągu ostatnich kilku lat, dosłownie emanuje z omawianej płyty. Stąd w moim albumie obecność plastycznych fotowariacji na temat wymienionych drogich mi sanockich miejsc.
Każdy utwór to osobna ilustracja.
Tak, stało się tak aby słuchacz mógł nie tylko uchem ale i okiem wejść w mój świat. Na przykład ulubione przeze mnie błękitne, niebieskie i granatowe foyer Domu Kultury jest w moim ujęciu wzbogacone o prace malarskie pewnej sanockiej artystki, której nazwiska ujawnić nie mogę… Ona też zaprojektowała dla mnie performans, który wykonałem latem 2015 roku. Z kładki nad warszawską Trasą Łazienkowską, przebrany we frak dyrygowałem przepływającymi pod spodem pojazdami. Do sceny tej odnosi się kolaż nadrukowany na samą płytę oraz fotografia przy utworze siódmym (Carrie’s Drone). Nie muszę chyba dodawać jakiej marki autobus widnieje na tej ilustracji… Moją tajemnicą pozostanie jednak obecność tu innego pięknego historycznego auta – Warszawy kombi. Nie wszystko można wyjaśnić, zresztą sekrety mojej płyty i muzyki w ogóle kryją się w utajonych związkach, niedopowiedzeniach, w przestrzeni na domysł i przeczucie. Utwór Invisible na mojej płycie nagrałem na świetnym fortepianie w Sali koncertowej sanockiej szkoły muzycznej im. Wandy Kossakowej dzięki uprzejmości i życzliwej gościnie jej dyrektora Tomasza Tarnawczyka. Natomiast kompozycję Grać i drgać zmiksowałem korzystając z wnętrza sanockiego kościoła p.w. Chrystusa Króla. Przekonuję się, że zatem, że ojczyzna jest również pojęciem mentalnym, niekoniecznie związanym z miejscem urodzenia. Mój nowy album zawiera aktualny wątek – do dwóch fotografii ubrałem wiolonczelę w… maskę, którą kiedyś jako ochronę przed zimnem wykonała dla mojego instrumentu przyjaciółka. Umieściłem też zdanie mówiące, że rok 2020 nas wszystkich połączył. Wbrew wszystkiemu uważam, że jesteśmy i powinniśmy być razem zwłaszcza teraz.
Brał pan udział w wielu muzycznych projektach, a najciekawszy to?
Występuję od 44 lat i jako muzyk byłem w 40 krajach świata, w sumie zagrałem publicznie kilka tysięcy razy i przysięgam – trudno byłoby mi wskazać jakieś nieważny koncert, jakieś mniej cenne doświadczenie niż pozostałe. Każdy kontakt z publicznością, każda sesja nagraniowa w studio to osobna niepowtarzalna przygoda, okazja do spotkania, bliższego poznania ludzi, nawiązania czasem niezwykle głębokiej relacji i więzi. Wspomnę tylko o kilku przedsięwzięciach. W maju 2000 grałem kilkanaście godzin prób oraz koncert w Sali Kongresowej pod dyrekcją maestro Ennio Morricone. Wśród niezliczonych muzycznych obecności Grupy MoCarta mógłbym wyróżnić nasz hołd dla Ireny Kwiatkowskiej. 14 marca 2011 na Jej pożegnaniu w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, wraz z Olgą Pasiecznik wykonywaliśmy tam między innymi specjalną kompozycję. 13 marca 2014 z zespołem The Intuition Orchestra w nieistniejącym już warszawskim klubie Powiększenie spełniłem swoje życiowe marzenie i zagrałem imieninową improwizację dla przyjaciółki, u boku mojego idola Krzysztofa Knittla. Jednak najbardziej spektakularny koncert, w jakim brałem udział miał miejsce w nowojorskim Wintergarden w jednym z budynków kompleksu World Trade Center. 20 października 1997 wystąpili tam dwaj słynni aktorzy Timothy Robbins i Alec Baldwin, recytowali oni tekst, którym opatrzono Karnawał zwierząt C. Saint-Saensa, towarzyszył im pianistyczny duet sióstr Labeque oraz orkiestra Philharmonie of the Nations, w której zasiadałem jako wiolonczelista przez 6 lat.
Tworzy pan muzykę dla telewizji i filmów dokumentalnych który rodzaj filmów jest większym wyzwaniem
Od Eugeniusza Rudnika nauczyłem się, że „mniej znaczy więcej”. Im gęstsza jest akcja na ekranie tym oszczędniejsza powinna być towarzysząca jej muzyka. Istotna jest wymowa sceny, a nie dosłowna, naiwna ilustracyjność. W większości wypadków dostarczam reżyserowi różne warianty moich pomysłów na daną scenę czy sekwencję, i to on decyduje o takim a nie innym wyborze. Obserwuję jednak niezwykłe wprost przemiany muzyki filmowej. Jest ona – szczególnie w gatunkach dokumentu czy sensacji coraz bardziej dyskretna, nieoczywista i tajemnicza oraz wieloznaczna, co bardzo mi odpowiada. To odbicie prawdy o świecie, jaki postrzegam – jest nie zawsze do końca jasny, oczywisty, prosty, tak jak byśmy sobie tego życzyli, ale przez to bogaty i fascynujący!
Grupa MoCarta to kwartet smyczkowy mający charakter kabaretu, nie ma pan ochoty czasem wybuchnąć śmiechem podczas występu?
Przyznam, że zdarza się gdy gramy na scenie z Joasią Kołaczkowską, Andrzejem Poniedzielskim czy Arturem Andrusem, zdarza się im rozśmieszyć nas do łez. Trudno się wtedy macha smyczkiem. Nie lubię momentów, gdy sam się pomylę, przeskoczę jakąś nutkę, czy nie dokończę gestu, wtedy do końca koncertu i potem jeszcze w garderobie (a nieraz nie mogąc zasnąć w nocy!) pluję sobie w brodę, że przez chwilę nieuwagi naruszyłem dopracowaną do perfekcji narrację naszego muzycznego skeczu. Natomiast chętnie śmieję się z kolegów, jeśli to im przydarzy się coś takiego. Przy tego typu sytuacjach wszyscy „gotujemy” się na scenie, tłumiąc rechot. Zauważyliśmy, że publiczność uwielbia te tak zwane drobne wpadki, wyłapuje je i jest to pewna wartość dodana naszego występu. Ale to oczywiście rzadkość, zwykle tych drobiazgów widzowie nie dostrzegają. Lubią nas a i my traktujemy się w Grupie z ogromną życzliwością, w końcu znamy się jak łyse konie pracując ze sobą nieprzerwanie od ponad 20 lat. Tu pojawia się temat lockdownu. Po dłuższej przerwie gdy we wrześniu 2020 zagraliśmy pięć koncertów w Budapeszcie i cztery we Francji i Szwajcarii (wszystkie przeniesione z wiosny) wpadek było trochę więcej niż zwykle. Kolejna dłuższa przerwa, która jest obecnie naszym udziałem mobilizuje nas do nowych pomysłów – mamy już pomysł programu Classical Therapy – based on true story, nawiązującego do całej chorej sytuacji, w której znalazł się świat. Czas lockdownu wykorzystałem skrzętnie pisząc dwie książki: Intuicja. Wolność. Andrzej Bieżan https://www.facebook.com/biezanksiazka oraz biografię Eugeniusza Rudnika, która ukaże się za kilka tygodni pt. Ptacy i ludzie. Ballada dokumentalna o Eugeniuszu Rudniku. Myślę o kolejnej książce i szczerze mówiąc pomysł na nią zawdzięczam pani Edycie Wilk z Tygodnika Sanockiego! Chciałbym opisać dokładnie najciekawsze projekty muzyczne, w jakich brałem udział. Teraz muszę przekonać do pomysłu moich wydawców.
Plany na najbliższe miesiące, czy również będą związane z Sanokiem?
Czekam na koncerty, bo kończą mi się tzw. zapasy na zimę… Kiedy mam wolny czas – zimą czy latem pędzę w Bieszczady po dobrą energię, zatrzymuję się u przyjaciół w Dębicy lub Łańcucie i oczywiście w Sanoku. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, 27 sierpnia 2021 zjawię się w sanockiej szkole muzycznej na sesji nagraniowej wraz z moim przyjacielem Piotrkiem Czernym aby utrwalić kompozycje, które spoczywają na razie w mojej szufladzie.
Płytę jest do wypożyczenia, bądź posłuchania na miejscu w dwóch sanockich bibliotekach: Pedagogicznej na ulicy Sadowej i Publicznej przy ul. Grzegorza z Sanoka. Można ją także nabyć na własność pod adresem: https://allegro.pl/oferta/boleslaw-blaszczyk-suede-love-never-dies-cd-9732372673
Fotografie: archiwum artysty
Ostatnie komentarze