Popiersie ks. Peszkowskiego w centrum miasta – odsłonięcie pomnika
Dziś, w rocznicę urodzin ks. Peszkowskiego, odsłoniono cokół z popiersiem wspomnianego, zmarłego w 2007 roku niezłomnego kapłana, patrioty, świadka prawdy o Katyniu, inspiratora wielu społecznych działań upamiętniających prawdę historyczną. Ksiądz był mocno związany z Sanokiem, o czym wspomniała w swojej przemowie honorowa obywatelka miasta Krystyna Chowaniec. Krystyna Chowaniec od lat marzyła o tym, by na Placu Harcerskim pojawiło się popiersie księdza. Uroczystość poprzedzona była Mszą Świętą o godz. 15.00 w sanockiej Farze.
Cokół z popiersiem ks. Peszkowskiego zastąpił radziecki pomnik, który w Sanoku funkcjonował przez 72 lata. Jak wspomniała Krystyna Chowaniec był to pomnik wdzięczności, krótko mówiąc wątpliwej. Zdemontowano go 15 września 2016 roku.
Kwiaty i wieńce pod popiersiem złożyło wielu zaproszonych gości.
Poniżej biografia niezwykłego sanoczanina.
„Byłem jednym z wielu, któremu Dobry Bóg dozwolił wędrować ścieżkami, o jakich nie marzyłem w najśmielszych snach nawet”.
Zarys biografii ks. Zdzisława Jastrzębiec Peszkowskiego
23 sierpnia 1918 roku rodzina Peszkowskich przeżywa wielki dzień – w Sanoku na świat przychodzi drugie dziecko (po Helenie, ur. 1916), a pierwszy syn Zygmunta i Marii – Zdzisław Aleksander. Nikt wtedy nie mógł przypuszczać, że syn mistrza cukierniczego zostanie postacią, która stale zapisze się na kartach historii Polski, Sanoka oraz Golgoty Wschodu.
„Pochodzę z rodu Peszkowskich”
Zdzisław Peszkowski pochodził z bogatej rodziny – jego ojciec, Zygmunt (1875-1946) był mistrzem cukierniczym przybyłym do Sanoka z Limanowej. Od 1906 roku prowadził cukiernię przy na ulicy Jagiellońskiej (dawniej Liska), zwaną „cukiernią Peszkowskich”.
Powszechnie szanowany, zawsze uprzejmy, elegancki, z poczuciem humoru a jednocześnie „skromny i ogromnej dobroci”. Zmarł w 1946 roku podczas pobytu syna Zdzisława w Indiach.
Żoną Zygmunta była Maria z rodziny Kudelskich herbu Ślepowron, szlachcianka, osoba religijna, uczynna i towarzyska, dbająca o wykształcenie dzieci, którym dała solidne podstawy moralne wyniesione z zakonu sióstr Sacre Coeur we Lwowie, w którym się wychowywała. Jak wspomina ks. Peszkowski:
„To Ona uczyła mnie pacierza i pilnowała codziennego regularnego odmawiania. Troskliwie też czuwała i uczyła, byśmy od najmłodszych lat odnosili się do ludzi – służby w naszym domu – z należnym szacunkiem.”
Pomimo wątłego zdrowia była osobą o niezwykłej odwadze. W trakcie II wojny światowej, pomimo wielokrotnych rewizji Gestapo, ukrywała na strychu swego domu Żydów, kurierów, ochotników do Armii Polskiej na Zachodzie i ludzi podziemia walczących za Polskę w tamtym czasie. Wielka duchem, szczerze cieszyła się z kapłaństwa syna. Niestety, nie było jej pisane pożegnać się z synem:
„Niestety, przy jej śmierci nie byłem. Po otrzymaniu telegramu natychmiast poleciałem samolotem do Polski, nawet bez otrzymania wizy w ambasadzie. Zastałem Matkę martwą w domu rodzinnym, polskim obyczajem w trumnie, otoczoną modlącymi się ludźmi – rodzina, sąsiedztwo – i na katafalku. Był to dla mnie wstrząs i dogłębne przeżycie.”
Oprócz siostry Heleny, zmarłej w wieku dwóch lat w wyniku epidemii hiszpanki, ksiądz Zdzisław Peszkowski miał jeszcze dwóch braci – Wiesława (1920-1976) i Bolesława
(1922-1977). Pierwszy, choć dzielnie pomagał ojcu w prowadzeniu rodzinnego interesu, zawsze marzył o karierze wojskowej. Marzenie udało mu się urzeczywistnić na frontach II wojny światowej u boku generała Stanisława Maczka jako żołnierz I Dywizji Pancernej. Po zakończeniu wojny ożenił się ze Stefanią Markiewicz i osiadł w Australii a potem w USA (Chicago), w czym pomógł mu ks. Peszkowski, który śmierci brata dowiedział się na Kongresie Eucharystycznym odbywającym się w 1976 roku w USA, na którym przebywał m.in. z kard. Karolem Wojtyłą.
Najmłodszy z rodu Peszkowskich, Bolesław (1922-1977) został na ojcowiźnie, opiekując się rodzicami. Podobny do ojca Zygmunta, towarzyski, serdeczny, wesoły, uczciwy a przede wszystkim głęboko praktykujący i wierzący, czym budził uznanie w oczach Zdzisława, z którym nie widział się blisko 18 lat, to jest od wybuchu II wojny światowej aż do 1957 roku. Pomimo aresztowania w Tarnowie udało mu się zbiec z transportu do Oświęcimia, po czym wrócił do Sanoka, będąc oparciem dla rodziców i godnym następcą ojca w fachu cukiernika. Pod koniec życia przeniósł się do Krakowa, gdzie nie ustępował najlepszym krakowskim cukiernikom. Zmarł w 1977 roku.
„Sanok był w moich oczach miastem polskości, miastem dobrych, szlachetnych ludzi”
Swoją młodość ksiądz Zdzisław Peszkowski spędził w całości w Sanoku. Dużo miejsca w swoich wspomnieniach poświęca 2 Pułkowi Strzelców Podhalańskich, szczególnie kadrze oficerskiej (m. in. pułkowników Janusza Dłużniakiewicza i Zygmunta Csadka czy majorów – Kazimierza Tumidajskiego czy Mroza), spośród której wielu wsławiło się w walkach na frontach II wojny światowej oraz orkiestrze pułku, która niejednokrotnie dawała Sanoczanom wspaniałe niedzielne koncerty na „Aptekarce”. Zresztą pułk był wizytówką Sanoka, szczególnie podczas uroczystości państwowych i narodowych, w których ks. Peszkowski często brał udział (m.in. jako uczeń Gimnazjum Męskiego im. Królowej Zofii w przedstawieniu „Noc listopadowa”). Miasto tętniło życiem, a wyrazem tego była żywa działalność różnych towarzystw i organizacji artystyczno-naukowych, sportowych czy wyznaniowych (Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, Czytelnia Mieszczańska). Przy najważniejszych zakładach pracy czyli Fabryce Wagonów i Fabryce Gumy działały organizacje kulturalno-oświatowe takie jak Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego czy Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. Oprócz nich istniały liczne warsztaty rzemieślnicze które ożywiały ruch mieszczański. Samochodów praktycznie nie było, zaś komunikacja była oparta na własnych nogach albo dorożkach, czasami rowerach:
„Sanok czasów młodości gościu wielu artystów, ludzi wiedzy, polityków- wysokiej klasy i obojga płci. Tu w grodzie Grzegorzowym po raz pierwszy słuchałem utworów Bethovena, Liszta, Czajkowskiego, Szopena, Moniuszki, Wieniawskiego (był sam na występie), śpiewaka Adama Didura i innych”.
Poziom kulturalny Sanoka w tamtym czasie był na przyzwoitym poziomie – częstymi gośćmi byli: chór Dana, Eriana, Olga Didur czy Wesoła Lwowska Fala. Młodzież spotykała się z ludźmi nauki i sztuki. Pielęgnowano istniejący folklor Łemków, Bojków i Hucułów, czego wyrazem było Święto Gór, które dla ks. Peszkowskiego stanowiło niezapomniane przeżycie.
„(…)samo środowisko Sanoka, patriotyczne, dogłębnie polskie i Boże – religijne, było dla mnie wielkim skarbem, który ubogaca moją osobowość”.
Szczególne miejsce w jego wspomnieniach zajmuje kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, w którym często modlił się. Przywoływany w pamięci widok Grobu Pańskiego z Wielkiego Tygodnia pomagał mu znosić trudy niewoli sowieckiej w Kozielsku, Pawliszczew- Borze oraz Griazowcu. Z kościoła Ojców Franciszkanów, gdzie posługiwał w młodości jako ministrant, najbardziej zapamiętał obraz Świętego Antoniego, Krzyż nad głównym Ołtarzem oraz obraz Matki Boskiej Pocieszenia, którego miniaturkę podarował księdzu kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu podczas jego internowaniu w Komańczy.
Ksiądz Peszkowski zawsze tęsknił za rodzinnym Sanokiem – za dziedzińcem zamkowym przypominającym mu historię związaną ze ślubem Władysława Jagiełły, za Białą Górą, która była jego ulubionym miejscem wypoczynku niedzielnego, za rzeką San, która ciągle na wiosnę zalewała pobliskie Błonia i Podgórze, za Aptekarką i źródełkiem Fryderyka Chopina czy za…zwykłą górką, z której zjeżdżał na sankach w zimie.
„Wszystko to stwarzało niepowtarzalny klimat, wśród którego wyrastają z rówieśnikami moimi 'semper fidelis’ Bogu, Marii Ojczyźnie”.
„Nie byłem rozpieszczany wcale”
Staranną edukację ksiądz Zdzisław Peszkowski odebrał w Gimnazjum Męskim im. Królowej Zofii w Sanoku wieńcząc ją dyplomem maturalnym w 1938 roku. Okres ten – choć momentami niełatwy ze względu na wysokie koszty czesnego za naukę w gimnazjum, powtarzanie roku czy problemy z dopuszczeniem do matury – wspominał z nostalgią, doceniając rolę wychowawców i profesorów, którzy dzięki swej dyscyplinie i metodom wychowawczym ukształtowali „ułożonego i dobrze wychowanego człowieka”. Najmilej wspominał profesora Franciszka Wanica, nauczyciela łaciny, wychowawcę księdza Peszkowskiego – jako świetnego pedagoga, broniącego i chwalącego swoich uczniów, w którym zawsze „czuli przyjaciela”.
Epizod związany z powtarzaniem roku był spowodowany… solidarnością klasową młodego Peszkowskiego. Incydent miał miejsce przed lekcją fizyki z profesorem Markiem Pollakiem. Jeden z kolegów, chcący zrobić psikusa innemu koledze stojącemu w tym czasie w drzwiach sali, rzucił w niego upolowaną kaczką. Pech chciał, że zatrzymała się na głowie wchodzącego do sali profesora, który natychmiast zgłosił ten problem dyrektorowi. Po nieudanej próbie znalezienia winowajcy, wyjaśnień oczekiwano od Zdzisława Peszkowskiego, będącego wójtem klasy (dzisiejszy przewodniczący). Ksiądz Peszkowski kolegi nie wydał, jednak jak wspomina „(…) wszystko ostatecznie skrupiło się na mnie” i poprzez słabe stopnie musiał powtarzać rok.
W przypadku sytuacji związanej z niedopuszczeniem do matury ksiądz Peszkowski „padł ofiarą” politycznych urojeń profesora Rudolfa Biernackiego, polonisty, który uznał Zygmunta Peszkowskiego za zwolennika Narodowej Demokracji – formacji politycznej, której nie znosił jako zagorzały piłsudczyk. Zawziętość profesora była na tyle duża, iż do zmiany zdania musiał przekonywać go sam dyrektor gimnazjum Andrzej Grasela (1880- 1965). Na ustnym egzaminie maturalnym Zdzisław Peszkowski tylko potwierdził rację dyrektora, pomyślnie zdając egzamin.
Dla ks. Peszkowskiego szczególne miejsce wśród profesorów sanockiego gimnazjum zajmował ksiądz Paweł Rabczak, „surowy i wymagający, ale wielkiego i złotego serca dla doli i niedoli uczniowskiej i bliźnich”. To jego mądrość, wiedza, osobowość wpłynęły kapłańską formację Zdzisława Peszkowskiego, dla którego ksiądz Rabczak pozostawał autorytetem i wzorem pracy katechetycznej. Dbał o okresową spowiedź i to by, młodzież tłumnie uczestniczyła w niedzielnych mszach świętych. Był moderatorem Sodalicji Mariańskiej, do której przynależał Zdzisław Peszkowski, któremu zaproponował opłacenie studiów, w przypadku wstąpienia na drogę kapłańską. Ale wtedy jeszcze młody Peszkowski miał inne życiowe plany…
„Był okres w moim życiu, kiedy uważałem naukę za sprawę drugorzędną. Ważniejsze było ZHP (…)”.
Młodzieńczą i dozgonną pasją Zdzisława Peszkowskiego zostało harcerstwo, do którego wstąpił 1 listopada 1928 roku. W sanockim hufcu pełnił różne funkcje – od zucha do namiestnika zuchowego. Jak wspomina „Dzięki harcerstwo i metodzie jego prowadzenia nauczyłem się wiernie służyć panu Bogu i Ojczyźnie, Nauce i Cnocie (…)”.
Główną harcerską zasadą była modlitwa poranna i wieczorna. Obowiązkowym punktem każdego obozu stanowił maszt sztandarowy z flagą narodową i kapliczka obozowa.
Dodatkowo harcerze praktykowali różnego rodzaju ćwiczenia religijne, posty, umartwiania, które miały służyć próbie wytrzymałości woli i charakteru. Dane przez harcerza słowo było świętością (tzw. słowo harcerza). Nad wszystkim czuwali wychowawcy i przewodnicy harcerscy – to oni w dużej mierze wychowali młodzież, która zdała z wynikiem bardzo dobrym egzamin z patriotyzmu podczas II wojny światowej. W Sanoku w czasach Zdzisława Peszkowskiego za kształtowanie młodzieży harcerskiej odpowiadali harcmistrzowie: Żurowski, Borczyk, Ciejka, prof. Wianecki i Czykiel. Obecnie nad patriotyzmem współczesnej młodzieży (nie tylko harcerskiej) pracuje pani hm. Krystyna Chowaniec i phm. Marta Kurkakiewicz.
Zdzisław Peszkowski bardzo chętnie uczestniczył w różnego rodzaju zjazdach i obozach harcerskich. Ze szczególną dumą wspominał ukończenie „kursu wodzów zuchowych i namiestników” i przyjęcie go w poczet instruktorów Szkoły Harcerskiej w Górkach Wielkich przez Aleksandra Kamińskiego, autora powieści „Kamienie na szaniec”. Od tego czasu prowadził kursy wodzów zuchowych (m.in. w Tarnopolu i miejscowości Kamień Dobosza). Brał udział w Światowym Zlocie ZHP w Spale jako reprezentant drużyny Hufca Sanockiego (jako zastępowy). Dzięki harcerstwo poznał świat – odwiedził Wilno i Ostrą Bramę, był we Lwowie, Stanisławowie, Tarnopolu, Zaleszczykach, w Pieninach i Tatrach.
Wojsko
Zgodnie z tradycją rodzinną, Zdzisław Peszkowski po ukończeniu gimnazjum w Sanoku zapisał się do wojska, a konkretnie Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu.
„Wojsko zarówno dla mnie, jaki i wielu kolegów było próbą generalną, sprawdzianem wszystkich wartości, które sanockie Gimnazjum i atmosfera pięknego grodu Grzegorza z Sanoka zaszczepiły w nasze dusze, umysły i serca”.
Wyboru szkoły zazdrościli mu inni koledzy, bowiem „podchorążówka” w Grudziądzu cieszyła się bardzo dobrą renomą, a samemu kadetowi kojarzyła się z tradycją rycerskiej miłości Ojczyzny. Zresztą wielu absolwentów tej szkoły wsławiła się na frontach II wojny światowej. Tam też narodziła się jego pasja do koni, która była drugą po harcerstwie, o którym nie zapomniał podczas pobytu w szkole – w wolnych chwilach organizował tajne zuchowe zbiórki harcerskie, które cieszyły się sporym zainteresowaniem. Dzięki niemu wielu młodych Grudziądzan podciągnęło się w nauce i zachowaniu.
Prawdziwą plagą z którą nie mógł się pogodzić, było nadużywanie brzydkiego słownictwa. Chcąc temu zapobiec, wraz z kolegą harcerzem Sergiuszem Konopą na jednym z zebrań ogólnych zgłosili postulat ukrócenia stosowania przekleństw, gdyż – jak argumentowali – taki język „(…) to tradycja i spadek po zaborcach (…)” a mając na uwadze renomę szkoły, „(…) jej godność, i poziom nie powinny być skalane przekleństwami”. Rotmistrz Dobrzański przychylił się do mądrych argumentów i zabronił kadrze oficerskiej stosowania nieodpowiedniego języka na terenie szkoły, co oczywiście nie jej spodobało, a swoje niezadowolenie dawała odczuć na różne możliwe sposoby. Nasiliło się to szczególnie po tym, jak na wystąpieniu podsumowującym rok w ostatnim skeczu podchorąży Peszkowski zakpił ze swojego dowódcy plutonu, prezentując wszystkie niestosowne wyrażenia używane przez niego podczas ćwiczeń.
„Oj miałem za swoje przez kilka dni następnych. Oj miałem. I tylko zbliżająca się buzia wojenna uratowała mnie od dalszych konsekwencji”.
Druga wojna światowa zastała podchorążego Peszkowskiego w 20. Pułku Ułanów im. króla Jana III Sobieskiego w Rzeszowie. Jak wspomina, na wskutek przewagi technicznej wroga nie było szans na skuteczne stawianie długotrwałego oporu. Mimo to oddział maszerował w odwrocie w kierunku Lwowa będąc nieustannie bombardowany przez lotnictwo niemieckie. Po ataku Związku Radzieckiego na Polskę 20. Pułk Ułanów dostał się z dniem 20 września 1939 roku w Pomorzanach do sowieckiej niewoli, skąd trafili do obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie.
Rosjanie kazali oficerom iść pieszo w kierunku wschodnim, konkretnie do Podwołoczysk, (granica polsko-rosyjskiej). W prowizorycznym obozie, w fatalnych warunkach znajdowało się kilka tysięcy jeńców, wycieńczonych fizycznie jak i psychicznie. Wśród nich był podchorąży Zdzisław Peszkowski, który pomagał starszym wiekiem oficerom. Wiara w Boga i wspólna modlitwa były najważniejszymi elementami utrzymującymi morale jeńców. W listopadzie 1939 roku Rosjanie przetransportowali jeńców w wagonach bydlęcych do obozu w Kozielsku. Szacuje się, że na przełomie 1939 i 1940 roku w obozie mogło przebywać od 4,5 do 5 tysięcy polskich oficerów. Można było tam spotkać różnych Polaków: od fachowców, rzemieślników, podróżników po pisarzy, dziennikarzy i dyplomatów – słowem kwiat polskiej inteligencji. Chętnie czytano polskie epopeje narodowe jak chociażby „Pan Tadeusz”, którego osobistym egzemplarzem Zdzisław Peszkowski dzielił się z innymi współwięźniami, którzy z kolei chętnie dzielili się z nim swoją wiedzą – dzięki temu podchorąży Peszkowski rozpoczął naukę języka angielskiego, francuskiego aż czasem i także rosyjskiego.
Nie zmieniało to jednak ogólnego charakteru niewoli, pełnej chorób, głodu i przesłuchań, które były dla więźniów najdotkliwsze. Sam Peszkowski, choć nie był w centrum zainteresowania rosyjskich śledczych, był wzywany na przesłuchania 5 razy. Tylko osoby o głębokiej i niezachwianej wierze mogły przetrwać takie warunki. Kapłani stanowili oparcie dla więźniów, co doskonale rozumieli Rosjanie. W Wigilię 24 grudnia 1939 roku wywieziono kapłanów różnych wyznań z obozu. Najprawdopodobniej zostali zamordowani i stanowili pierwsze ofiary likwidacji obozu, którą rozpoczęto w lutym 1940 roku. Ogólnie więźniów do likwidacji wywożono w grupach liczących od 100 do 300 osób. Szacuje się, że w chwili likwidowania obozu w Kozielsku znajdowało się w nim 4 Generałów, 1 kontradmirał, około 1000 kapitanów i rotmistrzów, ok. 2500 podporuczników i poruczników, 500 podchorążych, 21 profesorów, docentów i wykładowców uniwersyteckich, 300 lekarzy wojskowych i cywilnych, kilkuset m.in. prawników, inżynierów, kupców czy literatów. W kwietniu obóz opustoszał, a ocalałych wywieziono do obozu w Pawliszczew Borze.
Dla wielu osób do dziś pozostaje zagadką, dlaczego grupa 432 osób z obozu w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku przeżyła i została wywieziona do Pawliszczew Boru oraz Griazowca. W tej grupie był Zdzisław Peszkowski. Współcześnie próbuję się to tłumaczyć kryterium politycznym, niekiedy też pozytywnym stosunkiem do ZSRR. Do ocalonych należeli m.in. Stanisław Radziwiłł czy Eugeniusz Lubomirski ( przedstawiciele polskich rodów książęcych), syn twórcy Filharmonii Narodowej Bronisław Młynarski, malarz Józef Czapski czy podpułkownik Zygmunt Berling, twórca „kościuszkowców”. Być może przeżyli, bo chcieli współpracować Rosjanami, być może jeszcze długo przed wybuchem wojny współpracowali jako sowieccy agenci, których NKWD raczej oszczędzało. Z pewnością Zdzisława Peszkowskiego nie można było zaliczyć do żadnej z powyższych grup.
Te doświadczenia obozowe jeszcze bardziej pogłębiły wiarę Zdzisława Peszkowskiego. Jednocześnie nie zatracił swoich dawnych cech charakteru – był towarzyski, koleżeński, komunikatywny i niezachwiany w swym patriotyzmie.
Armia Andersa
Po agresji Hitlera na Związek Radziecki nastąpiła zmiana układu sojuszów w Europie – ZSRR było jednym obozie z Wielką Brytanią, Francją i rządem RP na Uchodźstwie. 30 lipca 1941 roku został podpisany układ Sikorski-Majski, który gwarantował amnestię wszystkim obywatelom polskim znajdującym się na terenie Związku Radzieckiego i stwarzał możliwość formowania się polskich oddziałów na terenie ZSRR pod okiem generała Andersa. Uważając służbę wojskową w wojsku polskim jako powinność wobec kraju i narodu
Zdzisław Peszkowski wyruszył do miejscowości Tockoje, miejsca formowania się polskich jednostek. Dotarł 9 września 1941 roku. Widok biało-czerwonej flagi po latach niewoli powodowało u wielu polskich żołnierzy wzruszenie.
Wielkim wydarzeniem w życiu obozu była wizyta generała Władysława Sikorskiego 12 grudnia 1941 roku. Podchorąży Peszkowski otrzymał zadanie przygotowania i udekorowania baraku na przybycie polskiego generała. Z powierzonego obowiązku wywiązał się znakomicie – stworzona dekoracja stanowiła wizerunek Orła Białego oraz różne rodzaje broni poszczególnych formacji wojskowych.
W niedługim czasie zapadła decyzja o sformułowaniu 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, który miał nawiązywać do znakomitego oddziału przedwojennej polskiej jazdy. Pułk wchodził w skład 2. Samodzielnej Brygady Pancernej. Dowódcą Pułku został major Kazimierz Zaorski, podchorąży Zdzisław Peszkowski został oficerem kulturalno- oświatowym. Z czasem oddział podchorążego Peszkowskiego został przeniesiony do miejscowości Otara w Kazachstanie, niosąc pomoc materialną Polakom wysiedlonym z Kresów Wschodnich.
Jeszcze wiosną 1942 roku Armia Andersa licząca około 75000 osób ewakuowała się do Iranu. 6 kwietnia 1942 roku wachmistrz podchorąży Peszkowski odpłynął statkiem z Krasnowodzka a 9 kwietnia przybywa do Pahlavi. Stamtąd angielskimi ciężarówkami przewieziony zostaje do Palestyny, gdzie zajmował się organizacją pielgrzymek i wycieczek do Jerozolimy, Nazaretu, Betlejem, Tel Awiwu, Jaffy i Hajfy. 13 kwietnia 1943 roku świat obiegła wiadomość o odkryciu przez Niemców masowych grobów polskich oficerów rozstrzelanych przez Rosjan w Katyniu. Początkowo wielu ludzi uważało tą wiadomość za wymysł niemiecki propagandy, jednak miała ona sens w obliczu pokrętny tłumaczeń Stalina na temat zniknięcia bez śladu kilkunastu tysięcy polskich oficerów. Generał Sikorski i Rząd Polski na Uchodźstwie natychmiast zwróciły się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o wyjaśnienie tej tragedii. Podobnie uczynili Niemcy, którzy masowo drukowali, nawet po polsku, informacje o zbrodni katyńskiej. W obliczu powyższych wydarzeń 26 kwietnia 1943 roku stosunki między Rządem Polskim na Uchodźstwie a ZSRR zostały zerwane. Zarówno dla Zdzisława Peszkowskiego jak i wielu osób, szczególnie ocalałych z obozów z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, wiadomości te były przerażające.
Trudy życia żołnierskiego pomagały choć na chwilę zapomnieć o traumatycznych przeżyciach w ZSRR. W połowie czerwca 1943 roku wachmistrz podchorąży Zdzisław Peszkowski został awansowany do stopnia podporucznika i ukończył kurs aplikacyjny dla oficerów broni pancernej. Jednocześnie jako oficer kulturalno-oświatowy organizował różnego rodzaju wycieczki i prelekcje tworząc życie kulturalne Pułku Ułanów Krechowieckich. Szczególny nacisk kładł na popularyzowanie kultury narodowej i wychowanie patriotyczne. Nigdy jednak nie zapomniał o harcerstwie.
Działalność harcerska Peszkowskiego poza granicami kraju
Nie sposób opisać zasług jakie oddał Zdzisław Peszkowski dla polskiego harcerstwa poza granicami kraju. 30 kwietnia 1943 roku otrzymał nominację na harcmistrza. Latem 1943 roku został wysłany do Teheranu z misją prowadzenia kursów dla polskich dzieci ewakuowanych razem z Armią Andersa z terenów ZSRR. Pierwszą próbą było przygotowanie dzieci i młodzieży do uczestnictwa w Święcie Żołnierza przypadającego na 15 Sierpnia 1943 roku. Po wspólnej mszy świętej harcerze wraz z wojskiem wzięli udział w defiladzie, kończąc dzień ogniskiem i występami artystycznymi. 19 sierpnia 1943 roku harcmistrz Peszkowski złożył wizytę delegatowi polskiego ministerstwa oświaty i od tego momentu prowadził kursy wodzów zuchowych. Jeździł do polskich szkół podstawowych i gimnazjów w Iranie prowadząc kursy harcerskie. Działalność ks. Peszkowskiego przyczyniła się do znacznego wzrostu liczebności polskiego harcerstwa w Iranie. Jego pracę zatrzymała malaria na którą zachorował na przełomie 1943 i 1944 roku, jednak jej nie przerwała – w kwietniu 1944 roku harcmistrz Peszkowski dotarł do Kairu gdzie brał czynny udział w życiu harcerskim m.in. pisząc artykuły do pisma „Skaut”.
Gdy w 1945 roku po zakończeniu II Wojny Światowej jasnym stało się że nie uda się odbudować Polski takiej o jaką walczono, zapadła decyzja o oddelegowaniu harcmistrza Zdzisława Peszkowskiego do pracy z polskimi dziećmi i młodzieżą na obczyźnie. Został oddelegowany do Indii do Valivade – największego polskiego ośrodka szkolnictwa emigracyjnego podczas II wojny światowej w Indiach, przeznaczonego głównie dla dzieci ewakuowanych z ZSRR. Do najaktywniejszych i najliczniejszych organizacji społecznych należało w Valivade harcerstwo, Sodalicja Mariańska i Polski Czerwony Krzyż. W Valivade swoją siedzibę miała też Komenda Chorągwi Indyjskiej ZHP zorganizowana przez harcmistrza Zdzisława Peszkowskiego. Aby ułatwić pracę wychowawcą i ujednolicić formację harcerską opublikował trzy publikacje instruktażowe: „Sprawności zuchowe”, „Kurs harców i obóz wędrowniczek” oraz „Praca wędrowniczek i skautów”.
Sam przechodząc piekło rosyjskich obozów, chciał pomóc dzieciom i młodzieży zapomnieć o traumatycznych doświadczeniach związanych z II wojną światową i nauczyć ich egzystować w nowym, powojennym świecie, dla wielu już bez ojców, matek i rodzin w ogóle. To dało się osiągnąć tylko przez konsekwentne wychowanie patriotyczne: nic dziwnego że rocznica bitwy pod Monte Cassino czy Powstania Warszawskiego były obowiązkiem, a wizerune Białego Orła, biało-czerwonej flagi i uroczyście od śpiewanego hymnu były stałym elementem każdej patriotycznej uroczystości.
Misja Zdzisława Peszkowskiego zakończyła się w sierpniu 1947 roku w związku z koniecznością wstawienia się w Anglii z powodu demobilizacji II Korpusu. Ostatnią uroczystością na ziemi indyjskiej był udział w uroczystościach związanych z odzyskaniem przez Indie niepodległości, która odbyła się 15 sierpnia 1947 roku.
Po przybyciu do Anglii harcmistrz Peszkowski kontynuował swoją działalność wychowawczą wśród harcerstwa, organizując obozy harcerskie w Belgii, Francji i Niemczech. Pomimo ogromnej tęsknoty za rodzicami i krajem, mając na uwadze fakt licznych aresztowań wśród osób, które powróciły do Polski, zdecydował się na pozostanie na emigracji.
Ocalony, by dać świadectwo prawdzie
Decyzja o wstąpieniu w stan kapłański zapadła 11 lutego 1949 roku podczas pielgrzymki Zdzisława Peszkowskiego do sanktuarium maryjnego w Lourdes. Za namową księdza Józefa Gawlina, duszpasterza Polonii i biskupa polowego Wojska Polskiego, wyjechał do Rzymu na studia teologiczne podjęte na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Nie będąc pewnym swojej decyzji wrócił do Anglii i zasięgnął rady księdza Leopolda Dallingera, stałego spowiednika i przewodnika duchowego od czasów indyjskich. Za jego namową odbył trzydniowe rekolekcje zamknięte i zapisał się do Seminarium Polskiego w Orchard Lake w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 1950 roku rozpoczął studia teologiczne i polonistyczne. Po latach powołanie kapłańskie Zdzisław Peszkowski tłumaczył jako zadanie wyznaczonemu przez Boga, który cudownie ocalił go od masakry katyńskiej.
Uważał też, że to będzie najskuteczniejszy sposób pomocy Polakom przebywającym na obczyźnie. Właśnie w wierze i Eucharystii widział złoty środek dla Polaków przeżywających traumę II wojny światowej.
Święcenia kapłańskie Zdzisław Peszkowski otrzymał z rąk arcybiskupa Edwarda Mooneya 5 czerwca 1954 roku w katedrze Najświętszego Sakramentu w Detroit. Swoją mszę prymicyjną odprawił w Jackson w stanie Michigan w parafii pod wezwaniem świętego Stanisława Kostki.
Po przyjęciu święceń kapłańskich Zdzisław Peszkowski został wykładowcą w Polonijnym Zakładzie Naukowym w Orchard Lake. W 1963 roku uzyskał stopień doktora filozofii, zaś w 1966 wybrano go prezesem Polsko Amerykańskiego Stowarzyszenia Historyków.
Od 1983 roku został naczelnym kapelanem ZHP działający poza granicami kraju. Zawsze był strażnikiem pamięci i prawdy o ofiarach zbrodni katyńskiej. Dla jej upamiętnienia zabiegał o budowę pomników oficerów polskich pomordowanych w ZSRR. To głównie dzięki niemu dziś na całym świecie jest ponad 300 pomników i tablic katyńskich.
30 października 1988 roku podczas mszy św. pod Krzyżem Katyńskim dokonał przyrzeczenia iż „nie spocznie, dopóki w tym miejscu nie stanie cmentarz wojskowy i sanktuarium Miłosierdzia Bożego i Matki Bożej Pojednania”.
Na stałe do ojczyzny ksiądz Peszkowski powrócił w 1989 roku. W październiku 1989 roku wszedł w skład Rady Honorowego Komitetu Historycznego Badania Zbrodni Katyńskiej. Brał udział w ekshumacjach pomordowanych polskich oficerów, nieustannie modląc się nad nimi, namaszczając wydobywane czaszki i dotykając je różańcem poświęconym przez papieża Jana Pawła II. Niestrudzenie walczył o to, by świat poznał prawdę o tym, co wydarzyło się w Katyniu i innych obozach zagłady. Dzięki jego zabiegom powstała akcja „Golgota Wschodu-Polska Pamięta”, w wyniku której na 55. rocznicę zbrodni katyńskiej w 55 kościołach w całej Polsce powstały Krzyże „Golgota Wschodu” w formie reliefu. Z jego inicjatywy rok 1995 został uznany Międzynarodowym Rokiem Katyńskim. 24 października 1995 roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Królewskiego Wolnego Miasta Sanoka. Analogiczne tytuły otrzymał także w innych miastach polskich, m.in. w Grudziądzu (1995) czy Warszawie (2003). W 1999 roku założył fundację Golgota Wschodu, której celem statutowym było upamiętnianie ofiar zbrodni katyńskiej. Od 2005 roku był honorowym patronem Hufca ZHP Ziemi Sanockiej, od 10 listopada 2008 roku jest jego oficjalnym patronem. W 2006 roku jego kandydatura była wysuwana do Pokojowej Nagrody Nobla.
Zdzisław Peszkowski zmarł 8 października 2007 roku w Aninie. Jego pogrzeb odbył się 16 października 2007 roku i był celebrowany przez arcybiskupa metropolitę warszawskiego Kazimierza Nycza. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyli prezydent RP Lech Kaczyński, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, marszałek Sejmu RP Ludwik Dorn oraz prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jego szczątki spoczęły w krypcie w Panteonie Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Opracowanie tekstu:
Damian Józefek
Ostatnie komentarze