Sylwester Stabryła i Jan Szczepkowski w Galerii o smaku kawy
Malowanie nutami, malowanie farbami
Sobota 4 lutego była dniem, w którym zainaugurowano XVIII Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic”. W siedzibie Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury, organizatora Forum, otwarto wystawę malarstwa dwóch znanych, lubianych i cenionych sanockich artystów: Sylwestra Stabryły i Jana Szczepkowskiego, zatytułowaną „PERSONA”. Ilustracją muzyczną tego projektu, podnoszącą rangę wydarzenia, był koncert wybitnej pianistki Jekateriny Drzewieckiej, laureatki wielu nagród w krajowych i międzynarodowych konkursach. Połączenie dwóch sztuk okazało się strzałem w dziesiątkę. „ Jednocześnie coś dla ucha i oka, to znakomity pomysł” komentowali wernisaż przybyli goście.
Jekaterina Drzewiecka wykonała „Koncert warszawski”, utwór skomponowany przez Richarda Addinsella w 1941 roku, na fortepian i orkiestrę do filmu „Niebezpieczne światło księżyca”. Bohater utworu wyrusza do Wielkiej Brytanii, aby jako polski pilot walczyć w bitwie o Anglię. Tam znajduje swoją miłość, są więc uczucia, emocje, ekscytacje . I to wszystko było słychać w utworze zinterpretowanym przez znakomitą pianistkę Jekaterinę Drzewiecką. Koncert został przyjęty ogromnymi brawami.
Wróćmy do wystawy.
– To wyjątkowy artystyczny projekt, pierwsza wspólna wystawa naszych sanockich Sylwestra Stabryły i Jana Szczepkowskiego, będąca syntezą ich wspólnych poszukiwań, próbą nawiązania artystycznego dialogu. Jest wiele punktów stycznych w twórczości tych dwóch artystów, chociaż każdy realizuje swoją własną, indywidualną, artystyczną wizję – rozpoczęła wystawę kustosz Małgorzata Orłowska. Wernisaż połączony z koncertem wzbudził duże zainteresowanie zarówno sanoczan jak i osób spoza naszego miasta.
Korzystając z okazji zaprosiliśmy artystów do redakcji.
– Wystawa została zatytułowana „Persona”, dlaczego?
Jan Szczepkowski – Szukaliśmy wspólnego tytułu dla naszej twórczości, a ponieważ obaj malujemy postacie ludzkie, pierwszymi skojarzeniami, jakie pojawiły się, były słowa: człowiek, osoba, persona. Podkreślamy tu nie tylko cielesność i podział na płeć. Wybór padł na personę czyli osobny byt. Podkreśla on nie tylko cielesność naszych artystycznych wizji, ale również ich osobowość, ich wnętrze. I myślę, że to jest połączenie naszych światów malarskich. Persona to również termin z psychologii Junga. Persona również skojarzyła nam się również z filmem Bergmana o tym właśnie tytule, który opowiadał o aktorce, która odmawia na scenie wydawania dźwięku. To skojarzyło nam się z nami, osobami, które na festiwalu muzycznym nie wydają dźwięku, tylko pokazują obrazy – osoby.
– Skąd pomysł na wspólną wystawę oraz połączenia muzyki i obrazu. Co was łączy i dzieli jako twórców.
Jan – Obu nam bliska jest sztuka figuratywna. Łączą nas wspólne poszukiwania tematów, a także czysto ludzka przyjaźń. Przez długi czas tworzyliśmy we wspólnej pracowni, dużo razem przeżyliśmy, więc nawzajem inspirowaliśmy się. Koligacje między muzyką, a sztuka malarską maja wiele wspólnych pojęć: struktura, barwa, kompozycja. Muzyka również odgrywa role w naszej pracy, towarzyszy nam. Podczas malowania słuchamy muzyki, która czasem nas ‘nakręca” czasem uspokaja, wprowadza w odpowiedni nastrój.
Sylwester – W muzyce istnieje pewien zapis, który później odczytujemy, podobnie jest w malarstwie. Istnieje treść, faktura, kolor, który jest później przez odbiorcę odczytywany. Różnica jest w tym, ze w sztuce malarskiej istnieje „obiekt”. Miedzy obiektem, a odbiorcą, po środku jest twórca. To łączy mnie i Jana. Na pewno również płótno, które sami przygotowujemy, co nie jest teraz powszechne.
Jak powstają wasze dzieła?
Sylwester – Pod powiekami, dużo, dużo wcześniej niż wezmę pędzel w dłoń. Zapisuje pomysł w głowie czy w notatkach. Najlepszy jest początek malowania, ekspresja. Nigdy nie wiem kiedy skończyć dany obraz. Ciągle bym poprawiał, aż w końcu ktoś przyjdzie i postawi „czerwoną kropkę” i zabierze obraz z pracowni.
Jan – Myślenie o obrazie bądź cyklu obrazów zaczyna się o wiele wcześniej niż właśnie sam proces malowania. Przez lata inspirowałem się starą fotografią, sprzed wojny, z dwudziestolecia międzywojennego. Coraz częściej jednak posiłkuje się własną fotografią. Bardzo istotna jest dla mnie kompozycja, musi być ustalona perfekcyjnie.
– Na wernisażu zagrała znakomita Jekatarina Drzewiecka, gdybyście mieli w przyszłości znów połączyć muzykę z waszą sztuką, jaki to byłby gatunek?
Jan – Moje obrazy wyobrażam sobie przy akompaniamencie muzyki elektronicznej, współczesnej.
Sylwester – Rock progresywny, bardziej ilustracyjny i nastrojowy. Niektórzy się pytają dlaczego nie muzyka mojej żony. Nie ukrywam, że Angela i ja tworzymy zupełnie w innych kierunkach i folk, etno to domena Angeli. Mamy różne gusta muzyczne, choć sobie czasem nawzajem coś podrzucamy.
– W takim razie czy planujecie znów cos wspólnego, skoro ten wernisaż, wystawa przyciągnął tyle osób.
Sylwester – Powiem tak, tutaj udało nam się zebrać obrazy w jednym formacie i ze wspólnym mianownikiem. To co malujemy różni się właśnie formatem i treścią. Musielibyśmy się niejako „umówić” na konkretny format, temat by uzyskać jakąś spoistość.
Jan – Tu rodzi się również pytanie: gdzie? Malujemy teraz bardzo duże formaty i do tego jest potrzebna przestrzeń by je wyeksponować. Niemniej świetnie byłoby znów razem cos wystawić właśnie w naszym Sanoku.
– Co ciekawego wydarzyło się w waszym artystycznym życiu.
Jan – Jeżeli chodzi o wyróżnienia to w listopadzie 2021 zająłem pierwsze miejsce i nagrodę Marszałka Województwa Podkarpackiego za obraz „Model”. To już drugi raz stanąłem na podium u Marszałka. Były jeszcze wyróżnienia, ale ostatnio bardzo skupiam się na samej twórczości i rzadziej wysyłam obrazy na konkursy. Wielką nobilitacją dla mnie i Sylwestra jest to, ze nasze prace trafiły na stałą wystawę do Muzeum historycznego w Sanoku. Jesteśmy z tego bardzo dumni!
Sylwester – Powiem szczerze, że ostatnio sobie odpuściłem, bo zmieniła się technika mojej pracy. Mam małe dzieci więc nie mogę sobie pozwolić na to, by spędzać w pracowni tyle czasu co kiedyś. Zanim przyjdę, „rozmaluję się” to trzeba wracać do domu bo… dzieci! Kiedyś mogłem spać w pracowni, wstać o czwartej rano i malować godzinami. Życie.
– Jakie macie plany, projekty na przyszłość?
Jan – Chciałbym wyluzować troszeczkę, nie zakładać, że w ciągu roku musze wziąć udział w iluś tam wystawach. Nastawiam się na rozwój samego malowania. Pociąga mnie również fotografia, a dokładniej fotografie robione w technice dziewiętnastowiecznej – techniką mokrego kolodionu.
Sylwester – Kiedyś zrobiłem dyplom z grafiki i chciałbym do niej wrócić. Mam już prasę i chciałbym pójść w stronę drzeworytu, linorytu. Połączyć te techniki graficzne z rysunkiem i malarstwem. Mam ochotę na eksperymenty.
.
Ostatnie komentarze