Z końcem czerwca nasze miasto opuścił franciszkanin o. Rafał Antoszczuk, którego decyzją władz prowincjalnych skierowano do innego klasztoru mianując gwardianem. Na koniec pobytu zakonnik udzielił wywiadu dla „TS”.

Pojawiło się potwierdzenie odejścia ojca z sanockiego klasztoru. Czy, jak to zwykle bywa u franciszkanów, była to odgórna decyzja, na którą brat zakonny nie ma zbytniego wpływu?
W zakonie franciszkanów istnieje tradycja kadencyjności urzędów i obowiązków, jakie pełnimy w klasztorach. Kadencja trwa 4 lata i co 4 lata wybierany jest nowy prowincjał prowincji zakonnej oraz zwoływana jest zwyczajna kapituła prowincjalna na której wybierany jest zarząd prowincji, rada prowincjalna oraz gwardianowie poszczególnych klasztorów. Ponadto są podejmowane kluczowe decyzje związane z funkcjonowaniem klasztorów i zakonników na kolejne czterolecie. Właśnie podczas takiej kapituły prowincjalnej zostałem wybrany przełożonym klasztoru w Przemyślu. Czy miałem na to wpływ? Na sam wybór i głosowanie nie ma się wpływu, ale istnieje możliwość nie przyjęcia urzędu. Trzeba mieć jednak ku temu poważne powody.

Do Sanoka przybył ojciec w sierpniu 2020 r. Jak można podsumować te cztery lata?
Uważam, że to bardzo pozytywny czas dla mnie. Wiele nauczyłem się i można było skorzystać z możliwości, które pozwoliły na rozwój swoich zainteresowań jako historyka sztuki oraz powołania zakonnego i kapłańskiego. Powstały w Sanoku artykuły naukowe i popularne, które były podsumowaniem dociekań badawczych oraz przybliżały historię i sztukę klasztoru franciszkanów. Oczywiście są pomysły na dalsze i ufam, że będę miał okazję wprowadzić je w czyn. Spotkałem tu także wielu ciekawych i niezwykłych ludzi, a z niektórymi zaprzyjaźniłem się. Ufam, że te przyjaźnie przetrwają.

Poza posługą kapłańską katechizował też ojciec w Szkole Podstawowej nr 1. Jakie wnioski płyną z tej pracy?
To było dla mnie prawdziwe wyzwanie. Nigdy przedtem nie uczyłem katechezy. Przez lata byłem wykładowcą akademickim historii sztuki. Wierzę, że dzięki sercu, jakie starałem się wkładać w tę pracę, znaleźliśmy z dziećmi wspólny język i będziemy mieli niezapomniane wspomnienia z tego czasu. Chcę także podziękować dyrekcji SP1, wszystkim koleżankom i kolegom, za każdą okazaną pomoc, wyrozumiałość oraz życzliwość. Za to, że naprawdę staraliśmy się tworzyć radosny klimat w niełatwej pracy. Dziękuję też dzieciom i rodzicom.

Bodaj najbardziej zapamiętaną będzie działalność ojca w sferze kultury. Wykłady o bł. Jakubie Strzemię, wystawa „Franciszkańskie skarby” czy udział w cyklu „Rzecz o poezji”. Dlaczego ta sfera jest tak istotna dla ojca – jak dla mało którego kapłana współcześnie?
To prawda, w Muzeum Historycznym miały miejsce trzy wykłady o bł. Jakubie Strzemię, w tym ostatni połączony z wystawą pamiątek po błogosławionym, które przywieziono z klasztoru w Krakowie. Postacią bł. Jakuba zajmuję się od 25 lat. W naszym kościele odbyły się także wykłady o relikwiach Męki Pańskiej oraz o obrazie Matki Bożej z Guadalupe i niesamowita wystawa skarbów franciszkańskich. Dla młodzieży był też wykład o Matce Bożej w sztuce. No i niezwykłe spotkanie z poezją (prowadzącym był January Jan Sokołowski – przyp. PP). W tym czasie uczestniczyłem również w kilkunastu konferencjach naukowych w Polsce. Uważam, że historia sztuki to niezwykła dziedzina, która jest wspaniałym narzędziem ewangelizacji. W dzisiejszych czasach może przenieść nas w inny wymiar przeżywania piękna i dać nam naprawdę czas odpoczynku i otwarcia się na wartości, o których mało się mówi w codzienności. Ta rzeczywistość uwrażliwia nas na dobro, poczucie estetyki i uczy. Warto organizować i uczestniczyć w takich wydarzeniach. Chcę tutaj podziękować dyrektorowi MH, Jarosławowi Serafinowi za zaufanie, odwagę, otwartość i przyjaźń. Dziękuję też pracownikom Muzeum za wszelką pomoc.

Spełnił ojciec zeszłoroczną ideę i przygotował projekt witraża do okna nad wejściem do kościoła. Czy to dzieło można uznać za najważniejsze we wspomnianym czteroleciu i jednocześnie rodzaj pożegnania z naszym miastem?
Przyznam, że pomysł witraża powstał o wiele wcześniej. Czy jest ono najważniejsze, hm… Proszę mnie zrozumieć dobrze, ale myślę, że nie. Najważniejszym dla mnie dziełem jest przygotowanie i doprowadzenie dzieci do I Komunii Świętej, każda spowiedź, podczas której mogłem pojednać człowieka z Bogiem, każde kazanie, dzięki któremu każdy z nas mógł choć trochę poprawić swoje życie i przybliżyć się do Pana. Bóg daje różne natchnienia, jednym z nich jest witraż, który świecąc się nocą ma mówić patrzącym na niego, że Maryja jest lampą rozświetlającą ciemności i prowadzącą do Syna Jezusa.

Pojawił się też zamysł wydania drukiem kazań o. Andrzeja Deptucha. Czy ta inicjatywa jest nadal aktualna?
To prawda. Przyznam szczerze, że pojawił się taki pomysł, nawet poszukiwano i gromadzono materiały z archiwum nie tylko klasztornego, ale i prowincjalnego. Niestety nie było na tyle czasu, żeby pochylić się nad tym materiałem dość głęboko. Praca w parafii i zajęcia duszpasterskie nie sprzyjają pracy naukowej, gdyż doba ma jedynie 24 godziny. Myślę jednak, że ta inicjatywa nadal jest aktualna i wciąż będą zbierane, badane i opracowywane materiały, więc może doczekamy się takiej publikacji na cześć ojca Andrzeja Deptucha. Myślę, że warto wrócić do tej spuścizny tego kapłana, do nauk, które głosił i którymi nas pouczał. Był to człowiek, który naprawdę miał dobre serce i chciał dla każdego jak najlepiej.

Prowadzi ojciec audycje w Radiu Fara o tematyce maryjnej. Jak się ojciec odnalazł za mikrofonem – ale nie przy ołtarzu, tylko w rozgłośni?
Z mikrofonem radiowym jestem związany od bardzo dawna. Jeszcze przed wstąpieniem do zakonu nagrywałem różne materiały i audycje w Radiu Niepokalanów, miałem swoje „występy” w Radiu Maryja. W przeszłości wiele razy nagrywane były programy dla Radia Fara. Cieszę się, że wróciłem na fale tej archidiecezjalnej rozgłośni i w każdą drugą sobotę miesiąca mogę podzielić się swoją miłością do Matki Bożej i wiedzą na temat Jej życia oraz różnych przedstawień. Sprawia mi wielką przyjemność, kiedy ktoś podchodzi i dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat treści audycji.

Na ostatniej kapitule powierzono ojcu funkcję gwardiana w Przemyślu. Czy jako humanista i człowiek kultury odnajdzie się ojciec na stanowisku pochłaniającym czas na sprawy organizacyjno-formalne?
Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć za cztery lata. Modlę się i ufam, że będę mógł podołać obowiązkom. O to samo proszę wszystkich życzliwych mi ludzi.

Niedawno w dziale historycznym „TS” omawialiśmy osobę o. Alojzego Karwackiego, który przed ponad 100 laty także posługiwał w Sanoku i uczynił wiele dla zachowania dziedzictwa zakonnego. On do naszego miasta był kierowany dwukrotnie, a czy ojciec bierze po uwagę, że kiedyś też znów tu powróci?
Bardzo dziękuję „Tygodnikowi” za przybliżenie postaci o. Karwackiego, bo to naprawdę bardzo ważna postać dla franciszkanów i Kościoła w Polsce. Oczywiście, że biorę pod uwagę powrót do Sanoka. Bardzo dobrze się tu czuję i ufam, że jeszcze wspólnie będziemy oddawać cześć Matce Bożej Pocieszenia, Pani Ziemi Sanockiej.

I na koniec, jakie wspomnienia ojciec zachowa o Sanoku?
Przyznam się, że jest ich naprawdę wiele. Zabieram Sanok w swoim sercu do Przemyśla z wielką wdzięcznością za ten czas

Rozmawiał Piotr Paszkiewicz

Tuż przed opuszczeniem klasztoru o. Rafał wraz z kościelnym Marcinem Janiszewskim dokonali instalacji gabloty przy obrazie Matki Bożej Pocieszenia. Umieszczono w niej srebrną różę, która w latach 2002-2022 znajdowała się pod obrazem. Kwiat został pierwotnie ufundowany przez darczyńców jako wotum wdzięczności za królowanie Matki Bożej Pocieszenia na Ziemi Sanockiej. Dzieło wykonał złotnik Michał Szul, który obecnie dokonał jego odnowienia.

Zdjęcia:
– Rafał Antoszczuk podczas wykładu w MH 17 listopada 2022 r. Źródło: FB MH
– Gablota ze srebrną różą w kościele franciszkanów. Fot. autor