Zawodnicy Texom Samuraja walczyli podczas turniejów w Dębicy i Wałbrzychu. W klubie nie ma zadowolenia z postawy sędziów. Nie przyłożyli się też niektórzy rywale, nie mieszcząc się w limitach wagowych.

W Dębicy zaczęło się od Dawida Szychowskiego, który walczył z Kacprem Wiśniewskim z Buska-Zdroju. Zdaniem prezesa Marcina Solarza nasz zawodnik co najwyżej oddał 3. rundę, a pozostałe wygrał. Tymczasem w oczach arbitrów przegrał 0:3.

Nieprzyjemnych niespodzianek nie uświadczono w pojedynku Dominika Siwińskiego z Jakubem Akoto-Ampawem z Wisłoka Rzeszów. Karty sędziowskie odzwierciedliły przebieg batalii, wygranej przez samuraja 3:0.

Kolejną walkę stoczył Grzegorz Mindur. Naprzeciwko niego stanął Vitalij Lubelskij ze Stali Rzeszów, który przekroczył limit wagi o 3 kg.

– Grzegorz wyzwań się nie boi. Przystąpił do starcia i przez cały czas punktował mocnymi ciosami. Momentami w obronie wyglądał na bezradnego, ale nie dał się trafić, utrzymując dużą przewagę w celnych i mocnych trafieniach. Sędzia był stronniczy z wiadomego nam powodu. W ostatniej rundzie odjął punkt naszemu zawodnikowi za rzekome uderzenie w tył głowy, którego nie było. Tym sposobem przegraliśmy – skomentował Solarz.

Mateusz Koniczyński z Lubartowa, przeciwnik Bartosza Bukłada, na wagę wniósł aż 4 kg więcej niż umowne 84 kg. Mimo tego Bukład podjął rękawicę.

– Bartek stoczył najlepszy pojedynek jak do tej pory, wygrywając każdą kolejną rundę. W 3. został wyliczony uderzeniem, które nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Choć sam zadał kilka podobnych ciosów, arbiter ich nie zauważył! – irytował się prezes po przegranej 1:2.

Z kolei Adam Tutak jako jedyny walczył na Dolnym Śląsku. W narożniku pomagał mu Oskar Van Nguyen (Wisłok Rzeszów).

Pierwszego dnia stoczył pojedynek z Oskarem Safaryanem z Poznania, wielokrotnym mistrzem i reprezentantem Polski. Przegrał 1:2. W tym wypadku Solarz uznał wynik za sprawiedliwy, ale miał uwagi do drugiej walki, w której Tutak zmierzył się z reprezentantem gospodarzy Pawłem Sajdą, ulegając mu 1:2.

– Adam trafiał częściej i celniej. Niemniej to on był liczony w 2. rundzie. Jego mocne uderzenia (co najmniej dwa, po których głowa Pawła oglądała gwiazdy) nie zostały uznane za wystarczające do liczenia, choć w drugą stronę takie były – opisał prezes Samuraja.