Bosski Roman (właśc. Roman Lachowolski, ur. 1982) to krakowski raper, członek grupy Firma, a także propagator aktywnego trybu życia i zapobieganiu niezdrowym uzależnieniom. Niedawno uczestniczył w wydarzeniu „Mediateka FC 24 Esport Cup” i wówczas udzielił wywiadu dla „TS”.
Jakie ma pan wrażenia po dzisiejszej imprezie?
Bardzo fajne. Do tej pory promowałem głównie sport regularny i klasyczny. Po raz pierwszy byłem na takim turnieju. Widziałem finał i przyznam, że są to emocje, a także przestrzeń dla młodych ludzi, żeby się wykazać. Wiadomo, że nie uciekniemy od elektroniki i gier, natomiast one mogą być wykorzystane w sposób konstruktywny. Jest współpraca i współzawodnictwo oraz nagrody. Myślę, że pozytywnie aktywuje młodzież.
Czy taki turniej wpisuje w pana projekt „Drużyna Mistrzów. Sport – Muzyka – Pasja”?
Tutaj mam podejście ambiwalentne. Na co dzień realizuję dużo profilaktyki i także dziś jednym z tematów są smartfony oraz przeciwdziałanie uzależnieniom. Ale z drugiej strony uważam, że wpisuje się bardzo dobrze, bo możemy wykorzystać przestrzeń elektroniczną do rozwoju czy rywalizacji. Na tym możemy też budować karierę, bo przypuszczam, że z czasem e-sport stanie się regularną dyscypliną i to dochodową oraz sposobem na życie. A droga do sukcesu i chwały w tej dziedzinie również będzie wymagała trudu i opierać się będzie nawet na morderczych treningach. To rzeźbi charakter. Więc wpisuje się idealnie jako przeciwwaga do zatracenia w świecie elektroniki.
Przyzna pan, że jako weteran sceny rapowej przeszedł od ulicznego rapu do działalności rozrywkowej, ale pożytecznej?
Na pewno tak. Zawsze denerwowało mnie odcinanie kuponów od bycia sławnym. Znam szołbiznes od podszewki i wiem, jakie tam panują „zasady”. To, co my widzimy, jest dalekie od tego, jak jest naprawdę i ile jest tam hipokryzji oraz presji po to, by utrzymać się na topie, być sławnym i zarabiać pieniądze. Mnie zawsze chodziło o coś więcej. Nie miałem satysfakcji z tego, że jestem znany. Potrzebowałem postawić kropkę nad „i”, abym wiedział, że moja muzyka ma też oddziaływanie społeczne. To jest moja pasja i kocham to robić, ale chciałem też nadać temu wartość społeczną. Tak, aby ta muzyka komuś pomogła np. wyjść z uzależnień czy zmotywować. Aby miała przekaz. Bo taka jest idea hip-hopu. Tymczasem dziś żyjemy w świecie pustosłowia i bylejakości, gdzie liczą się byle kontrowersje i szoł. To wszystko jest oparte na bardzo niskich wartościach, przebodźcowane i niestety negatywnie wpływa, szczególnie na młodych ludzi oraz zaburza rozwój.
Czy dostrzega pan u własnych słuchaczy rezultat promowania aktywności sportowej i zdrowego trybu życia?
Tak, gdy dostaję E-maile od ludzi, którzy słuchając mojej muzyki wychodzą z uzależnień, przemieniają życie, zaczynają uprawiać sport i rozwijają się. Jeśli przy tym twierdzą, że motywacji dostarczyła im moja twórczość, to misja jest wykonana. Jest to dużo bardziej wartościowe niż milion wyświetleń czy milion na koncie. Moje warsztaty w szkołach potrafią przyciągnąć młodzież, są skuteczne i atrakcyjne. Bardzo dużo tej wiedzy pozostaje w tych placówkach, gdzie zmieniają się trendy i następuje motywacja do rozwoju. Znam bowiem kontekst, czego nauczył mnie świat ulicznego rapu. Wiem jak człowiek może zostać zdemoralizowany, jak działa patologia i co wciąga. Rozpracowanie naukowe tych problemów to jedno, ale młodzież musi poznać życiowe przykłady. Na pewno to, że jestem raperem sprawia, że mam większy posłuch u młodych, którzy mają idoli w świecie hip-hopu. Mój program prelekcji tematycznych, edukacyjnych i profilaktycznych jest przecięty wykonywaniem muzyki i to na pewno aktywuje młodych. Oni są w okresie buntu, więc dla nich nauczyciel, policjant czy rodzice są po drugiej strony barykady. Ja przychodzę jako raper i na wejściu mam przewagę.
A dziś akceptuje pan tylko obecnie realizowany przez siebie rap z pozytywnym przekazem, czy również ten mroczny z negatywnymi stronami?
Jako artysta uważam, że nie możemy blokować nikomu swobodnego wyrażania się. To my sami weryfikujemy to, czego będziemy słuchać. Nie przeszkadza mi to, że ludzie robią rap nie tyle nawet mroczny czy zły, tylko po prostu głupi i bez przekazu. Bardziej przeszkadza mi to, że takie stada ludzi chcą tego słuchać. Gdyby opinia publiczna była w Polsce na trochę wyższym poziomie poczucia klasy i wartości, to gwarantuję, że wielu tych artystów robiących badziewie zmieniłoby swoje postępowanie i tworzyło wartościowsze rzeczy. Niestety nie ma pewnego wymogu i presji, a wręcz jest nacisk na to, by być głupim i pajacować. Dlatego mamy takich epigonów. Zresztą, patrząc na moje życie: to że dzisiaj ktoś robi coś mrocznego, nie oznacza, że za parę lat nie przejdzie dobrej przemiany.
Jest pan członkiem legendarnej grupy Firma. Jak dziś odpowiada pan na chyba częste pytanie: czy ten skład zostanie reaktywowany?
Myślę, że jedyna szansa na to byłaby, gdyby pojawiła się sensowna okoliczność z punktu widzenia mojego podejścia. Taka, która będzie sprzyjała dobrej energii w tym wszystkim. Wtedy w ogóle nie będę się zastanawiać. Na pewno nie wracałbym się do przeszłości. Jestem już dziś zbyt dojrzałym człowiekiem i za dużo osiągnąłem, aby śpiewać o nienawiści do policji i paleniu dżointa. Jeśli ten projekt miałby zostać reaktywowany z komercyjnej chęci zrobienia show, to nie sądzę, że chciałbym to robić. Wiem, że oczekiwania są, nawet grania samych koncertów. Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy członkowie Firmy są już gdzieś indziej i każdy z nas wybrał własną drogę rozwoju. Wcześniej byliśmy ludźmi reprezentującymi jeden świat i jedno środowisko, byliśmy paczką. Nie mam kontaktu z wszystkimi chłopakami i nie wiem na ile możemy być zbieżni.
Wydaje się jednak, że każdy z was wszedł już na drogę pewnego uzdrowienia.
Miejmy nadzieję. Już dawno zrozumiałem, że to jest jedyna droga i taką mam pasję. Myślę, że to jest też kwestia dojrzewania, bo jakkolwiek nie próbowalibyśmy oszukać rzeczywistości, to starzejemy się. Życie nas uczy. Mając 40 lat nie robimy już pewnych rzeczy, tak jak w wieku 20 lat. Każdy z nas przeszedł przez swoje ciernie i wyzwania, a to też dało dużo do myślenia. Na wielu sprawach musieliśmy się sparzyć, aby wiedzieć na czym to polega.
Rozmawiał Piotr Paszkiewicz
Fot. Dariusz Suchecki
Ostatnie komentarze