Trwa eksploracja studni na terenie MH. Celem jest wydobycie spoczywających w niej artefaktów oraz odtworzenie jej wyglądu sprzed II wojny światowej. W projekt zaangażowało się starostwo powiatowe, dofinansowując prace.

Nie jest znana dokładana data powstania studni. Prawdopodobnie wzniesiono ją podczas przebudowy zamku w XVI w. Pojawia się na planie z 1789 r. Dawniej wyglądała znacznie okazalej. Planuje się przywrócić jej stan nadziemny z początku ubiegłego wieku, z dachem i drewnianym kołowrotem.

Do tej pory podjęto dwie próby eksploracji studni. Pierwsza, z lat. 50. XX w. została zakończona niepowodzeniem. Druga miała miejsce 30 lat temu. Wykonywali ją płetwonurkowie. Wydobyli prawie wiadro moment i natknęli się na wgłębienia we wnętrzu. Powstała pogłoska, że może to być ślad po zasypanych przejściach. Prawda okazała się prozaiczna. Owe wnęki służyły konstruktorom prawdopodobnie do osadzania rusztowań bądź innych celów związanych z budową.

Przy obecnych pracach odpompowano wodę i specjaliści eksplorują jej wypełnisko. Obecnie osiągnięto głębokość ok. 23 m od powierzchni, schodząc 5 m poniżej pierwotnego dna. Odsłonięte dotąd warstwy zawierały przedmioty z lat współczesnych, poprzez PRL do lat. 40. XX w. Archeolodzy chcą oczywiście dotrzeć do najstarszych osadów.

Znaleziono mnóstwo monet – uzbierało się ich pięć pełnych wiader. W większości są polskie, ale natrafiono też na węgierskie fillery, czeskie halerze, po jednej sztuce francuskiej i niemieckiej z okresu II wojny światowej. A im bliżej czasów współczesnych, tym większa egzotyka, jak np. monety meksykańskie czy afrykańskie.

Studnia ma bogatą symbolikę. Oznacza siłę, odrodzenie, płodność. Zwyczaj wrzucania do niej monet na szczęście to echo dawnych wierzeń, kiedy była to ofiara składana bóstwu. Zresztą do studni zamkowej wpadły też pierścionki, medaliki, czy kamyczki szczęścia. Niektóre przedmioty trafiały tam celowo, inne pewnie przez przypadek, jak długopisy, zabawki, czy klucze.

Smutnym świadectwem naszej cywilizacji są różnego rodzaje plastikowe śmieci, butelki, puszki, papierki, które masowo pojawiają się w warstwie po 1990 r. Im głębiej, tym tych takich odpadów mniej. Natrafiono także na gruz, prawdopodobnie urobek po remontach na zamku.

Niedawno odkryto przestrzelony hełm radziecki. Najprawdopodobniej wylot po kuli świadczy o wykorzystaniu hełmu jako obiektu do ćwiczenia celności. To efektowne znalezisko, ale niezbyt cenne.

Znacznie większą wartość posiada cały kołowrót ze starej studni. Dębowy walec osadzony na żelaznym trzpieniu i okuty żelaznymi listwami waży ponad 200 kg. Archeolodzy najcenniejszych artefaktów spodziewają się w najstarszych warstwach. Mogą to być wiaderka czy naczynia, które spadły na dno i już tam zostały. Wydaje się, że miąższość tych nawarstwień nie powinna być tak gruba jak późniejszych, przez co praca będzie łatwiejsza.

Muzeum planuje zorganizować wystawę czasową z wydobytych eksponatów, zarówno tych cenniejszych, jak i tych bardziej stanowiących ciekawostkę.

Prace wstrzymano ze względu na natrafienie na radziecki pocisk odłamkowo-burzący kalibru 76,2 mm. Przyjechali saperzy, wydobyli i zabezpieczyli niewybuch. Tym samym spełniły się słowa Stefana Stefańskiego, pierwszego po wojnie dyrektora MH. Mówił on, że do studni wrzucono pociski. Dotychczas traktowano je bardziej jako legendę, a okazały się prawdą. Nie zrażeni tym faktem muzealnicy postanowili kontynuować odkrywanie tajemnic studni.

 

Skarby z głębin

Ciekawostką, jeszcze nie zidentyfikowaną, jest żeliwny element z tarczą znamionową. Jego kształt każe przypuszczać, że to fragment działa, który Niemcy wrzucili do studni, by nie skorzystali z niego czerwonoarmiści. Jednak to tylko robocza hipoteza. Trzeba dokonać szczegółowych oględzin.

Natrafiono na spore ilości gruzu (dotąd wywieziono dwie przyczepki) oraz cegieł porozbiórkowych. Duża ich część posiada sygnatury, w tym sanockiej pracowni Finka. Niektóre mogą stanowić pozostałość po budynku usytuowanym po prawej stronie bramy zamkowej. Zapewne rozebrano go z powodu zagrożenia zawaleniem.

W bardzo dobrym stanie zachowały się dwa wiadra z łańcuchami. Muzealnicy planują wyczyścić je, zakonserwować i wyeksponować przy studni. Z mniejszych gabarytowo przedmiotów w ręce archeologów trafiła klamra od pasa z wyraźnym napisem „Gott mit uns” i orłem, który nieco gorzej przeszedł próbę czasu. Frapującym znaleziskiem jest fragment szyby z gwiazdą Dawida, być może pochodzący z synagogi zburzonej przez Niemców podczas II wojny światowej.

Prace, przerwane na chwilę po znalezieniu niewybuchu, nieubłaganie zmierzają ku końcowi. Piotr Kotowicz, archeolog MH, spodziewa się, że eksploratorzy zaczną szybciej „przemieszczać się w czasie”. Aczkolwiek nie można mieć stuprocentowej pewności.

– Jesteśmy około 25 m poniżej cembrowiny. Dotąd wydobyliśmy 6 m urobku. Niższe, starsze warstwy powinny być mniej miąższe lub cieńsze. Teoretycznie, gdy studnia była użytkowana, trudniej było wrzucać tam większe rzeczy. Czy przypuszczenia są słuszne, okaże się w trakcie eksploracji – powiedział.

Krzysztof Lubomski