Karpackie boje Wielkiej Wojny

Szymona Jakubowskiego gawędy o przeszłości

Kwiecień 1915 roku na karpackim odcinku frontu I wojny światowej był w miarę spokojny. Po zimowych walkach i upadku Twierdzy Przemyśl obie strony zbierały siły. Wojna na te tereny z całym impetem miała powrócić 2 maja, gdy pod Gorlicami rozpoczęła się największa operacja Wielkiej Wojny, która przetoczyła się także prze ziemię sanocką.

Zanim doszło jednak do majowej operacji, na terenie Karpat i Ziemi Sanockiej już wcześniej toczyły się zacięte, niezwykłe krwawe walki. We wrześniu 1914 roku ofensywa rosyjska doprowadziła do zajęcia – na krótko – sporej części obecnego Podkarpacia i zablokowania strategicznej twierdzy Przemyśl. Kontrofensywa wojsk centralnych odrzuciła Rosjan, którzy wkrótce znów tu jednak powrócili. Po bitwie bitwie limanowskiej front na chwilę ustabilizował się na linii Tuchów – Brzostek – Krosno – Sanok – Lesko. Kolejny atak Rosjan – 20 grudnia 1914 roku – spowodował wycofanie się cesarsko-królewskich wojsk z Krosna, Dukli, Sanoka, Baligrodu, Lutowisk, Przełęczy Użgorockiej.

Pierwsza Bitwa Karpacka

Zima 1914/1915 upłynęła pod znakiem krwawych walk zwanych później „Pierwszą Bitwą Karpacką”. Austriacy za wszelką cenę chcieli przede wszystkim pomóc oblężonemu Przemyślowi. 27 lutego 1915 r. armia austriacka ponowiła próbę przebicia od strony Bieszczad. Bardzo ciężki boje toczyły się m.in. w masywie Chryszczatej i Wołosani. Walki, które pochłonęły ogromne ofiary po obu stronach nie przyniosły jednak zamierzonych efektów. 22 marca, po 137 dniach oporu, 120 tysięcy żołnierzy austro-węgierskich, zamknię☺tych w Twierdzy, zostało zmuszonych do kapitulacji.

Ciekawym, ale bardzo mało zbadanym wątkiem, jest fakt, że na przełomie 1914 i 1915 roku w Karpatach walczył… Anton Denikin, późniejszy dowódca, który kilka lat później zasłynął jako jeden z głównych przywódców antybolszewickiej kontrrewolucji. Ten wątek nie doczekał się jeszcze większego opracowania naukowego, wspomniany jest natomiast w wydanej trzy lata temu, osadzonej w wojennych i karpackich klimatach powieści Jana Krzysztofa Drozdowskiego „Meandry wojny. Bieszczadem naznaczone”. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że Denikin przebywał w tym czasie w Sanoku, albo chociaż przemieszczał się przez te tereny.

Anton Denikin, pół-Polak urodzony we Włocławku dowodził na terenie Galicji 4 „Żelazną” Brygadą Strzelców w ramach 8 Armii generała Aleksieja Brusiłowa, też na pół Polaka. Co ciekawe prawie naprzeciw jednostki Denikina walczył – ale po stronie austriackiej – 3 pułk Legionów Polskich pułkownika Józefa Hallera. Po wybuchu rewolucji Denikin stanął na czele buntu przeciwko nowej władzy. Ale jego karpacki dowódcagenerał Brusiłow opowiedział się wtedy, wraz z grupą carskich oficerów, po stronie bolszewików. Po dwóch stronach barykady walczyli więc pózniej przeciw sobie weterani i bohaterowie Wielkiej Wojny.

Zmagania w powietrzu

Inną ciekawostką z tego okresu jest fakt funkcjonowania w czasie I wojny światowej w Bieszczadach i na Ziemi Sanockiej lotnisk polowych i walk powietrznych jakie miały tu miejsce. Wspomina o tym m.in. Andrzej Olejko w numerze 2/2007 czasopisma krakowskiej Akademii Pedagogicznej „Konspekt”. Cytuje on Wojciecha Sołtysa, który przeanalizował zapisy pamiętnikarskie z tamtego okresu:

-„ Ponownie wojna dała o sobie znać bezpośrednio 26 kwietnia, kiedy miasto zostało bombardowane z powietrza. Samolot austriacki zrzucił bomby zamiast na dworzec kolejowy, na sąsiednią Szklaną Górkę, a zamiast na most olchowski prosto do Sanu. Na Szklanej Górce bomby wznieciły pożar, który szybko rozprzestrzenił się wśród drewnianych zabudowań krytych słomą, tak, że spłonęły 24 domy. Obrona przeciwlotnicza polegała na tym, że na mostku na potoku płowieckim rozlokowany został pluton piechoty, który strzelał salwami do samolotu – bezskutecznie. Bombardowanie nie pociągnęło za sobą ofiar śmiertelnych, ale wiele osób zostało rannych, siali oni panikę, potęgującą się jeszcze przez szybko rozprzestrzeniający się ogień, który trawił cały dobytek. Nie miał go kto ratować, ponieważ dorośli byli przeważnie zajęci w polu, przy wiosennych pracach. Tragiczne skutki pierwszego bombardowania na tym terenie miały miejsce w Lesku, gdzie zrzucone bomby spadły na tabor i zabiły kilkadziesiąt osób. Samoloty zaczęły od tego dnia pojawiać się nad Sanokiem coraz częściej, ale go nie bombardowały. Ich warkot wywoływał olbrzymi zamęt, ludzie wynosili z domów spakowane w tobołach rzeczy, głośno zawodzili «wynosić, wynosić». Mieli w pamięci pożar na Szklanej Górze”. 

W pamiętniku dr. Karola Zaleskiego znaleźć możemy zaś ciekawe informacje dotyczące wykorzystywania Sanoka jako proziworycznej bazy lotniczej: „16.05.1915. Niedziela… Rano przeleciał tuż koło nas ponad drzewami zamkowemi, szybując naprawdę jak ptak, latawiec i spuścił się na stacyję, którą urządzono naprzeciw Zamku za Sanem na polach Nowakowej (Olchowce – dwór). Z drugiej strony na Sujcu jest znowu stacyja radiograficzna. Co świat kulturalny najciekawszego ma schodzi się czy zjeżdża do naszego Sanoczka… Przykre wrażenie sprawia do połowy spalony most (6 przęseł wodnych z tej strony zostało). 17.05.1915 r. Poniedziałek Cudowny ranek, ale wstałem już po 6. Podczas gimnastyki powietrznej wzlatywał latawiec i poleciał ku Węgrom (?). Później znów warczały w powietrzu… Rynek jest wspaniałym parkiem automobilowym… Telegraf bez drutu jest na Posadzie Sanockiej poza realnością Artura Bornstedta”.

Operacja gorlicka

Wiosną 1915 roku Rosjanie poczuli się pewni siebie, wydawało im się, że zdobycze są trwałe. Linia frontu ukształtowała się wzdłuż linii Tarnów-Gorlice, biegła grzbietem Karpat. Przystąpiono energicznie do tworzenia nowej lub reorganizacji starej administracji. Gubernatorem Galicji został Gieorgij Bobrinskij, któremu podlegały cztery gubernie: czerniowiecka, tarnopolska, lwowska i przemyska. Wczesną wiosną Rosjanie rozpoczęli kolejne działania. Ich celem miało być przebicie się przez Karpaty na Węgry. Dla CK monarchii oznaczało to śmiertelne niebezpieczeństwo. Hoetzendorfowi udało się wreszcie przekonać Niemców do kontrofensywy, sami Austriacy byli za słabi do podejmowania takich działań.

Po półrocznej wojnie pozycyjnej, siły państw centralnych przystąpiły do zdecydowanych działań. Niemcy skierowali w rejon Gorlic osiem dywizji (dwa razy więcej niż prosili ich sojusznicy), wśród nich elitarny korpus gwardii pruskiej. Główne uderzenie wykonywane przez siły 11 armii miało iść pomiędzy Ropiennicą Ruską a Rzepiennikiem Strzyżewskim, 4 armia szła z Zakliczyna na Jodłówkę i Tuchów, X korpus 3 armii rozpoczynał atak z Magury Małastowskiej. Na tym etapie przygotowań skoncentrowano ponad 200 tysięcy  żołnierzy. Jednocześnie przygotowano niespotykane dotychczas ilości artylerii i broni ciężkiej. Łącznie 1100 dział i moździerzy. Osłabieni i pozbawieni rezerw Rosjanie mogli w tym momencie wystawić jedynie ok. 80 tysięcy żołnierzy i 200 dział. Pewnym wsparciem były tylko rozbudowane umocnienia polowe.

2 maja 1915 roku. O godzinie 6 rano rozpoczyna się piekielne przygotowanieartyleryjskie. Przez cztery godziny ponad tysiąc dział ostrzeliwuje pozycje rosyjskie. O godzinie 10 rusza do boju piechota, wśród nich 12 dywizja „krakowska”, składająca się w znakomitej większości z Polaków. Polacy atakują wzgórze Pustki w Łużnej, walki są szczególnie zacięte. Opór Rosjan zostaje przełamany w ataku na bagnety, kosztem 900 poległych.

Inne atakujące jednostki także przedzierają się w ciężkich bojach. Okazuje się, że wcześniejsza nawała ogniowa nie wszędzie przyniosła oczekiwane efekty. Do samych Gorlic wdzierała się piechota XLI korpusu. Doszło do ciężkich starć na miejscowym cmentarzu i walk ulicznych. 11 dywizja bawarska atakująca dolinę Sękówki osiągnęła zamierzone pozycje dopiero wieczorem, podobne problemy miała 119 dywizja. Bilans pierwszego dnia walk to przełamanie przez Niemców i Austriaków pierwszej linii obrony, 17 tysięcy rannych i zabitych Rosjan, drugie tyle wziętych do niewoli. Po stronie państw centralnych padło ok. 8 tysięcyludzi.

3 maja pod naporem atakujących padają kolejne miejscowości: Zagórzany, Kobylanka, Libusza, Lipinki, trwa szturm Biecza. Dowodzący siłami rosyjskimi bułgarski generał Radko Dimitrijew desperacko usiłuje powstrzymać nieprzyjaciela. III korpus kaukaski ma przejściowe sukcesy, rozbija kilka niemieckich batalionów w okolicach Cieklina. Ostatecznie jednak atakujący przełamują drugą i trzecią linię rosyjskiej obrony. Próby Rosjan, by utrzymać się za wszelką cenę na linii Wisłoki nie przynoszą efektów. 5 maja Niemcy są już w Żmigrodzie, trwa natarcie na Jasło.

Odwrót

Kolejne dni to totalny odwrót Rosjan, którzy oddają kolejne miejscowości: Jasło, Tarnów, Krosno, Sanok. Od początku ofensywy bombardowany jest leżący 80 km od pierwotnej linii frontu Rzeszów. Pierwsze bomby spadają już 2 maja na most kolejowy. 7 maja, gdy wiadomo już, że Rosjanie są w pełnym odwrocie następuje zmasowany atak lotnictwa. 40 bomb spada m.in. na targowicę i ul. Mickiewicza. Są ofiary śmiertelne wśród cywilów.

Wycofywanie się Rosjan z kolejnych miasta i wkraczanie sił austriackich oznaczało kolejne, niestety, ofiary wśród ludności cywilnej. Zaczęło się polowanie na rzeczywistych i domniemanych szpiegów i zdrajców. Wiemy, że ofiarą padło chociażby wielu Łemków, którzy wcześniej deklarowali lojalność wobec caratu. Co ciekawe, często wydawani byli oni w ręce austriackich władz, które nie zadawały sobie specjalnego trudu prowadzenia śledztw, przez… nacjonalistycznie nastawionych Ukraińców.

Do 15 maja Rosjanie wycofują się na linię Nowe Miasto, Sandomierz, Przemyśl i Stryj. Szacuje się, że do tego momentu do niewoli trafia co najmniej 140 tysięcy żołnierzy rosyjskich. W ręce Niemców i Austriaków dostaje się ok. 100 dział (połowa pierwotnej liczby) i 300 ciężkich karabinów maszynowych. Ofensywa, mimo oporu, trwa dalej, padają kolejne miejscowości. W ręce nacierających dostaje się zaciekle broniony przez krótki czas Jarosław, końcem maja Niemcy i Austriacy są już pod Przemyślem, który mimo świetnych fortyfikacji skapituluje już 3 czerwca.

2 miliony ofiar

Symbolicznym końcem kampanii, której celem było wyparcie Rosjan z Galicji, jest wkroczenie 21 czerwca do Lwowa jednostek generała Eduarda Freiherra von Boehm-Ermolli. Straty po obu stronach są ogromne. Szacuje się, że po stronie nacierających, w czasie całej kampanii karpacko-galicyjskiej zabitych i rannych zostało ok. 800 tysięcy żołnierzy. Straty Rosjan to, łącznie z wziętymi do niewoli, 1,2 mln ludzi. Byłą to praktycznie największa klęska Rosjan w tej wojnie światowej, która pogłębiła jeszcze bardziej demoralizację armii i była początkiem fermentu który doprowadził do wydarzeń rewolucyjnych w 1917 roku. O dramatycznych wydarzeniach sprzed ponad stu lat przypominają do dzisiaj mogiły żołnierskie rozsiane na obecnym Podkarpaciu. Na zachowanych tabliczkach nagrobowych często można odczytać polskobrzmiące nazwiska.

Gorlicką bitwę często później porównywano do bitwy pod Verdun. Na pewno skala strat w ludziach była porównywalna, ale były to działania o różnych charakterze. Pod Verdun toczyła się mordercza i wyniszczająca bitwa pozycyjna. Gorlice zaś przyniosły szybką ofensywę, która doprowadziła do całkowitego wyparcia Rosjan z terenów Austro-Węgier zajętych w pierwszej fazie wojny. Carskie wojska nigdy tu już nie powróciły. Front wschodni przesunął się w głąb imperium rosyjskiego. Kampania była wielkim triumfem Franza Conrada von Hoetzendorfa, który w następnym roku doczekał się nominacji na feldmarszałka, a w opinii historyków wojskowości miana najwybitniejszego stratega I wojny światowej.

Autor jest wydawcą i redaktorem naczlenym dwumiesiecznika “Podkarpacka Historia”, periodyku “Z dawnego Rzeszowa” oraz portalu www.podkarpackahistoria.pl. Kontakt: jakubowski@interia.pl

Fot. archiwum