Młodzież z internatu przy ZS5
Skończyć szkołę i co dalej?
Mają: pomysł na siebie, plany i ambicje. Większość z nich pisze w tym roku maturę lub niedługo zdaje egzaminy zawodowe. Muszą powoli decydować, czy zostaną w Sanoku czy wyruszą na podbój świata. Porozmawialiśmy z mieszkańcami internatu przy Zespole Szkół nr 5 w Sanoku, by dowiedzieć się jaka przyszłość czeka młode pokolenie w naszym mieście
Nauka w sanockich szkołach
Mieszkańcy internatu przy ZS 5 to mieszanka młodzieży z sanockich liceów i szkół zawodowych. To najczęściej osoby pochodzące z małych bieszczadzkich wiosek, dla których jedyną szansą na rozpoczęcie kariery jest nauka w Sanoku. Swoje plany na przyszłość realizują już teraz, przygotowując się do matur i kwalifikacji zawodowych. Czy w Sanoku poziom nauczania jest na tyle dobry, żeby w przyszłości zrealizować swoje marzenia o dobrze płatnej pracy? Większość młodych ludzi stwierdza, że kluczem do sukcesu są własne chęci i tylko oni sami stoją na przeszkodzie swojej nauki – To chyba nie jest zależne od szkoły. Jak ktoś chce to będzie się uczyć. A jeśli ktoś nie ma chęci, to choćby nie wiadomo jak się starał to i tak go nikt do tego nie zmusi. Aczkolwiek to też zależy od nauczyciela. Są tacy, że przyjdą, odbębnią te swoje 45 minut i wyjdą, ale są tacy, którym zależy na tym żeby nas czegoś nauczyć, będą pomagać, starać się – stwierdza Kuba, jeden z wychowanków sanockiego internatu.
Zostać czy wyjechać?
Problem w Sanoku polega na tym, że większość młodzieży wyjeżdża na studia do większych miast lub do pracy za granicę. Sanok kształci zdolnych i naprawdę wartościowych młodych ludzi. Większość z nich to lokalni patrioci. Jednak przez to, że nie znajdują tutaj pracy i pewnych perspektyw na przyszłość, postanawiają ostatecznie nie wracać. Czy dałoby się mieszkać w Sanoku? – Owszem, jest tutaj ładnie i nie ma co tak naprawdę narzekać na brak rozrywki. My akurat jesteśmy z takich wiosek, że dla nas Sanok to już jest coś – stwierdza jedna z mieszkanek internatu. Inni odpowiadają jednak, że nie widzą tutaj dla siebie miejsca. Głównym tego powodem jest brak dobrze płatnej pracy – Czy chciałbym tu mieszkać i pracować? Myślę, że nie. Tutaj nie będzie pracy. Wszyscy stąd uciekają. Patrząc np. na Autosan – kiedyś to była potęga i niby są pomysły rządu żeby coś tu zrobić, ale na razie jakoś tego nie widać. Dlatego jeżeli nawet Autosan upada i ludzie nie mają tutaj pracy i to ludzie z doświadczeniem, to czego ma tutaj szukać człowiek młody? – stwierdza Adam.
Młodzi ludzie zauważają też, że problemem w naszym mieście są również niskie zarobki – Jeśli chodzi o gastronomię, to ja siebie tutaj nie widzę. Kiedy jest już jakaś praca to na pewno nie jest dobrze płatna. Jak chce się pracować i mieć lepsze warunki to niestety trzeba wyjechać do większego miasta – typu Rzeszów. Tutaj człowiek zacznie się cofać, na pewno nie rozwijać. Nie widzę żadnych perspektyw żeby tutaj osiąść – stwierdza Ela, uczennica profilu gastronomicznego. Pozostali biorą również pod uwagę, że jeżeli tutaj nie znajdą żadnej pracy, to będą musieli wyjechać za granicę. Głównie tam, gdzie mają rodziny: do Anglii czy Niemiec.
Pomysł na siebie
Czego na pewno nie można zarzucić młodzieży z internatu przy ZS 5 to, że są mało ambitni. Każdy ze spotkanych przez nas młodych ludzi już wie czego może się spodziewać po rynku pracy. Niezależnie od tego, czy będą absolwentami liceum czy też szkoły zawodowej, mają plan co do swojej przyszłej kariery. Niektórzy myślą nawet o otworzeniu własnej działalności. Przeszkodą w tym jest konkurencja, przez którą trudno byłoby się w mieście przebić, a później też ten biznes utrzymać. Czy taki pierwszy krok jest w ogóle możliwy właśnie w Sanoku? – Jeżeli zdam kwalifikacje zawodowe i uda mi się z maturą, to wybiorę się na studia w kierunku fryzjerstwa bądź kosmetologii. Czy Sanok? Na pewno nie. Jestem z okolic Brzozowa, a tam jest około 30 zakładów fryzjerskich, więc w Sanoku jest tego jeszcze więcej. Pracować u kogoś cały czas? Raczej nie. Wolałabym sama być sobie szefem – stwierdza Kasia, ucząca się na kierunku technik usług fryzjerskich. Również studia nie są żadnym wyznacznikiem w osiągnięciu sukcesu zawodowego. – Moim planem jest zdać wszystkie kwalifikacje zawodowe, maturę i też rozwijać dalej swoją pasję. Na studia na pewno się nie wybieram. Wolę pracę fizyczną od razu po szkole. Na początku na pewno będzie to Sanok, a jak nie wyjdzie to gdzieś się wybiorę – jakieś kraje skandynawskie czy Wyspy Brytyjskie – stwierdza Bartek. Inni stawiają też nie wykluczają ze swoich planów Sanoka, co wcale nie oznacza, że nie wiedzą czego chcą – W budowlance jest dużo pracy, szczególnie na naszym terenie. Myślę, że zaraz po szkole uda mi się coś znaleźć, a jeśli nie, to wyjadę do Niemiec – opowiada Krzysiek.
Liceum lepsze od zawodówki?
Od lat w naszym społeczeństwie ukształtowała się opinia, że do liceum uczęszczają osoby bardziej uzdolnione i lepiej wychowane. Kierunki kształcenia, jakie oferują obecnie szkoły zawodowe, wyjazdy na praktyki do większych miast w Polsce czy też za granicę udowadniają, że nauka w takich szkołach lepiej przygotowuje na potencjalnym rynku pracy. Jak twierdzi opiekunka młodzieży z internatu przy ZS 5, uczęszczanie do szkół zawodowych nie jest w żadnym wypadku czymś gorszym – Do technikum przychodzi też młodzież bardzo wartościowa i jest stamtąd mnóstwo młodzieży, która skończyła studia i pracują. Uważam też, że w technikum trzeba włożyć dużo więcej pracy w naukę, bo jednak przygotowuje się i do matury i do przedmiotów zawodowych. Moje dzieci np. skończyły liceum i syn studiuje na Politechnice w Krakowie, córka zdaje maturę, ale jedno i drugie mówi, że jeżeli mieliby jeszcze raz wybierać, to wybraliby szkołę zawodową, a dopiero potem poszliby na studia. Nie ma mowy, żeby młodzież od nas nie poszła na studia po liceum, bo liceum innej możliwości nie daje. Oni muszą iść na studia. Oni muszą zdawać maturę. W technikum młodzież ma troszkę inne możliwości. Mogą na przykład zdać egzaminy zawodowe, a do matury podejść jeszcze raz – mówi Małgorzata Hnat.
Poza tym absolwenci szkół zawodowych mogą od razu spełniać się w swoim fachu. Wszystko zależy jednak od zaangażowania. – Uczę się na profilu fototechnik. Uważam, że jest to jeden z najtrudniejszych zawodów w szkole, bo kwalifikacje są naprawdę wymagające i trzeba chodzić na lekcje i dobrze przyswajać sobie tę wiedzę. Szczególnie, jeśli chce się zdać dobrze te egzaminy. Nie chcę zostać fotografem, ale chcę iść w kierunku cyfrowej obróbki i na grafika. Na grafika i projektanta strony wystarczy zrobić 3 szablony i można sprzedać je w dobrej cenie. Jest to bardzo opłacalny zawód – opisuje Jagoda.
Młodzież z internatu przy ZS 5 angażuje się również w zajęcia pozalekcyjne. Oprócz wyjść do teatru, kina czy na wystawy biorą również udział w akcjach charytatywnych na rzecz chorych i potrzebujących. To przede wszystkim samodzielni ludzie, którzy często wyjeżdżają do pracy sezonowej za granicę, by zarobić na swoje własne wydatki. Udowadniają nam, że to nie numer szkoły świadczy o jej poziomie, a ludzie, którzy ją tworzą. Tym samym stereotyp o gorszych uczniach z zawodówek zostaje kompletnie obalony.
Ostatnie komentarze