Bieszczady przy kawie:
Żernica
Z tym miejscem wiąże się moje wspomnienie z 2005 roku. Byłam wtedy z grupą innych osób – troszkę przypadkiem – i nie bardzo wiedziałam, gdzie wtedy się znalazłam. Potem przez długi czas poszukiwałam w swojej pamięci, gdzie to było. I wędrując, szukając coraz to nowych miejsc, zboczyłam z drogi, którą przejeżdżałam setki razy – zapewne, jak i wielu jeżdżących w Bieszczady na trasie Baligród-Cisna. Zapewniam, że to jest miejsce, gdzie chce się zostać. Żernica Niżna i Żernica Wyżna.
Droga początkowo dość wyboista po kilkuset metrach zmienia się w dobrze utrzymaną „szutrówkę”. Od początku drogi, zaraz za ostatnimi zabudowaniami, wchodzimy w inny świat. Świat pustkowia i bezludzia. Nie mamy tutaj zabudowań, a zieleń łąk wprost zachwyca. Po kilku minutach wjeżdżamy do Żernicy Niżnej i po lewej stronie na skarpie zobaczymy lśniącą bielą kapliczkę rzymskokatolicką pw. Matki Boskiej Ostrobramskiej wybudowanej w 1932 roku, obecnie odnowionej. Z końcem maja odbywają się tutaj uroczyste nabożeństwa. Będąc przy kapliczce, warto skierować się na opuszczony cmentarz (niestety brak oznakowania, ale wyraźnie widać drogę), oraz pozostałości po podmurówce cerkwi greckokatolickiej pw. św. Michała Archanioła z 1843 roku. Miejsce zapomniane chyba nie tylko przez ludzi…. Do niedawna na cmentarzu było kilka krzyży, także ze zwieńczenia kopuły, obecnie nawet ich już nie ma…..
Rozglądając się wokół i zachowując ciszę, możemy na łąkach zobaczyć pasące się stada łań i saren….
Jadąc dalej, wjeżdżamy do sąsiadującej Żernicy Wyżnej. Po drodze mamy staw, w którym zachód słońca odbija się wręcz nieziemskim pięknem.
Tutaj zobaczymy kilka zabudowań po dawnym PGR-ze, oraz budynek mieszkalny. Ale najważniejsze dla uczty naszych oczu to cerkiew greckokatolicka pw.św. Bazylego Wielkiego z 1800 roku. To właśnie ta cerkiew w stanie ruiny tak zapadła mi w pamięć. Obecnie odremontowana dzięki inicjatywie osoby prywatnej –wygląda imponująco, ale cicho stoi wśród zieleni drzew, które pamiętają wiele lat historii tego miejsca. Klucze udostępnia pan z pobliskiego zakładu produkcyjnego, ale nawet, gdy nie ma jak wejść – przeszklone drzwi umożliwiają zerkniecie do środka. Patrząc na tę cerkiewkę, nie można sobie wyobrazić, że była miejscem dla bydła i magazynem.
W pobliżu znajduje się również szybowisko, a droga, która do niego wiedzie – jest bogata w panoramy.
Miejsce szczególnie polecam tym, co nie niosą ze sobą hałasu. To właśnie piękno tkwi tutaj w ciszy. Niewielu miejscom sakralnym tak się poszczęściło – że zostały odnowione i zadbane, zwłaszcza przez osobę prywatną.
Polecam na wyciszenie i na zmysłów ukojenie.
Lidia Tul-Chmielewska
Ostatnie komentarze