Oświata w powiecie sanockim
Kształcić w zawodzie, wysyłać na dobre studia
– z Andrzejem Chrobakiem, członkiem Zarządu powiatu sanockiego (od lipca 2017), rozmawia Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz
Jesteś nauczycielem i samorządowcem. Chcę cię zapytać o oświatę powiatową,
w której wiele się w tej kadencji wydarzyło. Nie wszystkie zmiany, zaproponowane przez Zarząd, zyskały aprobatę środowiska. Zacznijmy od połączenia „setki”
z „budowlanką” i od bursy…
Sprzedaż bursy po części została wymuszona sytuacją budżetową powiatu. Na początku kadencji, w grudniu, zaraz po zaprzysiężeniu, na biurko starosty wpłynęła decyzja organu finansowego, który nakazywał zwrot 400 tys. zł nieprawnie pobranej subwencji w szkołach średnich. To, plus informacja o zaległościach wypłaty z funduszu socjalnego ponad 600 tys. dla nauczycieli i pracowników placówek oświatowych – to był dla nas cios. Trzeba było znaleźć ponad milion zł! Mając to na uwadze, zaczęliśmy szukać oszczędności; stąd propozycje zmian w szkołach średnich. Prowadziliśmy rozmowy przede wszystkim ze szkołami technicznymi, ponieważ tutaj było wyraźnie widać, że zarówno w „budowlance” jak i w „mechaniku” tylko części budynków były w pełni wykorzystane. W wyniku rozmów ze związkami zawodowymi, szczególnie
z Solidarnością, okazało się, że „mechanik” i „budowlanka” są nie do połączenia, że te dwa środowiska nie zaakceptują się wzajemnie i fuzja wzbudzi zbyt wiele konfliktów. Jedyną szkołą, która była skłonna się zgodzić na połączenie z inną placówką, był Zespół Szkół nr 5. O ile pamiętam, w całej „budowlance” było ok. 280 uczniów, natomiast w „piątce” ok. 400. Powstała szkoła, która łączy klasy zawodowe i technika. Najbardziej na tym stracił „mechanik”, tak sądzę, ponieważ to oni mają największy problem przy naborze. To, jak również powiatowa reforma oświaty, są oczywiście wymuszone także demografią. W najlepszym kierunku poszło ZS 3 – kierunki, które oni tworzą, mają powodzenie i tam nigdy nie ma problemu z naborem. Podobnie jak w liceach, I i II.
I dlatego „zdjęliście” z liceów po jednej klasie?
Wcześniej zrobiono to w szkołach technicznych. Gdyby tam zabierać w dalszym ciągu po jednej klasie, to Technikum Mechaniczne trzeba by było najprawdopodobniej zamknąć tam też są zatrudnieni nauczyciele, którzy maja rodziny i chcą pracować. Zdawało nam się, biorąc wszystkie czynniki pod uwagę, że zlikwidowanie oddziałów w liceach będzie najlepszym rozwiązaniem. W tym roku w II LO wyrażono zgodę na utworzenie dodatkowej klasy, sportowej.
Klasy sportowe rzadko kiedy przodują w nauce.
Zgoda. Będą sobie musieli z tym nauczyciele poradzić.
Jako dziennikarz nie powinnam wypowiadać takiej opinii, ale jako były nauczyciel zrobię to: nie uważam tego, co zrobiono w II LO za dobry pomysł. Tworzenie klasy sportowej w liceum niesportowym, gdzie jednak poprzeczka dla niesportowców umocowana jest dosyć wysoko, może wpłynąć na rozluźnienie atmosfery i obniżenie poziomu.
Zgadzam się. W „mechaniku” były klasy sportowe, ale to się nie powiodło. Wiele w ręku dyrektora i pedagogów – będą musieli przeprowadzić sportowców przez egzamin maturalny. To dzisiaj, przy 30 proc. progu, nie jest takie trudne.
Może progi się wkrótce zmienią?
Możliwe. Edukacja poszła w kierunku masowości kształcenia i średniego, i wyższego; przestała być elitarna, a wiadomo, że masowość wpływa na obniżenie poziomu, nie tylko edukacji. Powrót do egzaminów, organizowanych przez wyższe uczelnie, uważam za dobry pomysł. Limitowane miejsc na studia wyższe nie było złe, podobnie jak pięcioletni tok kształcenia. Myśmy się za bardzo zachłysnęli Zachodem, reformując szkolnictwo.
Szkolnictwo zawodowe bardzo ucierpiało na tej poprzedniej reformie, nie sądzisz?
Dowartościowano kształcenie ogólne z ogromną krzywdą dla zawodowego. Wśród gimnazjalistów istnieje przekonanie, ze szkołę zawodową wybierają najsłabsi spośród nich. A to nieprawda. Jest wiele zawodów, które dają perspektywy sukcesu finansowego. Usługi hydraulików, posadzkarzy, elektrycy są dziś na wagę złota.
Powróćmy do spraw powiatowych…
Muszę się pochwalić: realizujemy dwa duże projekty, pierwszy to termomodernizacja ZS 4, budynku byłej „budowlanki”, drugi dotyczy internatów zlokalizowanych
w „budowlance” i „mechaniku”.
A ja muszę zapytać o dodatkowe 580 tys., jakie niedawno musieliście wygospodarować na ten cel z budżetu.
Zawaliła firma zewnętrzna, która przyjęła złe wskaźniki i źle oszacowała koszty. Myślę, że gra jest warta świeczki, i tych dodatkowych pieniędzy, ponieważ projekt zakłada dofinansowanie zewnętrzne na poziomie 70 proc., a to wszystko dla dobra internatów,
a więc uczniów, którzy z nich będą w przyszłości korzystać.
Zaczęliśmy rozmowę od bursy, która w końcu nie została sprzedana, więc oszczędności trzeba było poszukać gdzie indziej.
Bursa jest obecnie zagospodarowywana przez Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną, niebawem przeniesie się tam Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Bursa, jeżeli mielibyśmy ją zachować w takiej roli, jaka pełniła, nie pomieściłaby wszystkich osób, wnioskujących o mieszkanie w internacie. Tak czy tak musiałoby poza bursa być coś jeszcze, a utrzymywanie trzech miejsc wydawało się nieracjonalne. Poza tym chcielismy bursę sprzedać, żeby spłacić zobowiązania, m.in. wobec nauczycieli. Tymczasem budynek bursy był modernizowany w ramach projektu i w związku z tym, tak zwana trwałość projektu nie pozwala na jego sprzedaż.
Podejmując decyzję, ówczesny Zarząd nie wiedział o tym?
Mogę mówić za siebie: podejmując decyzję o sprzedaży bursy myślałem, że budynek nabędzie PWSZ na cele oświatowe i dzięki temu powiat będzie mógł wypłacić nauczycielom należne im świadczenia socjalne. Przekonywano nas, radnych, że sprzedaż jest możliwa, ale potem się okazało, że jednak nie.
Dzisiaj , z perspektywy czasu, jak oceniasz tamtą decyzję? Jako właściwą?
Tak. Internat będą służyły przez długie lata, nie sądzę, żeby pieniądze, jakie wykładamy na remont, były źle zainwestowane. Niedługo szkolnictwo powiatowe wejdzie w etap reformy, pojawią się dodatkowe klasy w liceach i technikach, przed nami rok, kiedy
o miejsca w średnich szkołach będą się ubiegali absolwenci gimnazjów i ośmioklasowych podstawówek. Tę sytuację musimy brać pod uwagę przy planowaniu dalszych ruchów
w oświacie.
Nie uważasz, że w Sanoku brakuje rzetelnego kształcenia technicznego? Nie myślę tu o „ekonomiku, ponieważ ta szkoła od lat pozostaje na dobrym poziomie…
Kolejny projekt, jaki zamierzamy realizować, to doposażenie szkół technicznych – ok. 2, 5 mln zł. Tam brakuje nowoczesnego specjalistycznego sprzętu. Jestem przekonany, że poziom nauczania przedmiotów zawodowych poprawi się dzięki temu.
Przedsiębiorcy, przyjmujący na praktyki czy staże abslwentów techników czy zawodówek, skarżą się, że wszystkiego trzeba tych młodych ludzi uczyć, od podstaw.
Kiedyś fachowcy uczyli się zawodu u majstrów. Może wrócimy do takich czasów… Jestem ciekaw, czy to problem Sanoka i okolic, czy też on jest szerszy i wymaga rozwiązan systemowych, na poziomie ministerstwa. Być może należałoby zorganizować otwarte spotkanie przedsiębiorców, dyrektorów szkół, nauczycieli zawodów. Nie jako ciało stałe, ale jako płaszczyznę wymiany doświadczeń.
Czy to prawda, że Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy może zostać przeniesiony do „mechanika”? Ile to już pomysłów na poprawę warunków bytowania uczniów i mieszkańcow internatu SOSW?
Pojawiła się ostatnio myśl, żeby przenieść tam przynajmniej pewną część Ośrodka. Trzeba najpierw zbadać, na ile środowisko rodziców jest przychylne takiemu rozwiązaniu. Musimy mieć na uwadze, że klas w „mechaniku” niebawem będzie więcej i dlatego trzeba dogłębnie pomysł przenosin SOSW przeanalizować. Byłem na wizji lokalnej w budynku na Konarskiego: warunki są tam fatalne, klitki a w nich piętrowe łóżka, straszliwa ciasnota. Niewątpliwie tę sytuację trzeba rozwiązać. Fakt, ona się ciągnie latami, mówi się o tym, a nie zrobiono jeszcze niczego sensownego w tej sprawie. Możliwe, że „mechanik” stanie się przystanią dla SOSW, ale do podjęcia decyzji jeszcze w tej sprawie daleko.
Rozmawiała msw
Ostatnie komentarze