Podróże, które kształcą
Kenia ich marzeń
z Maciejem Patronikiem, aktorem, pedagogiem teatru, realizatorem filmów dokumentalnych, sanoczaninem mieszkającym w Paryżu rozmawia Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz
Powspominajmy; przypomnij, jak robiłeś teatr w Sanoku. Niektórzy z twoich ówczesnych podopiecznych dziś mają role w poważnych przedstawieniach…
Nie tylko role, także długoterminowe kontrakty – są profesjonalistami.
Wojtek Lato, Dagna Cipora. Masz z nimi kontakt?
Wojtek Lato gra w Krakowie w Teatrze Ludowym, Dagna zagrała kilka świetnych ról w Rzeszowie w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej, współpracuje z krakowskim Variete. Czasem mam wrażenie, że ta dziewczyna potrafi już wszystko. Za wyjątkiem mówienia „nie”, kiedy pojawia się kolejna rola, bo obserwuję, że gra w kilku spektaklach w ciągu roku. Wojtka, kiedy pierwszy raz przyszedł do mnie na warsztaty, pamiętam jako chłopczyka, który miał wielkie chęci, był solidny i pracowity, ale na początku nie bardzo wiedział, jak to wykorzystać. Obecnie Wojtek jest świetnym aktorem, którego będziemy często ogladać w teatrze i kinie, mam nadzieję, że nie w reklamie. Jest ambitny, da sobie radę.
Pamiętam, że podczas pierwszych zajęć kazałeś mu „wychodzić z siebie”…
I wychodził. Krążył po korytarzach SDK-u i darł się wniebogłosy, ale nie wiedział, dlaczego. Tłumaczyłem, że w ten sposób ma szansę poczuć swoją energię, oszacować możliwości swojego ciała i głosu. Przestać się wstydzić. Wojtek robił to, co mu kazałem, ale wyłącznie dlatego, że kazałem, nie zastanawiając się, po co. Powoli, powoli zaczynał czuć, że to ma sens. Granie na scenie to przede wszystkim pilotowanie swoich emocji, a nie tylko uczenie się tekstu na pamięć i odpowiednia charakteryzacja. Wiele osób tak myśli, niestety.
Od kilku lat nie ma w Sanoku spektakli Macieja Patronika. Podobno działalność teatralną będziesz kontynuował w Kenii…
Działalność została zawieszona , bo zacząłem się przygotowywać do realizacji filmu, o którym „Tygodnikowi Sanockiemu” już wspominałem – na podstawie sztuk Andrzeja Stasiuka „Ciemny las” i „Czekając na Turka”. Budżet filmu jest spory, szukamy jeszcze środków, żeby wystartować. Jesienią ubiegłego roku kręciliśmy próbne zdjęcia.
Zaangażowałeś do nich między innymi Ewę Błaszczyk i Jerzego Trelę.
Próbne zdjęcia są potrzebne, żeby pokazywać je przy okazji składania wniosków o dofinansowanie. Wybrałem sceny z Jerzym Trelą, Ewą Błaszczyk i kilkoma aktorami, którzy pracowali ze mną wcześniej przy realizacji spektakli w Sanoku. Teatr zawiesiłem, ale chciałbym do tego wrócić, z tym że jest to skomplikowane, także z powodu braku środków. Zdarzało się, że dokładałem z własnej kieszeni do tych wakacyjnych warsztatów i przedstawień. Oczywiście, miałem też wsparcie. Krajobraz polityczny się zmienił, trzeba by było nawiązywać na nowo różne kontakty… Marzy mi się, żeby teatr nie był sprawą polityczną, to powinno być miejsce, do którego wszyscy przychodzą, ma to w nich wzbudzić emocje, skłonić do refleksji. Podobnie jak w drzwiach kościoła, tak i przy wejściu do teatru nie zadaje się pytań o przekonania polityczne. Mój teatr ociera się o lokalną politykę, ponieważ muszę nawiązywać wspólpracę z domami kultury, prosić o dostęp do sceny, sal, pomieszczeń, które są dotowane przez samorządy. W Sanoku narzeka się, że wszyscy wyjeżdżają… A ja przyjeżdżam, z Francji, kilka razy w roku, i chciałbym robić teatr, próbować zorganizować festiwal teatralny, a niemało czasu spędziłem na festiwalach we Francji i innych krajach Europy, mam sporo kontaktów, myślałem, że ktoś moje doświadczenie zechce tutaj wykorzystać…
Opowiedz o wyjazdach do Kenii.
Dostałem koleżeńską propozycję wyjazdu do Kenii od przyjaciółki z lat szkolnych, Marii Kuzin oraz od naszej wspólnej znajomej z Warszawy, Sylwi Grochowskiej. Obie panie namówiły mnie, zeby pojechać do Kenii i zobaczyć pewną szkołę i jej uczniów, którzy, czego nie muszę tłumaczyć, nie zyją w luksusie, więc wypadałoby im pomóc. Potrzebne pieniądze, żeby szkołę rozbudować, także na pomoce dydaktyczne różnego rodzaju, żeby usprawnić edukację. Pojechałem i wróciłem – odmieniony. Stałem się człowiekiem z innym, niż dotąd spojrzeniem na świat.
Pojechałeś kolejny raz.
Właśnie wróciłem z kolejnej wyprawy do Kenii, do tej samej wioski Mujeje, położonej nieopodal Muindi, na wybrzeżu, przy granicy z Somalią. Pojechałem z kamerą. Udało mi się spotkać wielu ludzi, dzięki Sylwi Grochowskiej i Filipowi Kimaro, który jest dyrektorem i nauczycielem w szkole, o której wspomniałem wcześniej. Wymyśliliśmy, że zrobimy reportaż. Obecnie wiele mówi się o Afryce, a ja chciałem zrobić to po swojemu. Postanowiłem zadać mieszkańcom wioski jedno pytanie: o marzenia. What`s your dream? – zapytałem i spodziewałem się prostych, ale i bardzo zróżnicowanych odpowiedzi. Filip Kimaro zmobilizował ludzi, żeby zdecydowali się mówić do kamery, większość po raz pierwszy w zyciu widziało kamerę… Odpowiedź, która pojawiła się najczęściej, była dla mnie zaskoczeniem.
Jaka to odpowiedź?
Dodam, że częściej odpowiadały kobiety. Mężczyzn w wiosce spotykałem rzadko. To kobiety zajmowały się dziećmi, prały, gotowały, ale i starały się zarobić pieniądze, zeby kupić potrzebne rzeczy. Miałem wrażenie, ze jestem w kraju kobiet. Pytałem około stu osób o marzenia i w 99 procentach odpowiedź brzmiała: chcę edukacji dla mojego dziecka.
No comment…
Myśmy im zawieźli jakieś 150 kg kaszy, co ich bardzo uradowało, zapanowała bardzo wesoła atmosfera… Komentarz jest taki, że wędrując po wiosce, rozdzielając kaszę i rozmawiając na różne tematy z Filipem Kimaro doszliśmy do wniosku, że warto by było urządzić tam teatr. Myślę, że to się uda. Wybieram się do Kenii pod koniec roku, w listopadzie lub grudniu, i będę tam robił coś, co robiłem w Sanoku. Jeszcze nie wiem, w jakim to się odbędzie języku, jaki tekst wybierzemy do adaptacji, ale na pewno nagram to wszystko i pokażę, jak dzieci w Kenii bawią się w teatr. Tymczasem z inicjatywy Sylwii Grochowskiej w wiosce, niedaleko szkoły powstanie studnia. I to właściwie wszystko, co bym chciał powiedzieć. No, może jeszcze jedno: jeżeli my się tak boimy w Europie przybyszów z Afryki, to dajmy im trochę pieniędzy na edukację, wykopmy im studnie, a zaręczam, że do Europy nie przyjadą, bo Afryka jest piękna.
Ostatnie komentarze