Wernisaż wystawy fotograficznej Lidii Tul-Chmielewskiej

Bieszczadzkie fotografie Lidii Tul-Chmielewskiej systematycznie pojawiają się na naszym Facebookowym profilu i cieszą się ogromną popularnością: KLIK

Wiosenne zdjęcia Lidii Tul-Chmielewskiej będzie można zobaczyć na wystawie w Lesku. Wernisaż odbędzie się 10 marca o godzinie 17.00 w Bieszczadzkim Domu Kultury.

Skąd się wzięła pasja Lidii?

Sama tak o tym opowiada:

Pierwszy aparat fotograficzny w ręce miałam tak dawno, że nie pamiętam, kiedy to było. To był stary rosyjski Zenit. Oczywiście należał do mojego ojca i używany był tylko na wyjątkowe okazje. Uczyłam się w ciemni wywoływania zdjęć. Pamiętam, jak suszyliśmy je z tatą na żyłkach, a potem oglądaliśmy te czarno-białe fotografie…
Slajdy do rzutnika to kolejna zabawa…
Teraz w świecie cyfrówek i komórek to brzmi po prostu jak z Archiwum X…

Moja prawdziwa przygoda z aparatem rozpoczęła się od prezentu, jaki dostałam
od męża – Nikona. I zostałam już wierna tej marce. Początkowe pstrykanie „co popadło” przez lata ewoluowało. Stałam się bardziej wybredna i uważna. Wybrane zdjęcia wywołuję i zamykam w albumach, których mam kilkadziesiąt. To taki dawny nawyk – by mieć zdjęcie jednak wywołane.

14 lat temu pierwszy raz przyjechałam w Bieszczady i nieodwracalnie zaraziłam się chorobą, którą pieszczotliwie nazwałam „bieszczadozą” . Nie zliczę, ile razy bywałam w
Bieszczadach, od 5 lat mieszkam tutaj na stałe.

To, co mnie otacza w tym regionie, napawa mnie takim twórczym entuzjazmem,
że dzień bez zdjęcia – to dzień stracony. Nauczyłam się tutaj cieszyć każdą trawką i kwiatkiem, widokiem chmurki na niebie, czy zachodem słońca.

Bieszczady to nie tylko panoramy, to także materialna kultura i architektura. Uwielbiam
fotografować cerkwie oraz miejsca, gdzie one kiedyś były. Utrwalam na fotografiach obszary po nieistniejących wsiach, dzikie i całkowicie bezludne miejsca.

Jednym zdaniem: tak je widzę, tak je kocham, tak je fotografuję!

I na koniec Sanok w ujęciu Lidii Tul-Chmielewskiej: