Decyzje młodych: zostać w Sanoku

Mateusz Piekut jest studentem PWSZ. Przyszedł do redakcji przed świętami Bożego Narodzenia z życzeniami od harcerzy i Światłem Betlejemskim. Wtedy umówiliśmy się na rozmowę o Sanoku, widzianym oczyma młodego człowieka, który po maturze podjął ważną decyzję i powiedział: zostaję, tutaj będę studiował. Z Mateuszem rozmawia Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz

Kiedy przyszedłeś kilka tygodni temu do redakcji, powiedziałeś, że koledzy z twojej klasy wybrali studia poza Sanokiem, ty jeden zostałeś, studiujesz ratownictwo medyczne. Jak myślisz, dlaczego tak wielu młodych ludzi wyjeżdża?

Dziś bardzo łatwo jest wyjechać na studia poza rodzinne miasto. Ludzie młodzi są ambitni, a skoro mają możliwość wyjazdu, to korzystają z tego. Chcą zostać lekarzami, prawnikami.

Studia traktowane są jako przepustka do kariery?

Studia powinny przede wszystkim rozwijać zainteresowania. Uważam, że tylko niektóre podejmuje się dla zdobycia konkretnego zawodu. Nie powinno się wybierać kierunku studiów z myślą wyłącznie o tym, by z uzyskanym dyplomem zdobyć dobrze płatną posadę. Kończy się na tym, że młodzi ludzie z małych miast idą do pierwszej lepszej pracy w dużym mieście, niekoniecznie w wyuczonym zawodzie i potem tak już zostaje. Według mnie ważne są zainteresowania i to, czy chcemy samodzielnie pogłębiać wiedzę w danej dziedzinie, czy ona nas naprawdę interesuje. Studia są ważne, ale nie zawsze potrzebne do tego, co chce się robić w życiu. Są pewnym bodźcem, takim pchnięciem, powodującym krok do przodu.

Zostałeś w Sanoku, ponieważ…

Uznałem, że zostanę w Sanoku, ponieważ tak będzie najlepiej dla mnie i dla moich bliskich. Tutaj mam wielu znajomych, mogę podjąć pracę, a przede wszystkim mogę wyjeżdżać w ukochane Bieszczady i zajmować się drużyną harcerską.

Od kiedy jesteś harcerzem?

Od jakichś pięciu lat. Zostałem harcerzem w momencie, kiedy ludzie najczęściej odchodzą z harcerstwa. Znajomy mnie przyprowadził, spodobało mi się i zostałem.

Kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, twój kolega wspomniał, że w dużym mieście młody człowiek podejmujący pierwszą lepszą pracę zarabia tyle, ile sanoczanie z dwudziestoletnim stażem. Może dlatego młodzi stąd wyjeżdżają?

W niektórych rejonach naszego kraju tak właśnie jest i bardzo trudno to zmienić. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, że sanoczanie wyjeżdżają i to jest ruch w jedną stronę. Niewielu studentów tutaj przyjeżdża, a im więcej jest młodych ludzi, tym większe zapotrzebowanie na różnego typu usługi, takie jak gastronomia, na przykład. Większy popyt sprawiłby, że wzrosną zarobki, tak sobie to tłumaczę. Nie jestem ekonomistą. Duże firmy w Sanoku radzą sobie nieźle. Myślę, że warto wesprzeć te drobne, rodzinne. Ostatnio w Śródmieściu powstała Proziakownia i nie wiadomo, jak będzie funkcjonowała, ponieważ klienci takich miejsc to młodzież, która wpada, by coś przekąsić w przerwach między zajęciami. Czy właścicielom się uda? Kibicuję im.

Kilka lokali w Śródmieściu opustoszało z nadejściem nowego roku.

Galeria handlowa być może wpływa na to, że zamykane są sklepy odzieżowe i nie tylko te. Moda na galerie zapanowała i trwa, każde miasto i miasteczko chce mieć galerię. Sanok też ma. Według mnie lepiej by było, gdyby sklepy mieściły się w lokalach w centrum miasta, które dzięki temu by żyło, byłby ruch do wieczora.

Studiujesz ratownictwo medyczne. Myślisz, żeby w przyszłości podjąć pracę w tym zawodzie?

Po studiach, jeżeli je skończę, a mam taką nadzieję, chciałbym podjąć pracę na SOR-ze, żeby wykorzystać w praktyce zdobytą wiedzę, żeby ją utrwalić, ugruntować. Potem zobaczymy. Fajnie by było pracować w GOPR-ze, jednak żeby zostać ratownikiem GOPR-u, trzeba przepracować wiele godzin wolontariacko, a nie wiem, czy będę sobie mógł na to pozwolić. Myślałem o Straży Granicznej.

Jesteś zadowolony, że zostałeś w Sanoku?

Tak. Nie potrafiłbym żyć gdzie indziej.

Co podoba ci się tutaj najbardziej?

To małe miasto, wszędzie jest blisko. Nie tak małe jednak, żeby nie znaleźć tutaj różnych atrakcji czy rozrywki. Należę do ludzi, którzy nie potrzebują klubów i kawiarni na każdej ulicy, pod tym względem jestem prawdopodobnie mało schematycznym młodym człowiekiem. Najlepiej się czuję, jadąc w Bieszczady. Uważam, że sanoczanie i turyści, którzy tu przyjeżdżają, nie doceniają bliskości Gór Słonych. To jest naprawdę wspaniała sprawa – Góry Słone najlepiej obserwować z zamkowego dziedzińca. O każdej porze roku są piękne, codziennie, w zależności od pogody, wydają się inne. Są „na odległość ręki”, wystarczy udać się na dłuższy spacer.

Co byś podpowiedział osobom decyzyjnym? Jak rządzić Sanokiem, na co zwracać uwagę?

Duże miasta czerpią energię z przyjezdnych. Z każdego miasta ludzie wyjeżdżają, przeprowadzają się z Krakowa do Warszawy, z Warszawy do Poznania, podobno ostatnio często do Rzeszowa. Warto by było zrobić coś takiego, żeby Sanok był atrakcyjny dla młodych ludzi, którzy by chcieli tutaj zamieszkać. Jak to zrobić? Szczerze mówiąc, nie wiem. Może zachęcać do zakładania drobnych firm i wspierać takie przedsięwzięcia? Myślę też, że trzeba zachować oryginalność, nie czerpać na siłę wzorców z innych miast. Tak jak Polska nie będzie drugą Szwajcarią, tak Sanok nie stanie się drugim Rzeszowem czy Krakowem. Sanok natomiast ma ogromne możliwości stania się miastem turystycznym. Jest piękny, pięknie położony. To trzeba eksponować.

Lubisz Sanok?

Chciałbym podróżować, ale chcę też tutaj wracać. To moje miasto i w nim czuję się najlepiej.