Prawda w głosie autora. Rozmowa z Łukaszem Sabatem

Z Łukaszem Sabatem kontaktujemy się co pewien czas, pytając o postępy w realizacji pomysłu, z jakim wiele miesięcy temu przyszedł do redakcji. Chodzi o nagranie płyty, na której Janusz Szuber czyta swoje wiersze, a interpretują je muzycznie Łukasz Sabat, Julia Kotarba i Wojciech Inglot. Pomysł ma już za sobą pierwszą, sygnalną konfrontację: na początku ubiegłego roku do „Tygodnika Sanockiego” dołączyliśmy płytę, która była skromną zapowiedzią przygotowanej właśnie całości. O tej płycie mówiono w Radiu Rzeszów i II Programie Polskiego Radia, wspomniano w piśmie „Kraków”, a do redakcji dzwoniły telefony z całego kraju z prośbami o przesłanie egzemplarza.

Przypomnij, jak to się stało, że w ogóle pomyślałeś o realizacji płyty „czytanej” przez autora.

Mówiłem już o tym, także w „Tygodniku Sanockim”, że pomysł płyty narodził się spontanicznie. Tej płyty, która została właśnie ukończona, nagrana, zmasterowana, która czeka tylko na projekt okładki i której patronatu medialnego udzielają m.in. znane redakcje telewizyjne i radiowe oraz czasopisma. Wtrącam tę dygresję, ponieważ w planie mam kolejne płyty, inspirowane poezją Janusza Szubera, ale to będą płyty śpiewane, nie czytane. To była od początku wspaniała przygoda. Nie zapomnę nagrania wierszy, czytanych przez Janusza Szubera latem w jego mieszkaniu, tego, jak skradałem się na bosaka, żeby uniknąć niepożądanych dźwięków, a Janusz Szuber sobie z tego żartował. I pięknie czytał. Czasem myślę, czy by nie wykorzystać także tego, co zostało nagrane pomiędzy czytaniem wierszy. Każde zdanie wypowiedziane tamtego dnia przez poetę było – poezją. Przynajmniej dla mnie.

Co znalazło się na płycie?

Płyta to 18 wierszy interpretowanych muzycznie. To są interpretacje, które z jednej strony opowiadają o pojedynczych wierszach, z drugiej zaś tworzą całość. Całość, która ma swoją dramaturgię poetycką, literacką i dramaturgię muzyczną i jeszcze dodatkowo jedno z drugim się łączy, współgra – muzyka, z tekstem, poszczególne teksty ze sobą, a wszystko ujęte w klamrę instrumentalną. Powstało coś, czego się nie spodziewałem. Autor czyta wiersze, my, muzycy, wtórujemy jego głosowi, wkomponowujemy się w ten głos. Niekiedy dyskutujemy z głosem autora – tak jest w przypadku wiersza „Tu wszystko”, w którym salonowe tango kontrastuje z obrazem i odgłosami chlewni. Ten akurat utwór został przeze mnie przeznaczony na internetową reklamę projektu i wiele osób zdążyło się już z nim zapoznać.

Dla ciebie była to przygoda. A jak reagowali inni muzycy, zaproszeni do tego projektu? Na przykład Julia Kotarba, wiolonczelistka?

Intuicyjnie czułem, że warto zaprosić do pracy nad płytą Julię Kotarbę, prywatnie moją przyjaciółkę, która mieszka w Krakowie, ale koncertuje w różnych ważnych dla muzyków miejscach na świecie, ostatnio na przykład w słynnej wiedeńskiej Złotej Sali. Wiedziałem, że ona, filtrując poszczególne wersy tekstów, czytanych przez Janusza Szubera, doskonale przełoży to wszystko, co w nich jest, na dźwięki. Znam jej wrażliwość i teraz, kiedy przesłuchuję płytę, nabieram pewności, że zaproszenie Julii to był doskonały pomysł.

Powtarzasz, że zachwyciło cię czytanie, głos, interpretacja autorska. Pytam o doznania muzyka.

Janusza Szubera nie warto zastępować aktorem, choćby najlepszym. W głosie autora, w sposobie artykułowania poszczególnych fraz jest coś niebywale prawdziwego, coś, co dotyka rzeczywistości. Wrócę jeszcze do nagrania tego głosu – ono się odbywało w mieszkaniu poety, więc Rynek 14, słynny dzięki tytułowi tomu wierszy, jest na tej płycie. Atmosferę Rynku 14 można poczuć, słuchając tej płyty. A Janusz Szuber, czytający swoje wiersze, jest nie do podrobienia.

Zainteresowałeś się także tłumaczeniami poezji Janusza Szubera na język angielski. One żyją swoim życiem, mają recenzje lepsze niekiedy, niż te, jakie o twórczości poety z Sanoka publikowano w krajowych periodykach.

Dla mnie Szuber jest wybitnym poetą i jako taki zasługuje na to, by poznali go czytelnicy na całym świecie. Egzemplarz amerykańskiego, wydanego w Nowym Jorku wyboru „They Carry a Promise” wysłałem Stanleyowi Gontarskiemu, poznanemu w Sopocie podczas prób do spektaklu teatralnego. Gontarski to znany reżyser, kiedyś współpracował z Samuelem Beckettem, świetnie czuje literaturę. Odpisał mi niedawno, że smakuje wiersze Szubera, po kilka, i że bardzo mu się podobają. Słyszałem, że przez przypadek nowojorski wybór przed laty dostał się do rąk Seamusa Heaneya, irlandzkiego noblisty, który też miał się tymi wierszami zachwycić, a potem napisał do Janusza Szubera list. Mam wrażenie, że Szuber jest wciąż mało znany i trzeba jego wiersze pokazywać ludziom na całym świecie, bo one są tego warte. Do wersji angielskich przygotowuję muzykę, one ukażą się, między innymi, na kolejnej płycie, ale o niej opowiem innym razem, kiedy będzie gotowa. Teraz skoncentrujmy się na tej, która lada moment się ukaże.

Najpiękniejsze wiersze na tej płycie, według ciebie?

Wszystkie. Każdy ma swoją barwę, swój klimat, swój sposób wpływania na wyobraźnię. Na przykład „Mgła”, w której pojawia się motyw cerkiewki w Międzybrodziu. Sanoczanie nie muszą sobie wyobrażać, jak wychyla się spoza jesiennej mgły, jak odcina się od „zaoranych brązów listopada”. Jestem pewien, że kto tej cerkwi realnie nie widział, ten wyobrazi ją sobie, słuchając wiersza, w każdym detalu. Wystarczy zamknąć oczy, by wejść w opowiadaną historię. To jest właśnie magia czy siła tych wierszy. Oczywiście nie można mówić wyłącznie o opisach miejsc, ponieważ mocno okroilibyśmy przekaz, ale na swój sposób powstał muzyczny album o Sanoku i jego okolicach, tyle że ten album można oglądać w każdym zakątku świata i przykładać do niego swoje wizje i doświadczenia. Szuber jest poetą, który swoją twórczość wyprowadza od znanego sobie konkretu, ale nie po to, by na tym konkrecie poprzestać. Z konkretu wyrasta przesłanie, swoista filozofia życia, która ma wymiar uniwersalny. Sanok ma szczęście, że tacy twórcy, jak Janusz Szuber, wprowadzają go do światowej literatury. Jeśli chodzi o wiersz, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, to niewątpliwie jest to „Ekshibicja”, którego wymowę wzmocnił fortepian Wojtka Inglota. Wybór wierszy na płytę jest autorskim wyborem Janusza Szubera. „Ekshibicja” porusza temat choroby, rzadko pojawiający się w jego twórczości. Z tego, co wiem, to na palcach jednej ręki można policzyć wiersze, które dotyczą choroby, która dotknęła Janusza Szubera, gdy był studentem warszawskiej polonistyki. Kiedy się tego wiersza słucha, ciarki człowiekowi przechodzą po całym ciele. I trudno o tym wierszu opowiadać. Trzeba posłuchać.Lubię tekst „Rynek 14/1” za jego plastyczność i niemal filmową wyrazistość. Chętnie cytuję znajomym wiersz „Bogom tej prowincji”, ponieważ uważam go za doskonałą diagnozę naszych czasów. Diagnozę, którą musi sobie wziąć do serca „nasza gorzka prowincja”, jeżeli nie chce tą prowincją pozostać na zawsze.

Kiedy płyta się ukaże?

Myślę, że niebawem. Mam nadzieję, że dostaniemy ją do ręki jeszcze tej wiosny.

Rozmawiała Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz