Trzeba ożywić „Zielony rynek” na Posadzie – uważa burmistrz Tomasz Matuszewski

„Zielony rynek” to miejsce, które od długiego czasu, a właściwie od momentu powstania – budzi kontrowersje. Był plac targowy na Posadzie, gdzie kupcy chętnie rozkładali swoje towary i dokąd chętnie zaglądali kupujący. Postanowiono handel uporządkować, ale prędko okazało się, że zrobiono to w sposób nie do końca przemyślany. Nie czas na analizy tamtych pomysłów i projektów. Rynek na Posadzie został ucywilizowany aż nadto, prawie do całkowitego zaniku handlu.

Burmistrz Tomasz Matuszewski najpierw zaprosił kupców z „Zielonego Rynku” do Sali Herbowej, a w czwartek rano spotkał się z nimi na terenie bazaru, aby wspólnie przeanalizować szanse ożywienia miejsca. Impulsem były rozmowy z mieszkańcami Posady, którym od dawna leży na sercu reorganizacja martwego w tej chwili placu. Powstało kilka koncepcji, niektóre prawdopodobnie niedługo będą realizowane. Zakończył się okres trwałości projektu, więc nie ma już przeszkód, by to i owo próbować ulepszyć lub zmodernizować. Projekt zakładał, że większa część inwestycji zostanie przeznaczona na potrzeby handlu owocami i warzywami.
– Kupcy uważają, że w przestrzeni rynku albo w jego okolicach należy umożliwić sprzedaż artykułów popularnych na bazarach, na które jest zapotrzebowanie, a więc, na przykład, mebli. Kilka wiat trzeba będzie usunąć, aby stworzyć lepszy dojazd. Niedługo w sprawie „Zielonego rynku” zapadną pierwsze decyzje i kupcy zostaną o nich powiadomieni. Myślę, że warto ożywić to miejsce i sprawić, żeby osoby utrzymujące się z handlu miały tam możliwość realizowania swoich zamierzeń – powiedział redakcji „TS” Tomasz Matuszewski.