Oko na przedsiębiorczych – jedyne w swoim rodzaju

Paulinie zabrakło jednego punktu, by dostać się do liceum plastycznego, niemniej nigdy ołówka, pędzla i farb nie porzuciła. Dzięki temu jej pasja cieszy oko wielu ludzi, a to, co wytwarza, wędruje po świecie. Swoją „małą sztukę” zaczęła przedstawiać najpierw na blogu, potem na Facebooku i Instagramie, a to przyniosło jej wielu fanów i stałych klientów. Z Pauliną Kielar o jej działalności gospodarczej i artystycznej rozmawia Edyta Wilk.

Pierwszy był blog? Kiedy zaczęłaś go pisać?

– 8 lat temu. Notowałam na nim szczegóły z życia codziennego, perypetie i podróże z dziećmi oraz wstawiałam zdjęcia moich „dzieł”. Najpierw malowałam dla siebie i znajomych. Obrazy, deseczki i kubki na prezenty. Dzięki socjal mediom, moje prace zaczęły mieć większą liczbę odbiorców, a co za tym idzie, więcej osób chciało je kupować. Doszło do tego, że teraz robię serie tematyczne, by mieć kilka prac w zapasie, ale większość to jednak pod indywidualne zamówienia.

– Co najczęściej malujesz?

– Zwierzęta i kwiaty. Zwierzęta zamieszkujące nasze lasy. Lisy, wilki, niedźwiedzie, sowy itp. Najbardziej kocham lisy i te mogłabym malować tuzinami.

– Najbardziej nietypowe zamówienie?

– Może nie nietypowe, ale maluję mamy z dziećmi w chustach. Sama jestem mamą trójki i zwolenniczką chustowania. Takie obrazy lub kubki zamawiane są często na pamiątkę dla dzieci lub mam. Kiedyś też miałam klientkę, która zażyczyła sobie tira na kubeczku. Innym ciekawym zamówieniem było zamówienie od państwa posiadających plantację ziemniaków, na komplet filiżanek z ziemniaczkami. Czasem maluję również obrazy bezpośrednio na ścianach, choć teraz ze względu na najmniejsze dziecko takie zamówienia przyjmuję tylko w Sanoku lub okolicy.

– Malunki na kubkach, filiżankach nie zmywają się?

– Nie. Maluję specjalnymi farbami i potem wypalam naczynia w piecu. Polecam oczywiście nie myć takich naczyń w zmywarce, ale niektórzy myją w zmywarce i mówią, że malunek się trzyma. Osobiście jednak polecam mycie ręczne.

– Oprócz tego, że malujesz, prowadzisz grupę, z którą pracujesz i uczysz tego, co sama wykonujesz.

– „Mała sztuka od kuchni”- to grupa na Facebooku, którą prowadzę. Dzielę się tam wiedzą typu: jakie farby, pędzle należy używać. Jak nanieść szkic na naczynie, dla początkujących to jest pomocne. Wiele moich klientek chciało samodzielnie spróbować malowania, więc jest miejsce w sieci, gdzie można się nauczyć takiego rękodzieła.

– Klientka, która się nauczy malować, przestanie być klientką…

– Nie. Właśnie odwrotnie, klientki, które same spróbowały malować, zaczęły bardziej doceniać jakość pracy i czasu potrzebnych do ozdobienia, np kubeczka, i wiedzą teraz, skąd taka a nie inna cena. Malunki nakłada się warstwami. Najpierw tło, trzeba odczekać kilka godzin aż wyschnie, potem np. kształt niedźwiadka, poczekać aż wyschnie, a na końcu detale, szczegóły i znów oczekiwania na wyschniecie, a potem jeszcze wypalanie i 24 godziny po wypalaniu naczynie musi odpocząć. Niemałe ma znaczenie porcelana, z jakiej wykonane są naczynia. Nie każda nada się do malowania. Przez lata przetestowałam porcelanę z wielu firm i teraz mogę szczerze polecić konkretne firmy, by efekt malowania się udał. Wiele klientek i tak zamawia nadal naczynia, bo chce mieć pewność, że będą idealne. Poza tym uważam, że dzięki Internetowi mogę mieć nieograniczoną ilość klientów. Zawsze znajdą się chętni na kubeczek, filiżankę czy deseczkę właśnie tak, a nie inaczej ozdobioną.

– Ludzie coraz częściej szukają jedynych w swoim rodzaju produktów?

Tak! Widzę taki trend. Nawet coś tak banalnego, jak kubek na kawę dla wielu osób ma znaczenie, że nie pochodzi z produkcji seryjnej. Ważna jest jego jakość i nietuzinkowe zdobienie. Po bumie na sieciówki i serie, wraca chyba moda na unikaty.

– Prowadzisz grupę na Facebooku, a o czym myślisz w „realu”, na miejscu?

– Na miejscu marzy mi się wystawa moich prac, ale niestety nie mam szkoły artystycznej za sobą, więc na pewno np. w BWA nie zawisną moje obrazy. Moje prace są bardziej znane poza Sanokiem, np. „Moje mieszkanie” zamieściło kilka artykułów z moimi pracami. Co do warsztatów, to jesteśmy w trakcie budowy domu, w którym będzie miejsce pracownię i na warsztaty. Mam w planach warsztaty dla seniorów. Seniorzy mają czas, a takie malowanie jest czasochłonne. Prowadzenie warsztatów jest moim marzeniem.

–  Własna firma to korzyści, ale i problemy…

– Zalety są takie, że obydwoje robimy, co chcemy. Jeżeli chodzi o mnie, to ja jestem zadowolona, że mogę dopilnować nasze maluchy i pracować wtedy, kiedy sobie to ustalę. Często jest to wieczorami, kiedy wszyscy w domu śpią, a ja sobie maluję do pierwszej, drugiej w nocy. No i opieka nad dziećmi jest na pełen etat. Trójka pociech potrzebuje czasu, zainteresowania. Samo odrabianie lekcji jest pracochłonne. Przy takiej formie pracy mogę ustalać sobie grafik dnia pod potrzeby dzieci. Mogę też dzięki temu ustalić sobie, że np. niedziela zawsze jest wolna i przeznaczam ten czas na aktywność fizyczną. Może odbiegnę od tematu, ale muszę wtrącić dwa zdania: cieszę się, że w końcu mamy basen w Sanoku i trzymam kciuki za ścieżkę rowerową do Zagórza. Ta inicjatywa jest świetna. W Sanoku ciężko znaleźć miejsce do bezpiecznej jazdy z maluchami. Jest trochę przestrzeni nad Sanem przy Sosenkach, w stronę Lisznej, ale pomysł połączenia rowerowego Sanoka z Zagórzem uważam za fantastyczny.

– Pytam wszystkich przedsiębiorców, co by chcieli zmienić w naszej sanockiej przestrzeni, by działało im się lepiej.

Rozmawiając z innymi rzemieślnikami z Polski, zauważyłam, że w wielu miastach powstają grupy przedsiębiorców czy rzemieślników, które regularnie się spotykają. Takie spotkania pozwalają nawzajem się poznać, poznać swoje produkty i wymienić doświadczenia, przedsiębiorcy mają wiele problemów. Podam przykład, kiedy zakładaliśmy z mężem firmę, pytaliśmy w urzędzie skarbowym, czy obowiązuje nas VAT 8 czy 23 %, zostaliśmy skierowani do Krosna po interpretację. A po co jeździć do Krosna, skoro wśród tak wielu przedsiębiorców na pewno by się znalazł taki, który by z podobnym problemem się spotkał, albo polecił księgową godną zaufania i z potrzebną wiedzą. Brakuje mi też miejsca, gdzie można by wystawić swoje rzemiosło i prace. Nie czuję wspierania lokalnych producentów, a szkoda. Kiedy przejrzałam rubrykę „Oko na przedsiębiorczych”, ucieszyłam się, że jest tylu sanoczan, biorących sprawy w swoje ręce. Miło by było, gdybyśmy między sobą kupowali i wspierali swoje produkty. Takie spotkania czy miejsce wystawowe to byłaby dobra inicjatywa. Może pan burmistrz znalazłby takie miejsce dla rzemieślników, twórców, przedsiębiorców?

 

Uwaga konkurs!

Ręcznie malowany, spersonalizowany kubeczek dostanie osoba, która napisze w komentarzu komu chciałaby taki kubeczek podarować i odpowiedź ciekawie uzasadni. Koniec konkursu 7 kwietnia o północy 🙂