Zmartwychwstanie Chrystusa (Anastasis) – ikony z Bezmiechowej Górnej i Witryłowa
Zmartwychwstanie Pańskie jest centralnym świętem chrześcijaństwa. Jak pisze św. Paweł: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest nasza wiara”. Pismo Święte nie opisuje samego momentu Zmartwychwstania Chrystusa, lecz jego skutki.
Wiesław Banach opowiada o sztuce sakralnej ze zbiorów Muzeum Historycznego w Sanoku (cykl „Czytanie obrazu„)
W zbiorach Muzeum Historycznego nie posiadamy zbyt wielu przedstawień związanych ze świętami Wielkiej Nocy. W sztuce katolickiej już od czasów średniowiecza rzeźbę Chrystusa Zmartwychwstałego noszono w procesji rezurekcyjnej i stawiano na ołtarzu głównym. Nasze Muzeum nie posiada niestety żadnego łacińskiego obrazu z którąś ze scen Wielkanocnych, a rzeźby przedstawiające Chrystusa Zmartwychwstałego są późnobarokowe i XIX-wieczne, dość niskiej klasy artystycznej. Natomiast z malarstwa ikonowego mamy interesujące przedstawienia. O dwóch z nich chciałbym dzisiaj opowiedzieć, ale to za chwilę…
Najpełniej bowiem okres wielkanocny prezentują nam dwie dużego formatu ikony pasyjne.
Ikona z Woli Wyżej z 1675 r. pokazuje nam aż sześć scen: Zmartwychwstanie, Zstąpienie do Otchłani, Niewiasty u Grobu, Noli me tangere, Droga do Emaus, Niewierny Tomasz, zaś również XVII-wieczna „Pasja” z Lipia cztery sceny. W zbiorach posiadamy również figurę Zmartwychwstałego Chrystusa, jednak nie jak w sztuce łacińskiej rzeźbioną, lecz malowaną na płaskiej deseczce wyciętej w kształt ciała ludzkiego.
Jednakże waga tego święta była tak duża, iż prezentowane ono było najczęściej na osobnej ikonie przedstawiającej przede wszystkim Wstąpienie do Otchłani lub Zmartwychwstanie. Teologia prawosławna preferowała to pierwsze. Łaciński Zachód również opowiedział się za Zstąpieniem do Otchłani, stąd w Składzie Apostolskim mówimy: „ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał”. Praktyka artystyczna pokazała jednak, że w Kościele katolickim zdecydowanie zwyciężyła scena triumfalnego Chrystusa Zmartwychwstałego, stojącego (unoszącego się) nad grobem, w królewskim czerwonym płaszczu, ukazującego rany przebitego boku, stóp i dłoni, błogosławiącego prawą ręką, a w lewej dzierżącego rezurekcyjną chorągiew.
Ikona Zmartwychwstania Chrystusa z Bezmiechowej Górnej
Podobną scenę pokazuje ikona Zmartwychwstania Chrystusa z Bezmiechowej Górnej z końca XVI w. – niestety obcięta zarówno z prawej strony, jak i od dołu. Chrystus Zmartwychwstały w perizonium dekoracyjnie lamowanym, w czerwonym płaszczu spiętym pod szyją, trzymający w lewej ręce krzyż, a prawą błogosławiący stoi na niewidoczny tutaj (z powodu zniszczeń) grobowcu. Asystują mu dwaj aniołowie również trzymający w dłoniach krzyże – oto dokonało się na krzyżu zbawienie świata, oto Zbawiciel pokonał śmierć. Górzysty krajobraz, który otacza triumfującego Chrystusa, nie przywodzi na myśl Jerozolimy, a raczej tereny Podkarpacia. Nie mamy tutaj do czynienia z wybitnym ikonopiscą. Ten bardzo graficzny styl i dość schematyczny sposób rysowania postaci z ubogim modelunkiem znacznie niżej sytuuje naszego malarza od autora innej XVI-wiecznej ikony Zstąpienia do Otchłani z cerkwi w Witryłowie. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, tajemnica Zstąpienia Chrystusa do otchłani w duchowości wschodniej zajmuje szczególnie znaczące miejsce i to przedstawienie było w cerkwi przez wiele wieków główną ikoną na święto Zmartwychwstania Pańskiego.
Otchłań, hebrajski Szeol, grecki Hades, według trójczłonowej koncepcji świata odziedziczonej po starożytnych – niebo-ziemia-piekło – była miejscem, w którym dusze zmarłych oczekiwały na odkupienie. Najstarszym znanym nam tekstem, który moglibyśmy nazywać pisaną ikoną Zstąpienia do Otchłani, przypisywanym św. Epifaniuszowi z Aleksandrii, jest homilia na Wielką Sobotę. Zacytujmy (za książką ks. Michała Janochy „Ukraińskie i białoruskie ikony świąteczne w dawnej Rzeczypospolitej. Problem kanonu”) fragment tego tekstu:
„Coś się stało? Wielka cisza spowiła ziemię. […] Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a zbudził tych, którzy spali od wieków. […] Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i synem Ewy. Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go, praojciec Adam pełen zdumienia uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich: „Pan mój z nami wszystkimi”. I odrzekł Chrystus Adamowi: „I z duchem twoim!” A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: „Zbudź się o śpiący i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. Oto ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem. Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! […]” Kiedy czytamy ten tekst, na myśl przychodzą ikony z przedstawieniem „Zstąpienia do Otchłani”. Oczywiście tekst nie wyczerpuje wszystkich elementów, które malarstwo wnosi, daje jednak zarys ich kompozycji.
Przypatrzmy się teraz ikonie z Witryłowa.
Jest ona niestety w dolnej części zniszczona i tylko uzupełniona przez konserwatora deskami zamykającymi właściwy format obrazu. Już rzut oka na całą kompozycje przynosi nam odczucie emanującej z niej energii. Aż odczuwamy poruszenie skał. Mamy wrażenie, że Chrystus z całą gwałtownością wkracza w ten obcy, mroczny świat i natychmiast go rozświetla. W dolnej partii widzimy (niestety przez zniszczenia już tylko fragmentarycznie) rozwarte paszcze Hadesu i pełne agresji szpony. Czarna farba otchłani sugeruje panujące tam piekielne mroki. Rozwarta kłódka, łańcuchy zerwane, skrzydła bramy, te piekielne spiżowe podwoje, wyrzucone z zawiasów jakąś nadludzką siłą spadły pod stopy Zbawiciela, układając się w krzyż, bo to dzięki krzyżowi przyszło do sprawiedliwych zmarłych odkupienie. W ten mrok piekielny przyszło światło – jaśniejący Chrystus w świetlistej, kolistej mandorli z krzyżem w ręce. Nad nim poprzez pochylone skały ujawnia się światło nieba. Jezus ujmuje energicznym gestem rękę Adama, wyciągając go z kłów piekielnych. Za nim w czerwonym płaszczu stoi Ewa i wszyscy sprawiedliwi. Po lewej stronie kompozycji stoją w nimbach i koronach na głowie Dawid i Salomon, za nimi dwaj święci (jednym z nich jest zapewne Jan Chrzciciel). Wszyscy wyciągają ku Chrystusowie dłonie, jakby z całą ekspresją wyrażali okrzyk: „Przybył wreszcie. Tak długo musieliśmy czekać”. Te gesty dłoni są naprawdę przejmujące. A popatrzmy, z jaką siłą Zbawiciel podnosi z klęczek Adama – ten starzec nie byłby w stanie sam się tak szybko dźwignąć.
„Najbardziej wzruszającym motywem w ikonie Anastasis – pisze pięknie ks. Janocha – jest spotkanie dwóch dłoni: starego i nowego Adama, śmierci i życia, tęsknoty i spełnienia. W tym geście ogniskuje się, tylekroć opisywana w literaturze patrystycznej i wysławiana słowami liturgii paschalnej, tajemnica miłości Boga, przyjaciela ludzi […], czule pochylającego się nad grzesznikiem. W pochyleniu Boga nad człowiekiem uczestniczy także natura, symbolizowana przez dwa symetryczne zbocza doliny, miękko opadającej ku dołowi, podobnie jak w scenie Chrztu Pańskiego. Być może konkretyzuje ona miejsce wydarzenia – wedle podania ruskiego pielgrzyma Daniła z XI w. piekło było umiejscowione pod skalnymi głazami, które rozsypały się wokół Jerozolimy w chwili śmierci Chrystusa na krzyżu” Popatrzmy też, jak pięknie jest malowana ta ikona nieznanego nam mistrza. Radujmy się! Chrystus zmartwychwstał!
wysłuchała msw
Ostatnie komentarze