Sukcesy dyrektora Roberta Rybki

Kuźnia olimpijczyków

Co jakiś czas z nieukrywaną przyjemnością informujemy czytelników o sukcesach sanockich uczniów. Na łamach „Tygodnika Sanockiego” wyjątkowo często goszczą olimpijczycy z I Liceum Ogólnokształcącego. Przy okazji ponownego sukcesu licealisty poprosiliśmy o komentarz dyrektora Roberta Rybkę.

Ma pan ogromne doświadczenie w przygotowywaniu uczniów do olimpiad, przypomni nam pan, ilu z nich zdobyło olimpijskie laury?

Wracając z Warszawy, z ostatniej olimpiady biologicznej, próbowałem sobie przypomnieć wszystkich. Niełatwe to zadanie. Łukasz Bałut jest siedemnastym finalistą olimpiady, do tego trzynastu laureatów, w tym dwóch zwycięzców i czterech medalistów olimpiad międzynarodowych.

Licealiści z I LO zdobywają świat…

Nasi dwaj uczniowie byli na Międzynarodowej Olimpiadzie Biologicznej w Indiach, w Bombaju, jeden uczeń w Saskatoon w Kanadzie, jeden uczeń (najstarszy olimpijczyk z 2000 r. ) w Antalyi w Turcji.

To ogromny sukces!

Nieskromnie muszę przyznać, że tak. Jestem bardzo dumny ze wszystkich uczniów, bo olimpiada biologiczna zawsze jest niezwykle trudna. Ostatnio zmieniono zasady i olimpiada składa się z kilku części. Pierwszego dnia od godziny 9.00 do 17:45 trwa egzamin praktyczny, następnego dnia jest egzamin teoretyczny i obrona pracy badawczej. Zmienia się sposób uczenia w szkołach, wprowadzane są innowacje i priorytetem teraz jest stawianie na praktykę, dlatego olimpiada jest coraz bardziej sprawdzianem umiejętności, a nie wiedzy. Nowa formuła olimpiady spowodowała, że jest to bardzo trudne i wyczerpujące dla uczniów. Mimo tego Łukaszowi Bałutowi udało się uzyskać tytuł finalisty olimpiady, co dla niego jest ogromną korzyścią. Po pierwsze ma 100 punktów na maturze z biologii, czyli maksymalną liczbę. Zauważę, że do tej pory nikomu się nie udało na 100 procent napisać egzaminu maturalnego. U nas w liceum najwyższe wyniki były w granicach siedemdziesięciu kilku punktów. To daje Łukaszowi jeden spokojny maturalny dzień i mniej stresu. Drugi bonus: dzięki olimpiadzie biologicznej dostanie się na studia medyczne jest dużo łatwiejsze. To powoduje, że poziom olimpiady jest bardzo wysoki i ogromna konkurencja. Ci uczniowie w przyszłości będą lekarzami, profesorami, naukowcami.

Czy pamięta pan wszystkich olimpijczyków, których przygotowywał pan do olimpiad, czy śledzi pan ich losy?

Tak! Staram się śledzić ich losy, bo wszyscy robią naprawdę interesujące rzeczy. Np. dwójka laureatów ma duże sukcesy naukowe, mają swoje zespoły badawcze. Jeden z tych uczniów pracuje w Strasburgu, drugi w Grenoble – to Paweł Dydio i Wojtek Galej. Inni z kolei zajmują się medycyną, np. Piotrek Dziurnycz jest szefem kliniki dermatologicznej w Zurychu. Inni zostali u nas, w Polsce, i godzą pracę dydaktyczną na uczelni i innymi projektami. Piotrek Skrzypczyk jest pediatrą w Warszawie, doktorem nauk medycznych, a Agnieszka Grzyb zajmuje się kardiologią dziecięcą na poziomie neonatologicznym, czyli przed narodzeniem się dziecka. Nasi uczniowie robią naprawdę fantastyczne rzeczy! Łukasz do mnie uczęszczał na kółko olimpijskie, a jego nauczycielką biologii jest pani Agata Krowicka. Pani Agata przygotowywała Łukasza do matury, a ja do olimpiady.

Co wyróżnia olimpijczyków?

Pracowitość. Oprócz zdolności potrzeba cierpliwości i mnóstwo pracy. Lubię pracę z młodzieżą w kółku biologicznym. Cieszy mnie ich pasja, chęć poznawania, robienia eksperymentów. Dużo radości jest w chwilach, kiedy uczniowie stają się szybsi, np. w rozwiązywaniu testów, niż ja! Kiedy uczeń przerasta mistrza, to jest to bardzo dobra wróżba – co widać po przytoczonych wcześniej przykładach.

Rozmawiała Edyta Wilk