Radosław Fedak i jego ekstremalne drogi
Wędruje po górach. 62 kilometry marszu nie stanowią dla niego przeszkody w osiągnięciu celu. Geograficzną pasję przemienił na swój sposób życia. Podróże autostopem to dla niego przygoda. Mowa o Radosławie Fedaku, uczniu drugiej klasy II LO w Sanoku o profilu matematyczno – geograficznym. Finalisty Olimpiady Geograficznej.
Pasja – geografia
Gdy skończył zerówkę, dziadek kupił mu w prezencie atlas oraz globus. Gdy nim kręcił poznawał państwa, ich flagi czy stolice. Robił sobie znaczki i oznaczał miejsca, w które chce pojechać. Tak zrodziła się pasja do geografii, która trwa do dzisiaj.
– Moim marzeniem wówczas było pojechanie na wyspy Fidżi. Teraz chciałbym zobaczyć Ekwador. To urokliwe państwo. Łączy w sobie wszystko. Jest ocean, sawanna, puszcza tropikalna i wysokie Andy– mówi Radek. Miłość do geografii nie skończyła się. Radek swoją pasję rozwijał dalej. W czwartej klasie, zaczął brać udział w różnych konkursach, niejednokrotnie wygrywał.
W Gimnazjum nr 2 zauważyła go pani Maria Trzeciak, która zgłosiła go do konkursu kuratoryjnego z geografii. W gimnazjum został dwukrotnie laureatem konkursu kuratoryjnego z geografii plasując się na drugiej pozycji w województwie podkarpackim. Trzecia klasa to kolejne konkursy i zwycięstwa.
– W liceum to mama zmotywowała mnie do wzięcia udziału w ogólnopolskiej Olimpiadzie Geograficznej. W pierwszej klasie liceum przystąpiłem do Olimpiady Geograficznej. Na pierwszym etapie, pracy pisemnej opisywałem tereny Beskidu Niskiego oraz doliny Wisłoka. Praca została wysoko oceniona przez komisję w Rzeszowie i zakwalifikowałem się do etapu okręgowego, który odbył się w Kolbuszowej. Aby dostać się do wyższego etapu zabrakło mi jedynie pół punktu, lecz była to motywacja, by pracować i przygotowywać się na przyszły rok – tłumaczy chłopak.
W roku szkolnym 2018/2019 ponownie wystartował w Olimpiadzie Geograficznej. Pierwszy etap polegał na napisaniu obszernej pracy z własnymi fotografiami, źródłami encyklopedycznymi oraz przypisami z fachowej literatury, w czym pomógł mu dr Marian Szewczyk z PWSZ w Sanoku.
– Napisałem pracę o wyciecze botanicznej w Bykowcach, w rezerwacie „Polanki”. Wybrałem to miejsce, ponieważ ma bardzo nietuzinkowo ukształtowane formy terenu. Piękne widoki na całą Dolinę Sanu oraz rośliny, które często nie występują w innych zakątkach Polski. Są ostańce skalne zbudowane z piaskowców wysokie na 10 metrów. To niezwykłe, że jest takie urokliwe miejsce tak blisko nas, nieopodal Sanoka – wyjaśnia.
W lutym, w Rzeszowie odbyły się zawody II stopnia. Polegały na napisaniu obszernego testu. Następnego dnia zakwalifikowane osoby zdawały egzamin ustny w obecności publiczności i uczestników olimpiady. Po etapie okręgowym z czwartą lokatą, zakwalifikował się do olimpiady ogólnopolskiej. W dniach 11 – 14 kwietnia w Kołobrzegu, odbyły się zawody stopnia centralnego Olimpiady Geograficznej. Radek zmierzył się z 120 uczestnikami z całej Polski. Po trzyetapowym teście uzyskał tytuł finalisty i uplasował się na 32 miejscu w kraju. Został finalistą stopnia centralnego, co daje mu 100 % wynik z matury z geografii i zaproszenie na uczelnie wyższe o profilu ekonomicznym i politechnicznym. Jest pierwszym w historii II LO finalistą Olimpiady Geograficznej.
– To była ostra i zacięta rywalizacja. Na tym etapie są już weterani olimpijscy, którzy biorą w niej udział już nawet po raz trzeci. Jestem z siebie zadowolony, poszło mi bardzo dobrze. Zająłem 32 miejsce na 1800 uczestników, biorąc pod uwagę wszystkie etapy – mówi Radek.
Madryt – rejs po Europie
W takcie przygotowań do olimpiady pojechał na cztery dni do Madrytu na Ekumeniczne Spotkanie Młodych. To okazja do poznania ludzi z innych kultur oraz wyznań. Podczas spotkań odbywały się rożne formy modlitwy.
– Nie mieszkamy w żadnych hotelach. Byliśmy u rodziny hiszpańskiej, dlatego mogliśmy lepiej poznać ich kulturę. Dzięki ich gościnności posmakowaliśmy hiszpańskiej kuchni. Ser z szynką, zupę cebulową, która jest tam przysmakiem oraz owoce morza – opowiada uczeń.
Dla Radka takie wyjazdy to możliwość poszerzenia swoich horyzontów. I nie chodzi tutaj o samą wiedzę geograficzną, ale jak twierdzi, także o wymiar duchowy, ponieważ ludzie w różnych miejscach inaczej postrzegają wiarę. Po drodze, wraz z ojcami franciszkanami z Krakowa, zwiedzili Genuę oraz Wiedeń. Zaś w drodze powrotnej Monako i Niceę.
– Najbardziej podoba mi się kultura krajów południowych. Ludzie są bardziej otwarci i weseli, nie przejmują się zbytnio pracą czy pieniędzmi. Każdy chodzi uśmiechnięty, a ludzie chętnie sobie nawzajem pomagają – wyjaśnia.
Od Afryki po Bieszczady
Radek to chłopak, którego ciekawi cały świat. Na co dzień uprawia sport. Uczęszcza na angielski, niemiecki i hiszpański. Lubi poszerzać wiedzę filozoficzną, teologiczną oraz psychologiczną związaną z odbiorem świata przez człowieka.
– Interesują mnie zmiany zachodzące w społeczeństwie. Ciekawi mnie dlaczego w Europie Zachodniej ludzie są nieszczęśliwi, a w Afryce, gdzie nie mają nic, są o wiele bardziej zadowoleni z życia. Potrafią docenić to co mają, a my pijemy bezustannie „słoną wodę”, a po niej przychodzi jeszcze większe łaknienie – twierdzi.
Radek uważa, że wszytko jest płytkie, a ludzie nie szukają głębszych wartości oraz samego Boga, a jedynie widzą tylko, to co chcą zobaczyć, to co się da dotknąć, przy tym nie dostrzegając piękna świata. Chłopak zrzeszony jest we wspólnocie młodych u ojców Franciszkanów w Sanoku. To około 40 osobowa grupa w wieku od 15 do 18 lat.
– To wspaniałe, że młodzi ludzie szukają czegoś głębszego. Bycie w takiej wspólnocie to możliwość poznania drugiej osoby i odnalezienie Boga – wyjaśnia.
W wolnych chwilach wędruje po górach, podróżuje. Z ks. Piotrem uczestniczy w spływach kajakowych. Najbardziej kocha Bieszczady.
– Dzięki podróżom mogę obserwować, poznawać ludzi, przez takie jakby powiększające szkiełko –dodaje.
Ekstremalna droga
Deszcz, śnieg, zmęczenie i 62 kilometry ciągłego marszu. Dla Radka i jego przyjaciół nie ma rzeczy niemożliwych. Wraz z dwoma kolegami wybrał się na Kalwarię Pacławską na ekstremalną drogę krzyżową.
– Stwierdziliśmy, że nie odpuścimy i sami zorganizujemy sobie własną drogę krzyżową. Planowaliśmy wyjście w nocy, aby było jeszcze bardziej ekstremalnie, jednak nasi rodzice przemówili nam do rozsądku – mówi chłopak.
16 kwietnia o piątej nad ranem wyruszyli z Sanoka. Szli drogą na Mrzygłód, potem na Przemyśl, w Kuźminie skręcili w boczne drogi prowadzące w kierunku Arłamowa. To bardzo trudne tereny, opuszczone wsie łemkowskie.
– Wszędzie widzieliśmy tabliczki z napisem „Uwaga Niedźwiedź!” Po drodze mieliśmy wiele kryzysów. Na początku jednego z kolegów zaczęła boleć noga. Potem dopadł mnie mentalny dołek. Ciągle szliśmy, nieustanna monotonia mnie wykańczała, jednak udało mi się to przezwyciężyć – wyjaśnia.
Ostatnie 15 kilometrów to zmaganie się z wielkim lasem tuż nieopodal granicy ukraińskiej oraz z ulewnym deszczem. Przed nimi przebiegło stado saren, słyszeli wycie wilków.
– Byliśmy nieco przerażeni. W końcu wyszliśmy z tego lasu, zadowoleni i uspokojeni, jednak po jednej stronie zobaczyliśmy wielki opuszczony ukraiński cmentarz, którego widok był przygnębiający. Zaś z drugiej strony było ogromne stado dzików – opowiada.
Pięć kilometrów przed Kalwarią to ciągłe zmaganie się z górami. Chłopcy niestrudzenie wchodzili po nich, myśląc, że zaraz będą na miejscu, jednak nieustannie za następną górą wyrastała kolejna. Zaczął padać śnieg i wtedy ich oczom ukazał się upragniony widok. Na szczycie była chata, usiedli tam, chwilę odpoczęli. Pozostało jeszcze dwa kilometry. Dotarli.
– To była prawdziwa droga krzyżowa. Dzięki temu doświadczeniu mogliśmy sami poczuć mękę Pana Jezusa – uważa.
Autostopowicz
W poszukiwaniu nowych doznań i odkrywaniu nieznanych szlaków podróżuje autostopem wraz ze swoją dziewczyną Kariną. Mają wiele planów. To dla nich wspaniała przygoda.
– Chcemy wyruszyć gdzieś daleko. Póki co jeździmy w Bieszczady, po Podkarpaciu. Poznajemy ciekawe osoby, które opowiadają nam wspaniałe historie ze swojego życia – opowiada chłopak.
Autostopowiczów zabierają bardzo miłe i przyjacielskie osoby, które często same jeździły autostopem.
– Często podróżujemy z kurierami, dostawcami. To niesamowite, że ci ludzie akurat wykonują swoją pracę, ale jednocześnie dają nam coś od siebie. Takie podróżowanie nadaje specjalnego charakteru. To nie tylko poznawanie zabytków, podziwianie widoków, ale słuchanie historii ludzi – wyjaśnia.
Przyszłość – rób to, w czym jesteś najlepszy!
Swoją przyszłość wiąże z geografią. Chociaż na studia pójdzie dopiero za rok, to już planuje swój wyjazd do Warszawy. Szkoła Główna Handlowa to uczelnia, na której chce rozpocząć naukę.
– Ważne jest, by w życiu robić to w czym jesteśmy najlepsi, aby nie być przeciętnym. Mógłbym zacząć robić coś innego, ale wiem, że nigdy nie osiągnąłbym takiego poziomu jak w geografii, ponieważ to moja pasja – twierdzi.
Podziękowanie
Radek jest bardzo wdzięczny Bogu za wszystkie otrzymane talenty. Jednak, gdyby nie ludzie, którzy stanęli na jego drodze nie osiągnąłby tak wiele.
– Bardzo chciałem podziękować wszystkim, którzy prowadzili mnie przez tyle lat, moim rodzicom, dziadkowi, który zaszczepił we mnie pasje do geografii. Wszystkim, którzy mnie motywują, mamie, przyjaciołom, ale przede wszystkim nauczycielom, którzy wyznaczali ścieżki na drodze moje edukacji, szczególnie pani Marii Trzeciak, Barbarze Ostrowskiej oraz profesorom z Rzeszowa – mówi Radek.
Chłopak zachęca wszystkich, by brać udział w różnych konkursach, czy olimpiadach. By poszukiwać tego, w czym jesteśmy najlepsi, by znaleźć swoje powołanie.
– Będziemy szczęśliwi, gdy robimy coś z radością. Nawet ciężką pracę będziemy wykonywać z przyjemnością, gdy jest ona naszą pasją – dodaje na koniec.
Ostatnie komentarze