Chińskie smaki w Sanoku

Chińskie smaki w SanokuTomasz Mocur to sanoczanin, który ostatnie 12 lat spędził w Chinach. Z Chin przywiózł do Sanoka żonę, córeczkę, spore doświadczenie zawodowe, smak i aromat tamtejszej kuchni. Trzy miesiące razem z kolegą Marcinem Węgrzynem budowali food trucka, który stanął na placu Św.. Michała. Tomek zamarzył o tym, by zapoznać sanoczan z prawdziwą kuchnią chińską.

12 lat w Chinach, dlaczego tak daleko od rodzinnego miasta?

Pojechałem by podszkolić język i po zakończeniu nauki od razu dostałem pracę. Tak się złożyło, że jedną pracę kończyłem i zaraz dostawałem propozycję następnej. Trwało to 12 lat.

Pracowałeś jako?

Ostatnie lata w restauracjach. Wcześniej, kilka lat jako nauczyciel angielskiego. Ostatnie lata pracowałem w barze. Moja żona Emma była i jest restauratorką, dlatego chcemy robić to, co najlepiej potrafimy.

Skąd pomysł na food trucka, nie szukałeś miejsca, lokalu pod restaurację?

Szukałem! Jednak lokale w Sanoku to nie jest łatwy temat. Albo są ogromnie drogie, albo nie posiadające zaplecza kuchennego. Nie chciałem od razu mieć ogromnych kosztów. Prawdziwa chińszczyzna jest mało znana w Sanoku, nie mam pewności czy nasze dania na tyle się spodobają, byśmy byli rentowni. Jeżeli interes się rozkręci zawsze możemy gdzieś osiąść na stałe.

Jakimi daniami chcesz skusić sanoczan do siebie?

Na razie są to cztery dania. Dwa rodzaje pierożków, jedne z ciastem drożdżowym, drugie z tradycyjnym z nadzieniem mięsnym. Do tego mamy oryginalny chiński sos. Sos robimy sami.

Zdradzisz nam przepis?

Skład sosu to papryczki chili, cukier, sól, pieprz syczuański, szczypiorek, cebula, anyż i kilka przypraw których znam nazwy chińskie, a nie polskie.

Czyli, jeżeli chce ktoś spróbować sosu musi wpaść na przekąskę?

Dokładnie. Nie zdradzę przepisu, to jest tajemnica handlowa, ale mogę powiedzieć, że jest to idealny chiński sos, oczywiście bez glutaminianu sodu i innych niepotrzebnych, niezdrowych składników. Zapraszam wszystkich do spróbowania. Serwujemy również makaron z ogórkiem, orzechami i właśnie z tym sosem, oraz wegańskie oryginalne bułeczki. Wprowadzamy piąte danie groch z makaronem i mięsem na ciepło. Co jakiś czas będziemy dania zmieniać, by nie znudzić gości nasza kuchnią.

Dlaczego zdecydowałeś się na powrót do Sanoka?

Było kilka argumentów przemawiających za tym. Najważniejszym jest moja córeczka i nasze zdrowie. Mamy tu babcię, która nam pomaga. Córeczka idzie do szkoły, więc łatwiej będzie się ze wszystkim przy babci zorganizować. No i zdrowie. Chiny są bardzo zanieczyszczonym krajem. Powietrze, ziemia, wody. Jedzenie również jest mocno szpikowane „ulepszaczami”. Zdecydowaliśmy więc, że Polska będzie dla nas lepszym miejscem do życia.

Po tylu latach coś cię może zaskoczyło w Sanoku, bo nie da się ukryć że się zmienił.

Sanok jest pusty w centrum. Pusty deptak, fontanna i mnóstwo słońca. Nie ma drzew pod którymi można się schować. Fakt, że jest ładnie i czysto, ale ogólnie brakuje zieleni. Sanok wygląda zbyt nowocześnie, przez co stracił swój klimat małego miasteczka. Jest mniej przytulnie niż kiedyś.

Jako przedsiębiorca, co byś tu zmienił?

Nigdy nie pracowałem w Polsce i myślałem, że będzie ciężko założyć swoja działalność gospodarczą. Tu byłem mile zaskoczony. Uprościły się procedury i większość rzeczy można załatwić przez Internet i zaufany profil. Sanepid dał przejrzyste wytyczne, które zastosowałem, wdrożyłem i pracujemy. Zakładanie działalności nie jest trudne. Osobiście uważam, że jeżeli ktoś ma pomysł na biznes to niech działa. W każdej chwili można działalność zawiesić, ale uważam, że pól roku to chwila która pokaże czy nasz pomysł się przyjmie. Przygotowanie food trucka i dokumentów zajęło nam 3 miesiące.

Jak sanoczanie reagują na chińskie smaki?

Ciężko ich przekonać do spróbowania, ale kiedy spróbują to wracają. Powiem tak: na ok. 500 osób tylko 3 powiedziały, że jednak wolą ruskie pierogi. Ja to rozumiem, chińska kuchnia nie musi każdemu podejść. Ogólnie jednak reakcje są bardzo pozytywne, co nas cieszy i chętnie wstajemy rano do pracy.

Edyta Wilk