Marianna Jara – głos Gór Słonnych

Sanoczanka z wyboru. O Polsce mówi, że jest jej matką chrzestną. Praca jest jej pasją. Wszechstronnie utalentowana, a przy tym niezwykle skromna. To dzięki niej możemy usłyszeć głos Gór Słonnych, który niegdyś rozbrzmiał na tych terenach.

Marianna Jara otrzymała nagrodę Miasta Sanoka w kategorii upowszechnianie kultury i sztuki. Z zawodu jest dyrygentem, muzykologiem oraz teologiem. Jest założycielką zespołu Widymo. Współpracuje z wieloma innymi grupami. Krzewi kulturę ukraińską i polską.

– Nagroda to przede wszystkim wielki zaszczyt, jednak zdaję sobie sprawę, że to wyróżnienie jest nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich, którzy ze mną współpracują. W szczególności osób w różnych zespołach, a także moich uczniów. Nie mogę zapomnieć o mojej rodzinie, o parafianach naszej cerkwi, oraz chórzystach, ponieważ sam człowiek nic by w życiu nie osiągnął, gdyby nie miał przyjaciół i ludzi, którzy myślą podobnie. Dzięki temu zostałam zauważona. Cieszę się, że moja działalność została doceniona jako Ukrainki i Sanoczanki z wyboru. Pracuję głównie społecznie. Zawodowo spełniam się ucząc języka ukraińskiego w Międzyszkolnym Zespole Nauczania Języka Ukraińskiego przy Szkole Podstawowej nr 1 w Sanoku.

Jest pani założycielką zespołu Widymo.

Widymo to tak jakby moje „dzieczyszczy”. Zespół powstał w 2002 roku. Na przestrzeni lat skład grupy zmieniał się – przez zespół przewinęło się ok 40 osób. Obecnie na scenie występuje od 8 do 10 śpiewaczek. W zespole jest kilka młodych mam, które mają małe dzieci. Zdarza się, że jeżdżą z nami na koncerty ze swoimi pociechami. To nas bardzo cieszy. Jak zakładałam zespół wówczas moje śpiewaczki były licealistkami, później studentkami, teraz to już dojrzałe kobiety. Najmłodsza ma 27 lat. Gdy mamy jakąś uroczystość lub wyjazd, to zawsze mogę liczyć na dziewczyny, które należały kiedyś do grupy, a teraz są gdzieś w świecie.

Śpiewacie stare pieśni, które dawno już zostały zapomniane.

Zespół Pieśni Karpackiej śpiewa wyłącznie pieśni, które od wieków rozbrzmiały na tych terenach. Nazywamy siebie głosem Gór Słonnych. Staramy się odnaleźć stare utwory. Odnajdujemy je niekiedy w zakurzonych śpiewnikach, czasami słyszymy jak ktoś coś nuci. Śpiewamy utwory w dialektach: bojkowskim, łemkowskim, pogórzańskim, doliniańskim. Od Rusnałków słowackich mamy trochę pieśni, a także w repertuarze mamy pieśni huculskie. Chcemy, aby było to w miarę autentyczne. Próby robimy raz w tygodniu, a co jakiś czas organizujmy kilkudniowe warsztaty. Nasze śpiewaczki rozsiane są po całej Polsce. Kraków, Gorlice, Ustrzyki Dolne, a nawet Olsztyn. Jednak większość jest z Sanoka oraz okolic. Podczas tych warsztatów staramy się stworzyć coś nowego, pracujemy nad emisją głosu. Dla wszystkich śpiew jest pasją. Pomimo własnych codziennych obowiązków wszyscy chętnie angażują się w działalność zespołu. Dużo koncertujemy, niedawno byliśmy w Dynowie na Nocy Świętojańskiej. Teraz wybieramy się na Festiwal muzyki Karpackiej do Werchowyny na Ukrainę na Huculszczyznę.

Nie tylko zespół Widymo, działa pani również w innych.

Oprócz Widyma współpracuję z różnymi zespołami. To Śpiewanka w Mokrem, zespół pieśni autentycznej, podobnie zespół Łem MY z Komańczy, chór muzyki cerkiewnej Irmos, którego członkowie porozrzucani są po całych górach diecezji przemysko – gorlickiej i prawosławnej.
Krzewi pani kulturę ukraińską w Polsce i na odwrót. Działa w różnych związkach. Jakich?
Zajmuję się różnymi sprawami społecznymi. Jestem wiceprzewodniczącą Sanockiego Oddziału Związku Ukraińców w Polsce. Bardzo mi zależy, żeby kultura ukraińska miała swoje miejsce w kulturze ogólnopolskiej. Pracuję na rzecz porozumienia polsko – ukraińskiego. Pragnę, by Polacy wiedzieli więcej o Ukraińcach i żeby polska kultura była obecna na Ukrainie. My jako mniejszość ukraińska na Podkarpaciu współpracujemy z mniejszością polską Zakarpacia. Już od 12 lat mamy bardzo dobre relacje. Często do siebie jeździmy, staramy sobie pomagać nawzajem, potrzebujemy swojego wsparcia. Do sanockiego oddziału należą okoliczne wioski oraz rejon Bieszczadów, chociaż pozostało tam już mało Ukraińców. W 1951 roku podczas wyrównywania granic Bojkowie zostali wywiezieni na teren sowieckiej Ukrainy. W Bieszczadach pozostała ich garstka, jednak mają swoje koło w Ustrzykach Dolnych, z którym również współpracujemy.

Jak to się stało, że znalazła się pani w Sanoku?

Przyjechaliśmy do Sanoka 27 lat temu na zaproszenie św.p. J.E. ks. Arcybiskupa Adama. W tamtych czasach w mieście przy diecezji (wówczas przemysko- nowosądeckiej) potrzebny był diakon oraz dyrygent chóru. Byłam wtedy studentką Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Właściwie to już od 35 lat jestem związana z Polską. Najpierw studia, różnego rodzaju wymiany chóralne i cerkiewne. Mieliśmy zostać półtora roku, jednak pobyt się przedłużył. Później dostaliśmy obywatelstwo polskie. Mój mąż ks. Antoni Jaryj do dziś służy w sanockiej cerkwi jako protodiakon.

Dlaczego zostaliście w Sanoku?

Dla nas Ukraina jest tam, gdzie bije ukraińskie serce. W Sanoku jest kilkaset Ukraińców, którzy potrzebują poczucia przynależności. Zostaliśmy w Sanoku, bo czuliśmy, że jesteśmy tutaj bardziej potrzebni, niż gdziekolwiek indziej. Pół mojego życia przeżyłam w tym mieście. Dla mnie jedyną matką jest Ukraina, Polska jest moją matką chrzestną. To tutaj skończyłam studia, a moje dzieci dorastały. Mam bardzo dużo przyjaciół, nie tylko w gronie Ukraińców, ale także wśród Polaków. Mogę zawsze na nich liczyć. Często powtarzam że Ukraińców i Polaków więcej łączy, niż dzieli.

Czym jeszcze zajmuje się Marianna Jara?

Współpracuję z Uniwersytetem Ludowym w Woli Sękowej od 25 lat. Zajmuję się ornamentyką karpacką oraz jej kolorystyką. Ludziom bardzo podoba się haft krzyżykowy. Każdego roku mam kilku dyplomantów . Tworzę własne projekty ornamentów, które potem wyszywają inne osoby. Lubię odnawiać stare rzeczy, takie jak kilimy czy stare wyszywane koszule. Są to niezwykle piękne rzeczy, chcę je ocalić od zapomnienia. Oprowadzam wycieczki po cerkwi. Wszystkie dary jakie otrzymałam od Boga, staram się pomnażać, nie zakopywać, pomagają mi w tym dobrzy ludzie.

Dominika Czerwińska