Dzieci z wizytą w „Tygodniku Sanockim”

 

W dniu 29 lipca redakcję Tygodnika Sanockiego odwiedziła grupa dzieci z sanockiego Młodzieżowego Domu Kultury, które ośrodku przebywają na specjalnie zorganizowanych wakacyjnych zajęciach.

Opowiedzieliśmy dzieciom o współczesnej pracy dziennikarza, ale i najdłuższy stażem redaktor – Bartosz Błażewicz opowiedział, jak wyglądała praca w tygodniku kilkanaście lat wstecz, gdy technologia nie była tak rozwinięta, a gazetę przekazywało się kierowcy autobusu na niezwykle cennej dyskietce. W tamtych czasach, tak jak i teraz zdarzały się pomyłki, a pojedyncze przypadki, o których opowiedział nadmieniały m.in. o tym, jak materiały znalazły się w zupełnie innym mieście. Obecnie sam proces składania gazety jest o wiele prostszy, o ile ma się dobrego grafika (a my go mamy 😉 ), co nie oznacza, że jest mniej czasochłonny. Jednakże, w tym przypadku technologia jest naszym zbawieniem.
Wraz z dzieciakami napisaliśmy, oczywiście w stu procentach zmyślony, artykuł
o zaginięciu pieska Pimpka. Pragnę jednak nadmienić, że dzieci wykazały się niebywałym zainteresowaniem i wspaniałymi pomysłami, a brzmiał on tak:


„Pimpek – zaginiony kolega”

W dniu 29 listopada redakcja otrzymała telefon o zaginięciu pieska, szczeniaka rasy Husky, wabiącego się Pimpek. Pies ma różne kolory oczu – prawo niebieskie, lewe brązowe z zieloną plamką. Ostatni raz Pimpek widziany był przez swego właściciela, który przywiązał pieska do barierki pod blokiem i zostawił dosłownie na pięć minut, jednak gdy wrócił szczeniaka już nie było. Została jedynie smycz i obroża. Co stało się z Pimpkiem? Wszystkich, którzy widzieli pieska prosimy o kontakt z redakcją, by pomóc w odnalezieniu czworonga, zmartwionemu właścicielowi.
Od momentu opublikowania wiadomości na portalu do redakcji zaczęły napływać telefony i wiadomości, informujące, o różnych miejscach w których pojawił się piesek. Między innymi dostaliśmy sygnały, iż „Widziałam Pimpka w lesie. Był skulony po drzewem”. „Pimpek widziany była na wielkiej babeczce”. „Prawdopodobnie zaginął za siedmioma morzami”. „Pies był na stacji benzynowej”. „Ja widziałem podobnego psa na dworcu autobusowym”. „Wskoczył do pociągu”. „Widziałem pieska pod mostem”. „Mój syn widział go w parku, jak gonił wiewiórkę”. „Podobny piesek zjeżdżał na zjeżdżalni”.
Wszystko wyglądało na to, że Pimpek to prawdziwy pies podróżnik. Tym bardziej, że pośród wymienionych miejsc piesek spacerował po miejskim rynku, Mount Evereście, a także był widziany przy budce z lodami (przyp. red. najpewniej biedakowi zrobiło się gorąco od tej gonitwy).
Ciężko było wskazać właścicielowi w którym konkretnie miejscu mógł się znajdować jego zwierzak, jednak po serii telefonów, alarmujących o tym, gdzie Pimpek może się znajdować wreszcie otrzymaliśmy ten właściwy. Straż Miejska poinformowała nas, że pieska odnalazły dzieci, które co prawda chwilę się z nim pobawiły, ale później rezolutnie powiedziały o tym fakcie rodzicom, którzy poinformowali odpowiednie służbt o miejscu, gdzie błąka się bezpański szczeniak, który został zebrany do schroniska. Dzięki nagłośnieniu sprawy w mediach społecznościowych jeden z funkcjonariuszy zobaczył nasz post i poinformował redakcję o miejscu przebywania pieska. Zmartwiony właściciel odebrał zgubę, zapewniając, że nigdy więcej nie zostawi swojego czworonożnego przyjaciela samego.
Cóż, my również mamy taką nadzieję 😉


Oczywiście pomysłodawcami tekstu są dzieci z MDK, przebywające na zajęciach w dniu 29 lipca, które z moją pomocą ułożyły cały tekst. Było dużo ciekawych pomysłów. Pies miał zmieniać kolory, być czerwony w białe kropki. Wysnuto również teorię, że został porwany, a właściciel miał jeździć luksusowym samochodem. Jednakże doszliśmy do konsensusu i finalna historia brzmiała, jak ta, którą Państwu przedstawiliśmy.

Praca dziennikarza z pewnością nie należy do najłatwiejszych, jednakże takie dnie, jak dzisiaj dodają skrzydeł, a zaciekawienie dzieci jest samym w sobie nagrodą.

Emilia Wituszyńska