Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…

Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…Maciej Kwolek mieszkaniec Bażanówki koło Sanoka ma niecodzienne hobby, a mianowicie tworzy modele inspirowane Gwiezdnymi Wojnami. Film George’a Lucasa ma miliony fanów na całym świecie, a dla Maćka stał się czynnikiem zapalnym jego prac. O tym kiedy powstał pierwszy model, jak zaczęła się jego przygoda z Gwiezdnymi Wojnami, swoich pracach i wystawach opowiedział Emilii Wituszyńskiej.

Gwiezdne Wojny to niewątpliwie twoja pasja, ale od dziecka, czy dopiero jako dorosły się tym zainteresowałeś?

Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…Od dziecka, dokładnie od 6 roku życie, gdzie w Kinie „Pokój” zobaczyłem pierwsze czarno białe zdjęcie Gwiezdnych Wojen i to już była taka magia zdjęcia. Na zdjęciu był Yoda i Luke Skywalker i to była początek, taka iskra. Chciałem iść do kina, ale Pani kasjerka była dosyć uparta, bo to był film bodajże od 13 lat. No i niestety mnie nie wpuściła. Później długo czekałem na kolejną część, to było „Imperium kontratakuje” i wtedy udało mi się iść na ten film samemu. Wtedy też były inne czasy, funkcjonowały tzw. Kina objazdowe po wioskach i jak udało się dotrzeć rowerem, bo pokaz był niedaleko to jechałem.

Jak zaczęła się twoja przygoda z modelarstwem?

Kiedy byłem młody nie było mowy o czymś takim jak modelarstwo. Nie było takiej opcji, że kupisz model i go skleisz, ale w końcu pojawiło się czasopismo „Świat młodych” to było takie pierwsze kupowanie, wycinanie zdjęć, kwitł nawet handel wymienny tymi fotografiami (śmiech), ale nie miało to nic wspólnego z modelarstwem, jednak czasopismo zawierało wiele ciekawostek.

Same modele zaczynałeś tworzyć od Gwiezdnych Wojen, czy wcześniej było coś innego?

Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…Nie, pierwsze zacząłem robić modele kartonowe, które w późniejszym czasie można było kupić. Wycinałem, kleiłem, ale to nie było to samo. Później pojawiły się plastikowe modele, ale to dalej nie było to samo. To były gotowe modele z projektem, jednak nie było możliwości i techniki, by samodzielnie stworzyć cokolwiek z Gwiezdnych Wojen. Raz próbowałem, ale dziecko się pobawiło, bo już miałem wtedy syna i model poszedł do śmieci. Pierwszy mój model z Gwiezdnych Wojen powstał jak miałem około dwudziestu siedmiu lat. Wtedy zobaczyłem zdjęcie, próbowałem to odtworzyć i udało się. To takie moje pierwsze modele, prototypy, mam je zresztą do dzisiaj, ale stworzyłem je od podstaw bez żadnego schematu, jedynie patrząc na zdjęcie. Moja twórczość z niczego. Zresztą tak powstawały modele, które później widzieliśmy w filmie. To nie było tak, że twórcy poszli do sklepu, kupili model i go nazwali. Nie! Oni sami go budowali, wykorzystując różne techniki i narzędzie, by stworzyć coś oryginalnego, co będzie tylko w ich filmie.

Jakie tworzywa używasz do wykonania tego modelu?

Śmieci (śmiech), a tak poważnie to ja siedząc u kogoś i rozmawiając to rozglądam się na boki, patrzę co by mi się przydało! Nawet tutaj widzę, że lampka na twoim biurku by mi się przydała, albo wiatrak. Wiem, do jakiego modelu mógłbym to wykorzystać i to może jest przerażające, ale na przykład uchwyt od szafki również znalazłby zastosowanie w moich modelach. Wiesz, mi jak zepsuje się myszka od komputera to nie wyrzucam jej, tylko zostawiam, bo wiem, że może mi się przydać. Rozbieram ją i ile się da upycham w model.

A zdarza się na przykład, że znajomi przynoszą ci jakieś stare rzeczy?

Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…Tak, kolega przyniósł mi kiedyś masę elektroniki, jakieś tranzystorki, przeróżne rzeczy. Do dzisiaj to mam i wykorzystuję, co nie powiem jest bardzo przydatne, bo nie muszę nic kupować. Czasami zdarza się, że muszę kupić jakieś sitko, żona się cieszy, że to dla niej do kuchni, ale to sitko ma swoje przeznaczenie (śmiech). Zdarza się, że nie wszystko można stworzyć, albo byłoby bardzo czasochłonne, a można to kupić za grosze, to wtedy idę i kupuję, ale to bardzo rzadko. Jedyne co kupuje to LED-y i farby. Jednak całokształt modelu nie jest drogi. Jeden z moich modeli, lądownik, wielkości 1 metra kosztował mnie, już z oświetleniem około 200 zł i najdroższa w nim była elektronika. Podejrzewam, że gdyby ktoś chciał kupić taki model to musiałby zainwestować kilka tysięcy. Moim głównym celem jest budowanie bez kosztów, albo możliwie jak najniższym kosztem. Przy tym wszystkim staram się dbać o szczegóły i jak najdokładniejsze odwzorowanie modelu.

Twoje pierwsze modele były proste, a wraz z rozwojem techniki również i one ewoluują?

Tak, na początku był czysty karton. Teraz, wykorzystuję różne tworzywa i mam plan, by niektóre elementy same się otwierały. Teraz buduję statek Sokół Millenium, czyli statek Hana Solo. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych maszyn uniwersum Gwiezdnych Wojen. 20 lat temu zbudowałem pierwszego Sokoła i chociaż teraz mogę powiedzieć, że to karykatura, to wtedy bardzo się cieszyłem, bo był to mój własny statek, który sam zbudowałem. Po kilku latach podjąłem drugą próbę i był troszkę lepiej odwzorowany, więcej szczegółów, ale po kilku latach stwierdziłem, że muszę jeszcze raz go zbudować. I buduję. Obecny Sokół będzie miał wielkość 1 metra, oświetloną kabinę, więcej lampek LED. Ja wykorzystuję wszystko. Co prawda nie jestem zbieraczem śmieci, w sensie, że znoszę stare lodówki, chociaż już się śmieje, że jakbym zaczął budować model w skali 1:1 to kwestią czasu jest pojawienie się lodówki (śmiech). Tworząc taki model wchodzi jeszcze kwestia praw autorskich. Dlatego, chociaż to wszystko jest jak najlepiej odwzorowane to zdarza mi się coś zmienić, albo pomalować po swojemu, za co czasami jestem krytykowany, ale ja zawsze tłumaczę, że ja tu jestem artystą i mam prawo do zmiany pierwotnej koncepcji. Co prawda twórcy Gwiezdnych Wojen nie bronią, bo jakby nie było to nadal jest dla nich reklama, ale należy być ostrożnym. No i przede wszystkim ja nie sprzedaję ich. Robię to dla siebie, czasami uda mi się pokazać modele na wystawie i to daje mi na razie satysfakcję.

Powiedz mi jeszcze gdzie trzymasz te wszystkie modele? Masz jakąś jaskinię w której przechowujesz swoje skarby?

Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…Tak! Trzymam je na poddaszu. Chociaż już powoli zaczyna brakować mi miejsca, ale jeszcze kilka wejdzie. Zawsze jak buduje model, ze względu na to, że mam kręcone schody, to pierwsze wycinam coś w dużej skali i sprawdzam, czy dam radę to znieść, jak wszystko jest w porządku to zaczynam budować. To bardzo ważne, by model przeszedł, bo jak jadę gdzieś z nimi, to muszę je jeden po drugim znieść. Pakowanie i zabezpieczenie modeli trwa czasami pół dnia. Trzeba uważać, bo materiał (karton) jest bardzo delikatny.

Z tego co mi wiadomo to twoje prace są bardziej znane w innych miastach Polski i w świecie, niż na Podkarpaciu.

Tak, to prawda. Piszą do mnie fani z całego świata. Otrzymuje wiele miłych wiadomości, czasami dyskutuję z innymi o budowanie danego modelu. Ja jestem jedyny na Podkarpaciu. W całym regionie jedynie ja buduję modele z Gwiezdnych Wojen i powiem ci, że szukam kogoś, by w nim zaszczepić tę zajawkę budowniczą, ale to nie jest łatwe, jednak pragnę pokazywać moje modele, bo może uda mi się pewnego dnia, że jakiś dzieciak zainteresuje się tym. Byłoby mi bardzo miło.

A jak żona podchodzi do twojego zajęcia? Bo jakby nie było to dużo czasu poświęcasz swojej pasji.

Żona różnie reagowała. Wiadomo, zdarzało się, że większość prac domowych spadały na drugi plan, ale cały czas tłumaczyłem jej, że nie robię nic złego. Ona może wyjść do pracy, spotkać się z koleżankami, a ja będę w domu. Z czasem się oswoiła, a teraz gdy mamy już dorosłych synów to w ogóle nie widzi w tym większego problemu, a i ja staram się to jakoś równoważyć.

A twoi synowie? Wychowali się z modelami, też budują?

Nie. Pomimo tego, że wychowali się wśród modeli, to nigdy się tym nie zainteresowali, a ja z kolei ich nie zmuszałem. Jasne, pokazywałem, ich to ciekawiło, jak już było gotowe, ale nie każdego to zainteresuje i ja doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ważne, by podążali drogą, która im dostarczy satysfakcji.

Wspomniałeś o wystawach, gdzie miałeś okazję pokazać swoje prace?

Maciej Kwolek. Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…Byłem na przykład w Ciechanowie, gdzie prowadziłem warsztaty z dziećmi. Pokazywałem im jak buduję modele i na czym polega modelarstwo. Zachęcałem, by zamiast wyrzucać popsute zabawki to żeby zbudowali coś nowego, dokleili, pomalowali spray’em, wytężyli wyobraźnię. Zresztą będąc w Ciechanowie rozmawiałem z dziećmi o życiu codziennym kontra Gwiezdne Wojny. To było na zasadzie zabawy, różne tematy poruszaliśmy, a jak dzieci zaczynały ziewać i nudziły się to zmieniałem temat, by znów wciągnąć ich w zabawę. Nie sztuką jest wyjść na środek i opowiadać, trzeba to tak przedstawić, by dzieci czuły się ważne. I tak na przykład, by zainteresować ich modelarstwem to wpadłem na pomysł zbudowanie mieczy świetlnych. Nie twardo, tu macie karton, wycinajcie i sklejajcie. Tylko chciałem, by zbudowali coś, co sprawi im frajdę i miecze były strzałem w dziesiątkę. Swoje prace wystawiałem również w galerii w Krośnie oraz na Politechnice Rzeszowskiej. Ja na przykład wystawiam moje modele, ale nigdy ich nie podpisuję. W sennie, który model, co przedstawia. Tym samym zmuszam ludzi, by zaczepili mnie, zapytali, jaki to model, a czasami wiedzą i z zaskoczeniem mówią „Patrz, to jest to i to…”. Sprawia mi to ogromną radość. Pragnę wciągać widzów do rozmowy. To dla mnie bardzo ważne.