Piotr Babinetz. Wiele problemów udało się rozwiązać

„Wiele problemów udało się rozwiązać” – z Piotrem Babinetzem, posłem i kandydatem na posła z listy Prawa i Sprawiedliwości w okręgu wyborczym nr 22, do którego należy m.in. powiat sanocki, rozmawia Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz.

Jak to jest – być posłem przez dwanaście lat?

Rzeczywiście, kończę trzecią kadencję. Przez pierwsze dwie byłem posłem opozycyjnym, natomiast teraz, przez ostatnie cztery lata, to się zmieniło, w związku z czym mogę powiedzieć, że ostatnia kadencja była dużo ciekawsza od dwóch poprzednich, ponieważ stworzyła się realna możliwość uczestniczenia w realizacji programu mojego ugrupowania. Wiele problemów udało się rozwiązać, sporo załatwić – myślę nie tylko o sprawach, jakie rozgrywają się na szczeblu rządowym, ale też o tym, co udało się zrobić dla Podkarpacia.

Z pańskiej perspektywy: jakie zmiany zaszły na Podkarpaciu przez ostatnie lata? Które z nich uważa pan za najważniejsze dla rozwoju regionu?

W ostatnich latach nastąpił przełom, jeśli chodzi o decyzje w sprawie budowy drogi ekspresowej S19, w tym południowego jej odcinka przebiegającego przez Podkarpacie. Jest to zasługa posła do Parlamentu Europejskiego, Tomasza Poręby, ale też efekt współpracy z rządem, przede wszystkim z ministerstwem infrastruktury. S19 znacząco przyczyni się do uzyskania dostępności komunikacyjnej południowej części Podkarpacia. Inne ważne kwestie to te dotyczące modernizacji sieci drogowej czy sieci kolejowej. Efekty będzie można zaobserwować dopiero w następnych latach.

Jest potrzeba transportu kolejowego?

Na pewno tak. Na południu Podkarpacia odzwyczailiśmy się od transportu kolejowego, a szczególnie od podróży koleją. Pewnie dlatego, że z Sanoka czy Krosna bardzo trudno dokądkolwiek koleją pojechać. Gdyby doszło do reaktywacji sieci kolejowej czy też do wybudowania łącznika skracającego podróż z Rzeszowa do Krosna i do Sanoka, to jestem pewny, że mieszkańcy zainteresują się transportem kolejowym. Plusem jest to, że korzystając z kolei nie musimy się martwić o miejsca parkingowe, których nie przybywa, a samochodów jest coraz więcej. Poza tym jeżeli więcej ludzi będzie podróżować koleją, to na drogach będzie bezpieczniej.

W Sanoku mówiono nieśmiało o transporcie kolejowym w obrębie miasta, kiedy ze względu na remont ulic nastąpiły znaczące utrudnienia w ruchu. Czy takie rozwiązania są możliwe?

To mogłoby być ciekawe rozwiązanie. Warto by było pomyśleć o odtworzeniu aglomeracji sanocko-zagórskiej i związanych z nią tradycji kolejowych. Wiele dobrego robi w tej sprawie radny powiatu sanockiego Jerzy Zuba, wykorzystując rozmaite środki, między innymi muzykę rockową, co jest mi bliskie… Nie zawsze to, co sprawdzało się przez lata, w kolejnych epokach okazuje się skuteczne, ale myślę, że akurat zabiegi o odradzanie się kolei są pozytywne i potrzebne.

Wielokrotnie przyjeżdżał pan do Sanoka. Nie zawsze było pana widać na pierwszych stronach lokalnych gazet, ale zawsze pan był tam, gdzie były artykułowane konkretne potrzeby. Przypomnijmy, z czym do pana zwracali się sanoccy samorządowcy czy dyrektorzy instytucji.

Bywały takie sprawy, nie tylko podczas ostatnich czterech lat, ale i wcześniej. Jeszcze kiedy byłem radnym sejmiku województwa podkarpackiego, toczył się spór o to, czy w sanockim skansenie powinno powstać „miasteczko galicyjskie”. Popierałem ten pomysł i pomagałem przełamać opory dotyczące rozmaitych kwestii, które przy tej okazji się pojawiały, począwszy od polityczno-etnicznych po debatę, czy obok historycznych obiektów powinny stanąć obiekty zrekonstruowane. Udało się wtedy to przełamać. Kolejną ważną sprawą, która toczyła się wiele lat, było wsparcie dla Muzeum Historycznego. Najpierw zdobycie środków  z Regionalnego Programu Operacyjnego na rozbudowę Muzeum, a druga sprawa to zdobycie, a potem utrwalenie wsparcia finansowego z budżetu województwa podkarpackiego i wreszcie dojście do etapu współprowadzenia tej instytucji z budżetu samorządu podkarpackiego. Gwarantuje to stałość finansowania, a równocześnie podnosi rangę formalną tej zasłużonej instytucji. Zbiory ikon i malarstwa Zdzisława Beksińskiego to eksponaty na skalę ponadlokalną. Powiem więcej – można je z powodzeniem pokazywać na całym świecie.

Kiedy mówi się o Sanoku – na przykład w Warszawie – na co przede wszystkim zwracana jest uwaga rozmówców? Jak jesteśmy postrzegani i co jest naszym atutem promocyjnym?

Przede wszystkim Muzeum Historyczne w Sanoku – ikony i Beksiński. To jest marka czy wizytówka Sanoka. Mówi się także o Muzeum Budownictwa Ludowego. Ślady działalności ludzi, którzy pracują w obu tych muzeach, można w Polsce znaleźć i o nich także się mówi.

A Autosan? O Autosanie słyszymy ostatnio niewiele pozytywnych opinii.

W obszarze produkcji czy gospodarki tak już jest, że firmy raz prosperują gorzej, raz lepiej. Autosan nie jest wyjątkiem. Decyzja, którą podjęto kilka lat temu, o uratowaniu zakładu, była słuszna  i ten kierunek na pewno zostanie podtrzymany. Są problemy i zawirowania, i dobrze by było, gdyby ze strony sanockiego i innych podkarpackich samorządów było więcej zrozumienia dla Autosanu, być może nawet wsparcia. Rząd ma pewne pomysły, między innymi takie, by przemieścić Autosan w nieco inny obszar nadzoru właścicielskiego, jeżeli chodzi o segmenty ministerialne i instytucji gospodarczych. Zobaczymy, jak to się dalej potoczy, ale nie wyobrażam sobie, aby Autosan nie był nadal podtrzymywany, uratowany i w którymś momencie doprowadzony do takiego punktu, od którego rozpocznie się znaczący rozwój tej firmy.

Jak układa się pana współpraca z sanockim samorządem?

Jeśli chodzi o powiat sanocki, to sprawa jest oczywista, żeby nie rzec – automatyczna. W Radzie Miasta mamy, być może, do czynienia z rozchwianą koalicją, co często się zdarza przy zmianie władzy, jednak współpraca z burmistrzem Tomaszem Matuszewskim, zwłaszcza przy pośrednictwie europosła Tomasza Poręby, w sprawach kluczowych jest nawiązana i mam nadzieję, że ona się będzie rozwijać. Potrzeba dobrej woli obu stron – zarówno burmistrza, jak i radnych. Bardzo się cieszę, że przewodniczącym Rady Miasta jest Andrzej Romaniak, z którym się od wielu lat przyjaźnię. Andrzej jest historykiem, pracownikiem Muzeum Historycznego. Liczę na to, że współpraca radnych i burmistrza stanie się lepsza, ponieważ to przyniesie korzyści dla Sanoka i jego mieszkańców.

Nawiązując do tego, że został pan przewodniczącym sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, zapytam o prasę samorządową. Rozmawiam dzisiaj z panem jako współpracownik redakcji tygodnika samorządowego istniejącego od ponad 25 lat. Krążą opinie, że tego typu prasa nie jest prasą niezależną. Co pan o tym sądzi?

W trakcie tej kadencji sejmu mieliśmy jedno posiedzenie komisji kultury i środków przekazu z przedstawicielami mediów, przede wszystkim prasy lokalnej. Istnieją media, które uzależniają się od samorządu albo od przedsiębiorcy-właściciela. Ten problem dotyczy także największych mediów, nie tylko lokalnych. Zawsze jest właściciel i pewien kierunek jest mediom narzucany bądź sugerowany. Media lokalne są nie tylko potrzebne, ale wręcz konieczne. Ludzie są bombardowani, zwłaszcza przez media elektroniczne, przede wszystkim sensacjami czy informacjami o konfliktach. Wielu odbiorców oczekuje informacji na temat tego, co się dzieje w lokalnej społeczności, w życiu miasta, powiatu, gminy, parafii. Takie media są potrzebne i ważne jest, żeby istniały. Potrzebna jest konkurencja. Jeżeli jakaś gazeta lub portal są skrajnie nieobiektywne albo niemerytoryczne, to mają mniej czytelników i to jest wyznacznik ich wartości. Jeśli chodzi o niezależność lokalnych mediów prywatnych, to bywa z tym różnie, jeżeli głównym reklamodawcą jest gmina, a więc wójt czy burmistrz.