Janusz Niemiec (Żubryd) najmłodszy więzień polityczny Polski Ludowej

 

W związku z wczorajszym spotkaniem z Januszem Niemcem przypominamy nasz listopadowy artykuł:

 

Janusz Niemiec (Żubryd) najmłodszy więzień polityczny Polski Ludowej28 października w Orzechówce (powiat brzozowski) odbyły się obchody 73. rocznicy śmierci majora Antoniego Żubryda oraz jego żony Janiny. Zamordowani przez tajnego współpracownika Urzędu Bezpieczeństwa Jerzego Vaulina. Po dziś dzień tajemnicą pozostaje miejsce pochówku ofiar mordu.

Uroczystości rozpoczęła msza w intencji żołnierzy Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych „Zuch”. Wielu uważa, że był to największy oddział podziemia antykomunistycznego w powojennych latach na Podkarpaciu. Dowodził nim mjr Antoni Żubryd, działając na terenach powiatów sanockiego, brzozowskiego i krośnieńskiego.

Po mszy, uczestnicy uroczystości udali się do kompleksu leśnego między Orzechówką, a Malinówką na miejsce w którym Antoni i Janina Żubrydowie zostali zamordowani. Mieli nocować w gajówce, ale postanowili znaleźć kwaterę w Orzechówce. Towarzyszył im Jerzy Vaulin, zwerbowany, przez UB były żołnierz Armii Krajowej.

W związku z obchodami udało mi się spotkać z Januszem Niemcem, synem Żubrydów, który opowiedział mi historię dziecka, najmłodszego więźnia politycznego w Polsce Ludowej.

Janusz Niemiec (syn Antoniego i Janiny Żubrydów): Według zeznań Gerlacha (leśniczego) mama zwraca się do ojca: „Antoś ja nie będę szła w nocy. Ja rezygnuję z tej kolacji. Nie idziemy, ale tutaj nie zostaniemy na nocleg. Idźcie poszukać nowej kwatery”. Ojciec z tym człowiekiem wychodzi. Mama wiedziona taką intuicją kobiecą zaczęła się niepokoić, chodzi od drzwi do okna, paląc papierosy i po około 55-60 minut, wrócił Vaulin sam i mówi do mamy tak. „Słuchaj Janeczko, chodźmy. Antoś czeka już na innej kwaterze”. I wyszli.

Tamtej nocy Vaulin zabił też żonę Żubryda. Ciała małżeństwa – w miejscu, w którym dziś stoi pomnik – znalazł gajowy. Na zakończenie uroczystości przed pomnikiem Żubrydów zapalono znicze oraz złożono kwiaty.

Janusz Niemiec: Odkąd zacząłem gromadzić materiały o ojcu, dostałem ponad 2000 stron z IPN z całej Polski. Gdzie tylko pojawiało się nazwisko Żubryd, odkładano je i przesyłano do mnie. Natknąłem się w nich na dokument z 1946r. z Brzozowa. Jest to meldunek do Rzeszowa, że zwłoki Antoniego i jego żony zostały wysłane do Rzeszowa. Nie posunęli się do tego, by synowi pokazać zwłoki. Nie wiem, czy babcia je widziała. Jeśli tak, nigdy o tym nie mówiła. W każdym bądź razie te zwłoki znalazły się w Rzeszowie i tutaj ślad się urywa. Do dzisiaj nie mam grobu rodziców. Palę symboliczne znicze na grobie swojej żony, czy moich drugich rodziców w Warszawie. A będąc w Nigerii, 24 października zapalałem symboliczne świeczki w domu. Pamiętam, kiedy zbierałem materiały do filmu i jeździłem po okolicy. Opowiedziano mi historię, jak odwiedziłem rodziców. W zagrodzie Stanisława Rudego w miejscowości Prusiek, gdzie ukrywał się ojciec, a do którego dotarłem, jako dorosły człowiek, opowiedział mi następujący epizod. Podczas moich odwiedzin, bawię się z mamą i nagle ktoś dał cynk do Sanoka, że Żubryd, małżonka i syn znajdują się u Rudego. Ojciec przez szyby okna zauważył tyralierę uzbrojonych żołnierzy, którzy otoczyli zagrodę i tylnym wyjściem, przez oborę uciekł z matką do lasu, zostawiając mnie, bo to było bezpieczniejsze dla mnie. Do domostwa wszedł oficer dowodzący akcją, widzi małe dziecko i pyta się mnie:

-A ty kto jesteś”.

A ja na to: – Mały Żubryd jestem.

– Gdzie twój tata?

– W Lesie.

– A co robi?                 

– Strzela do milicjantów.

Mały chłopiec, którym byłem tak odpowiedział oficerowi. Nie mogli mi nic zrobić. Wróciłem do domu babci.

Janusz Niemiec po raz pierwszy został aresztowany wraz z babcią od strony matki, Stanisławą Praczyńską w roku 1945, tuż po dezercji ojca ze służby w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku, mając zaledwie 4 lata. W odpowiedzi na to, partyzanci Żubryda wzięli do niewoli funkcjonariuszy posterunku MO w Haczowie, stawiając ultimatum, iż rozstrzelają milicjantów, jeżeli syn Janusz i teściowa nie zostaną wypuszczeni. Oboje zostali zwolnieni po kilku dniach. Do kolejnego aresztowania doszło w roku 1946, na trzy dni przed świętami wielkanocnymi. Wraz z babką Stefanią i ciotką Krystyną Praczyńską (która odwiedzała ich z uwagi na zbliżające się święta) zostali przewiezieni do Rzeszowa. Bojąc się ewentualnej odsieczy ze strony mjr Antoniego Żubryda podczas transportu małoletni Janusz Żubryd został posadzony na kolanach oficera rosyjskiego z NKWD, na przednim siedzeniu pojazdu jako „tarcza ochronna”. Tego samego roku, Antonia i Janina Żubrydowie zostają zastrzeleni w Malinówce, a po przewiezieniu ich zwłok na zamek w Rzeszowie, małoletni Janusz został zwolniony z więzienia początkiem listopada. Pomimo faktu, iż najbliższa rodzinna Janusza Żubryda nadal żyje, nie zostaje on zwrócony krewnym, a zostaje przekazany przez władze komunistyczne do sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne i nadzorowane przez UB w Sanoku, skąd wyprowadza go siostra matki – Stefania (po mężu Niemiec), wyjeżdżając z nim na Śląsk.

Janusz Niemiec: Zamknęli mnie w sierocińcu do tego stopnia, że nie mogłem ani wyjść na zewnątrz, ani nie wolno było mnie odwiedzać. Byłem uznany za wroga Polski Ludowej, chociaż byłem dzieckiem i sam nie wiele rozumiałem. Chcieli żebym zapomniał o przeszłości, a ja tak naprawdę nie wiele pamiętałem. Rodziców prawie w ogóle. Widywałem się z nimi sporadycznie. Na spotkania woziła mnie moja nieletnia kuzynka Tereska. Ciężko mówić o wspomnieniach, gdy ostatni kontakt z rodzicami był w wieku, gdy dziecko wszystko zapomina. Pamiętam więzienie, ich nie. Ludzie opowiadali mi o tym, jak odbywały się spotkania. Czasami zastanawiam się, czy to moje wspomnienia, czy opowieści. Przez długi czas tajemnicą było, jak wydostałem się z sierocińca. Sióstr Praczyńskich było pięć. Najstarsza Stefania po mężu Niemiec, oraz druga w kolejności moja matka Janiną Żubryd złożyły sobie obietnicę, że jak jedna z nich nie przeżyje i zostawi dziecko, to ta żyjąca weźmie tę sierotę na wychowanie i vice versa. I tak się stało. Po wojnie, gdy ciotce udało się zbiec z „marszu śmierci”, dzięki Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi dowiedziała się, że jej mąż, który został skierowany na roboty w Niemczech, zmierza do Polski. Spotkali się w Bytomiu. Ponieważ Jan Niemiec był specjalistą od budowy dróg i mostów, a tworzyła się wtedy firma Mostostal, która odbudowywała drogi i mosty po wojnie, przyjął się do tej pracy. W Zabrzu dostał mieszkanie, motocykl i tam się osiedlili. I tam też otrzymali wiadomość, której treść brzmiała mniej więcej tak „Słuchaj Funiu, Janka nie żyje. Zastrzelona przez agenta w lesie. Syn Janusz zamknięty w sierocińcu”. Ciotka przyjechała do Sanoka. Późnym wieczorem przekupiła personel sierocińca. Do pokoju wprowadzają mnie. Patrzę. Stoi jakaś kobieta, która mówi do mnie tak „Januszku jestem twoją ciocią, poznajesz?”. Odpowiadam: „Nie”. Miałem dwa lata, gdy ją aresztowali i zamknęli w Oświęcimiu. Nie miałem prawa jej pamiętać. I ciotka zadaje mi kolejne pytanie: „Pójdziesz ze mną?”, a ja wyciągam lewą rączkę i mówię: „Pójdę, jak mi dasz kartoflów”. Byliśmy tak niedożywieni w tych sierocińcach, że ja obcą kobietę prosiłem, by mi dała kartofli. To był późny wieczór. Owinęła mnie kocem i wywiozła nocnym pociągiem na Śląsk. Później, podczas wieczorów, gdy ciotka, która była mi również matką wspominała czasy wojny i Oświęcim nigdy nie wspominała mi o ojcu. Miałem tak zamknięte usta, że nie wiedziałem kim jestem, ale wiem, że to wszystko było ze względów bezpieczeństwa. Te wszystkie moje przeżycia zakończyły się u mnie gruźlicą płuc, którą leczyłem w Rabce Zdroju przez pół roku.

Janusz Niemiec zamieszkiwał w Zabrzu, gdzie w okresie nauki w szkole podstawowej został formalnie adoptowany przez małżeństwo Stefanii i Jana Niemców, skutkiem czego była zmiana nazwiska z Żubryd na Niemiec.

Janusz Niemiec: Sprawą zainteresowała się moja pierwsza wychowawczyni. Dociekała dlaczego ciotka przyprowadziła syna o innym nazwisku. Stefania Niemiec zdradziła jej w sekrecie, kim jestem. Podobno w tamtym czasie Sanok szalał, że szczenię Żubryda zostało wykradzione. Nie tylko UB, ale i rodziny ofiar działalności oddziału. Ja chylę czoła przed jednymi i drugimi. Śmierć jest tragiczna dla obu stron barykady. Śmierć jest zawsze śmiercią. W tamtych czasach jednak rodziny ofiar przysięgły, że jak mnie tylko dorwą to mnie powieszą na drzewie w Sanoku. Dla mojego bezpieczeństwa nauczycielka doradziła mojej ciotce, by ta natychmiast mnie adoptowała i zmieniła mi nazwisko. Ja wiedziałem, że jestem adoptowany i  że jestem synem Żubrydów, ale kim oni byli i o co walczyli, po co? Nie mówiono mi. Pracując z AK wiedzieli, że należy mieć buzię zamkniętą, żebym w szkole nie chwalił się, kim był mój ojciec.

Następnie przeprowadził się do Warszawy, gdzie uczęszczał do liceum ogólnokształcącego, tam również wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego. Po zdanej maturze wstąpił do Oficerskiej Szkoły Wojsk Chemicznych w Krakowie, jednak nie ukończył jej z powodu kontuzji kolana. Następnie rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, które ukończył z tytułem magistra inżyniera w specjalności odlewnictwa.

W 1999r. powstał film pt. „List do syna” w reżyserii Iwony Bartólewskiej, którego fabuła bazuje na prawdziwym liście, jaki został przekazany przez zabójcę małżeństwa Żubrydów Jerzego Vaullina Januszowi Niemcowi.

Janusz Niemiec po latach wrócił do historii swoich rodziców, gromadząc dokumenty i odkrywając okoliczności ich śmierci. Jest częstym gościem spotkań i prelekcji organizowanych w szkołach przez oddziały terenowe IPN lub społeczności lokalnych, celem upamiętnienia i szerzenia wiedzy o żołnierzach wyklętych. Pomysłodawca Pieszego rajdu Szlakami Żołnierzy Wyklętych mjr Antoniego Żubryda „Zucha”. Współpatron projektu „Powinniśmy wracać po swoich”, poświęconego osobom związanym z działalnością Zgrupowania Oddziałów Partyzanckich VII Okręgu Śląskiego Narodowych Sił Zbrojnych. Współzałożyciel i członek organu nadzoru założonego w 2016r. Stowarzyszenia Dzieci Żołnierzy Wyklętych.

Wspomnienia Janusza Niemca z procesu w sprawie zabójstwa jego rodziców przed sądem w Krośnie 1999-2002 zostały zawarte w rozdziale „Twarzą w twarz z zabójcą” książki pt. Rzecz o majorze Antonim Żubrydzie autorstwa Waldemara Basaka, wydanej powtórnie w 2010.

Emilia Wituszyńska