Kuszące wypieki i smaczne posiłki podopiecznych WTZ „PROGRES”
W całym kraju zostały zamknięte szkoły, przedszkola, nie odbywają się żadne imprezy kulturalne czy koncerty. Swoją działalność musiały zawiesić również Warsztaty Terapii Zajęciowej. Podopieczni WTZ „PROGRES” oraz „Świetlik’ w Sanoku są w stałym kontakcie ze swoimi terapeutami. Uczestnicy WTZ „PROGRES” wyczarowali w swoich domach wspaniałe dania oraz desery. Na specjalnie utworzonej grupie wsparcia online chwalą się efektami swoich prac. Wszystkie potrawy wyglądają znakomicie i z pewnością też tak smakują.
Warsztaty Terapii Zajęciowej „PROGRES” oraz „Świetlik” w Sanoku poprzez decyzję wojewody musiały zaprzestać prowadzenia zajęć. Nie oznacza to jednak, że podopieczni WTZ narzekają na nudę.
– Warsztaty są zawieszone, ale robimy wszystko co możemy, żeby być z naszymi podopiecznymi. Stworzyliśmy na Facebooku specjalną grupę wsparcia z częścią osób, które mają komunikatory oraz dostęp do Internetu. Do grupy należą również prawie wszyscy terapeuci, pani psycholog oraz pielęgniarka – wyjaśnia Edyta Frycz, kierowniczka WTZ „PROGRES”.
Z pozostałymi osobami terapeuci pozostają w kontakcie telefonicznym. Uczestnicy bardzo tęsknią za codziennymi zajęciami oraz swoimi opiekunami, jednak poprzez taką formę kontaktu ich terapeuci chcą im dać chociaż namiastkę warsztatu oraz rodzinnej atmosfery, która na co dzień panuje podczas zajęć.
– Nasi popieczeni otrzymują zadania terapeutyczne, które wykonują w domu samodzielnie. Chętnie dzielą się z nami efektami swoich prac. Jednym z pierwszych zadań było przygotowanie posiłku bądź deseru. Odzew był fantastyczny. Wiemy, że w pomoc przy pracach zaangażowali się również rodzice, za co im serdecznie dziękujemy – mówi kierowniczka.
Trening kulinarny został zaliczony. Podopieczni warsztatu przyrządzili same smakołyki. Racuchy, sałatki owocowe, ciasteczka, kolorowe desery, niektórzy przygotowali wyśmienite dania obiadowe, a nawet zdrowe koktajle.
– Na całe szczęście większość z naszych podopiecznych ma dostęp do Internetu, dlatego wpadliśmy na pomysł, aby stworzyć taką grupę. Pracownicy są bardzo zaangażowani, pani psycholog udziela wsparcia indywidualnie przez telefon również tym, którzy tego potrzebują. Dajemy radę – opowiada.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w WTZ „Świetlik” bowiem uczestnicy warsztatów borykają się ze znacznie poważniejszymi schorzeniami, przez co taka forma pracy nie jest możliwa do zrealizowania. Jednak podopieczni „Świetlika” nie pozostali sami. Ich terapeuci utrzymują kontakt telefoniczny ze swoimi warsztatowiczami.
– Monitorujemy naszych uczestników. Dzwonimy do nich, pytamy jak się czują. Terapeuci doradzają rodzicom i opiekunom codziennie, wspierają naszych podopiecznych jak tylko mogą. Rodzice, opiekunowie oraz uczestnicy mają wsparcie naszej pani psycholog. Niestety nie mamy jak wykonywać pracy zdalnej, ze względu na to, iż nasi uczestnicy warsztatu nie mają niekiedy żadnych materiałów w swoich domach, które mogłyby posłużyć w zajęciach. Nasi podopieczni muszą wykonywać większość prac pod nadzorem swoich opiekunów ze względu na ich ciężkie schorzenia, które im to uniemożliwiają – wyjaśnia Adrian Wawrzyński, kierownik WTZ „Świetlik”.
Niektórzy z nas dobrze sobie radzą ze stresem spowodowanym przez koronawirus, który sieje spustoszenie w naszym kraju, jak i na całym świeci. Staramy sobie jakoś radzić w tych trudnych chwilach. Dzwonimy do swoich bliskich, rozmawiamy z przyjaciółmi czy zajmujemy nasze myśli czytając książkę lub grając w gry komputerowe. Podopieczni Warsztatów Terapii Zajęciowej nieco inaczej odbierają to, co się wokół nich dzieje. Dlatego terapeuci starają się pocieszać i doradzać swoim podopiecznym oraz ich rodzinom.
– Sytuacja dla naszych podopiecznych test trudna, tak jak dla większość z nas, jednak informacje które oni otrzymują nie są przez nich przetwarzane tak jak u osób zdrowych. Rodzice oraz terapeuci starają im się tłumaczyć co się dzieje, na tyle, na ile jest to możliwe, uspokajają ich, że nie ma powodów do strachu i wkrótce będą mogli znowu uczestniczyć w zajęciach, na które czekają z utęsknieniem –wyjaśnia Adrian.
– Myślę, że większość z naszych podopiecznych rozumie co się obecnie dzieje, ale mimo wszystko codziennie pytają kiedy wrócą na zajęcia i piszą, że bardzo tęsknią. My za nimi też. Nigdy nie sądziłam, że aż tak bardzo będzie mi ich brakować. Obiecałam im, że jak tylko się spotkamy to wyściskam wszystkich najmocniej jak się da – dodaje na koniec Edyta Frycz.
Fot. archiwum prywatne podopiecznych WTZ „PROGRES”
Ostatnie komentarze