Nie wypalajmy traw! To niebezpieczna i zabroniona praktyka!

 

Ekolodzy, naukowcy, strażacy od lat biją na alarm, że wypalanie traw szkodzi, jednak każdego roku wiosną i jesienią słyszymy o licznych pożarach. Płoną łąki, pastwiska, nieużytki, trzcinowiska i lasy. Większość pożarów została świadomie wywołana przez ludzi. Mimo licznych ostrzeżeń osoby wypalające trawy są nieświadomi, albo zwyczajnie bagatelizują szkody, które wyrządzają przyrodzie. Nie dbają również o zagrożenie, jakie sprowadzają na ludzi.

 

Wiele osób wypalających trawy myśli, że ich wypalanie poprawi żyzność gleby, zniszczy chwasty i zwiększy kolejne plony siana. W rzeczywistości jest to mit. Wypalenie wierzchniej warstwy obniża jej wartość użytkową gleby i może ją wyłączyć z użytkowania nawet na kilka lat. Wypalanie hamuje naturalne procesy rozkładu pozostałości roślin, dzięki którym w normalnych warunkach tworzy się urodzajna warstwa gleby. Dodatkowo wysoka temperatura nie tylko niszczy roślinność, ale również stanowi poważne zagrożenie dla zwierząt oraz powoduje śmierć organizmów, żyjących w wierzchnich warstwach gleby, o których istnieniu większość z nas nawet nie wie. Giną również małe zwierzęta, całe kolonie mrówek, umierają biedronki – a te jak powszechnie wiadomo pomagają człowiekowi w walce z mszycami, a powstały dym uniemożliwia pszczołom i trzmielom zapylanie kwiatów. Nie zapomnijmy również, że pożary traw oznaczają także śmierć dla wielu płazów, gadów oraz małych ssaków – kretów, jeży, młodych zajęcy. Ofiarami stają się także większe zwierzęta leśne – sarny, jelenie, czy dziki. Niszczone zostają miejsca lęgowe ptaków. Jak widać więcej szkody niż pożytku.

Trawy po zimie są wysuszone i bardzo szybko się palą. Dodatkowo mamy suszę, która, jak informują ekolodzy i naukowcy jest największą od 150 lat. W rozprzestrzenianiu się ognia pomaga także wiar. Osoby, które podejmują się wypalaniu traw, postępują wbrew logice, przekonani, że w pełni kontrolują sytuację. Niestety błędnie przyjmują tezę, że w razie potrzeby będą w stanie zareagować, ponieważ wystarczy gwałtowna zmiana kierunku wiatru i pożar wymyka się spod kontroli, co w efekcie prowadzi do tragedii. Pożar przenosi się na pobliskie lasy, czy zabudowania. Niejednokrotnie zdarzało się, że podczas takich pożarów ludzie tracili swoje dobytki. Co roku również podczas wypalania traw giną ludzi, w tym sami podpalacze, przypadkowe osoby, czy ci, którzy niosą pomoc wywołaną głupotą innych – strażacy.

Warto wspomnieć, że wypalanie traw to nie tylko niebezpieczna praktyka, ale w Polsce jest ona zakazana. W ustawie o ochronie przyrody widnieje zakaz wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów. Za łamanie tego zakazu grożą sankcje karne w postaci grzywny albo aresztu.

Dopiero w dniu dzisiejszym strażacy opanowali pożar w Biebrzańskim Parku Narodowy na terenie województwa podlaskiego, który trwał od 21 kwietnia. Spłonęło ponad 6 tysięcy hektarów lasu, a wraz z nim wiele zwierząt i ich lęgowisk. Obszar nazywany Zielonymi Płucami Polski został poważnie uszkodzony i jak podaje Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym został wywołany poprzez nieumyślne zaprószenie ognia – wypalanie traw. 

Wobec tego dwa razy zastanówmy się zanim zabawimy się w Bogów i uznamy, że wiemy jak kontrolować ogień, zanim doprowadzimy do kolejnej tragedii. Osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji w której strażacy mieliby walczyć o ugaszenie ognia w naszych, sanockich lasach, czy tych Bieszczadzkich, do których tak chętnie udajemy się latem, by pooddychać świeżym powietrzem. Wszystko bezpowrotnie może zamienić się w zgliszcza jeżeli będziemy nieostrożni. Pozwólmy naturze samej się odradzać, a jeżeli nie potrafimy pomóc, bo nie wiemy, jak poradzić sobie z suszą, to chociaż nie przeszkadzajmy, a na pewno nie niszczmy!

esw