Grzegorz Kudła – staramy się wyławiać „perełki”

 

Jak oceniasz zakończony niedawno sezon 2019/20?

Jako klub zdobywaliśmy medale we wszystkich Mistrzostwach Polski w każdej kategorii wiekowej. Bilans to dwa złota Piotra Michalskiego podczas MP na Dystansach, dwa brązy Adriana Nalepki na MP Juniorów oraz złoto drużynowe dziewcząt na MP Młodzików, które wywalczyły Nikola Maślanka, Maja Bodnar i Julia Mandzelowska. Startowaliśmy też w Pucharze Polski – generalne zwycięstwo Mateusza Tokarskiego na 500 m, oraz w Ogólnopolskich Zawodach Dzieci – wygrana Julity Krawiec i 2. miejsce Szymona Hostyńskiego. Nie zabrakło nas też na imprezach międzynarodowych. Michalski startował w Pucharze Świata i Mistrzostwach Europy, Nalepka – Pucharze Świata Juniorów, natomiast Piotr Nałęcki – Mistrzostwach Świata Juniorów, choć ten ostatni w trakcie sezonu podjął naukę na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, zmieniając barwy klubowe.

     Dlatego też miniony sezon oceniam dobrze, szczyty formy zawodników były przygotowane na najważniejsze zawody, co skutkowało dobrymi wynikami i miejscami. Co prawda, nie nawiązaliśmy do naszych najlepszych sezonów, jednak obrana droga i praca, jaką wykonujemy z trenerami Markiem Drwięgą i Mateuszem Chabką, idzie w dobrą stronę i przynosi zakładane efekty.

Najlepszym panczenistą Górnika od lat jest Piotr Michalski, ale akurat w jego wykonaniu nie był to dobry sezon i to mimo świetnego początku.

Podczas październikowych MP na Dystansach w świetnym stylu zdobył tytuły na 500 i 1000 m, a zwycięstwo na krótszym dystansie było zaskoczeniem nawet dla niego samego. Później przyszły starty w PŚ i nowy regulamin, który sporo namieszał, bo prawie nikt nie wiedział, w której grupie będzie startował – mocniejszej A, czy jednak B. Piotr w tych zawodach jeździł ze zmiennym skutkiem. Narzekał trochę na zdrowie i nie najlepsze przygotowanie do sezonu, co mogła potwierdzać kontuzja na sprinterskich MP, wykluczająca go z walki o obronę tytułu. Uraz nie był poważny, więc wydawało się, że to niepowodzenie powetuje sobie w drugiej części sezonu, jednak stało się jednak. Zła dyspozycja fizyczna i psychiczna zaważyła na tym, że Piotr nie wystartował w sprinterskich MŚ.

Pozytywnie za to zaskoczył Mateusz Tokarski, zdobywając Puchar Polski na 500 m. Skąd u zawodnika, który już jakiś czas temu skończył wiek juniora, tak nagły wzrost formy?

Kilka lat temu, jeszcze jako junior młodszy, Mateusz zawiesił łyżwy na kołku, by po 1,5-rocznej przerwie wrócić na tor. Trochę potrenował, klasycznym „rzutem na taśmę” uzyskując awans na Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży. Oczywiście jego wyniki znacznie odbiegały od wcześniejszych. Dwa kolejne sezony było dla niego ciężką, wręcz katorżniczą pracą. Wyniki trochę ruszyły do przodu, a Mateusz zaufał mi jako trenerowi, nadal mocno trenując. Dopiero w ostatnim sezonie, trzecim po jego powrocie, zaczął jeździć bardzo szybko. Znacznie poprawił się na 500, 1000 i 1500 m, zdobywając Puchar Polski na najkrótszym dystansie. I jak sam mówi, nie jest to jego ostatnie słowo. Ja mu wierzę.

     Recepta jest prosta: zaufanie trenerowi plus trzy lata ciężkiej pracy i efekty widać. Niektórym wydaje się, że można pójść na skróty, ale muszę ich rozczarować – w przypadku łyżwiarstwa szybkiego tak się nie da.

Jak wygląda sytuacja z młodzieżą, którą prowadzi trener Marek Drwięga? Julita Krawiec pewnie wygrała OZD, a Szymon Hostyński był bliski medalu na Viking Race…

Marek jest świetnym specjalistą w trenerskim fachu. Przecież spod jego ręki wyszło już trzech olimpijczyków, więc myślę że ma „nosa” do wyławiania talentów, które potem trzeba dobrze oszlifować. Kilka takich „perełek” jest obecnie w jego grupie. Julita wygrała kat. 11 lat Ogólnopolskich Zawodów Dzieci, będąc blisko kompletu zwycięstw we wszystkich startach. Puentą była eksplozja formy w finałowych zmaganiach, gdy na 500 m uzyskała II klasę, a na 1000 m zabrakło jej niespełna sekundę. Jak świetne to czasy, niech świadczy choćby fakt, że to wyniki odpowiednio nr 2. i 1. na świecie w tej kategorii wiekowej na 413 sklasyfikowanych zawodniczek.

     Jeżeli chodzi o Szymona, to w OZD zajmował głównie 2. miejsca, ale na Viking Race jeździł najszybciej z trzech Polaków w tej kat. wiekowej, ocierając się o medal na jednym z dystansów. Co się odwlecze, to nie uciecze. Myślę, że za rok pójdzie w ślady starszych kolegów z klubu i tak jak oni kiedyś, zdobędzie swój upragniony medal. Oprócz wymienionej dwójki w grupie Marka jest więcej rozwojowych i perspektywicznych zawodników – Nikola Maślanka, Julia Mandzelowska, Roch Maliczowski, Jagoda Kopczak, Patryk Kudła, Maja Pytlowany i inni, którzy w każdej chwili mogą przegonić tych wymienionych przeze mnie. Wszyscy razem tworzą bardzo wesoły i zgrany kolektyw.

Ilu zawodników trenuje obecnie w Górniku? Czy można powiedzieć, że młodzież garnie się do łyżew?

Różnie z tym bywa. Łyżwiarstwo nie jest tak popularne, jak piłka nożna czy skoki narciarskie. Obecnie szkolimy ok. 60 zawodników. Na pewno życzylibyśmy sobie więcej, bo tylko z dużej liczby da się wyłowić te „perełki”. Łyżwiarstwo trzeba najpierw poznać, później z nim „pochodzić”, by je pokochać. I tylko panczenista mknący po lodzie z prędkością 50-60 km/h czuje, że dokonał właściwego wyboru. Łyżwiarstwo to nie tylko ciągła jazda na łyżwach. Jako trenerzy korzystamy z wielu środków treningowych i kształtujemy wszechstronnie zawodników. Od wiosny do jesieni dużo jeździmy na rolkach, rowerach górskich i szosowych, pływamy, biegamy, spędzamy czas na siłowni, uprawiamy wszystkie gry zespołowe, chodzimy po górach, ale także w gorące letnie dni jeździmy na łyżwach. Staramy się, by dzieciaki, które zaczynają przygodę z łyżwami, wyrosły nie tylko na super zawodników, ale także na miłych, kulturalnych i wrażliwych ludzi. To po prostu taka szkoła życia. Zapraszam wszystkich, którzy chcieliby tego doświadczyć.

Sezon zakończyliście chwilę przed paraliżem wszystkich rozgrywek z powodu koronawirusa, więc można powiedzieć, że nie dotknął was tak boleśnie, jak inne dyscypliny sportu. Nie wiadomo jednak, co będzie dalej. Do kiedy pierwotnie miało trwać roztrenowanie?

Na pewno koronawirus trochę nam skomplikował okres roztrenowania. Jednak po sezonie zawsze daję swoim zawodnikom 6-8 tygodni wolnego. To czas na odpoczęcie od siebie i treningów, poprawienia ocen w szkole, bo sezon łyżwiarski jest tak skonstruowany, że wyjeżdżamy na zawody w piątek rano, startujemy w weekend i do domu wracamy w niedzielę późnym wieczorem, a czasami nawet nocą. I tak nieraz 5-6 tygodni pod rząd. Kiedyś mieliśmy tak ułożony kalendarz startów, że po nowym roku następny wolny weekend miałem w marcu. Jednak czego się nie robi dla przyszłych mistrzów.

     W okresie roztrenowania zawodnicy powinni fizycznie i psychicznie odpocząć, dlatego nie narzucam im, co mają robić. Zalecam tylko aktywność na lekcjach wf i pływanie. Jednak po 3-4 tygodniach zaczyna im brakować treningów. Wtedy zachęcam ich do aktywności indywidualnej, np: jazdy na rowerze, biegania, popracowania nad mięśniami. Dopiero po świętach mieliśmy przystąpić do usystematyzowanych treningów, jednakże sytuacja, jaką mamy jest trudna. Co będzie dalej, tego nikt nie wie.

Na koniec pytanie z nieco innej „beczki”. Widać ostatnio, że trener Kudła prowadzi bardziej sportowy tryb życia, dając przykład młodszym. Ile kilogramów udało się zrzucić i jakim sposobem?

Aż tak widać? Równo rok temu, po świętach stanąłem na wagę i zamarłem. Mój ciężar zbliżał się do wartości trzycyfrowej. Zapaliła się lampka ostrzegawcza i powiedziałem sobie wtedy, że tak dalej nie może być. Zrobiłem porządek ze swoimi posiłkami, zbilansowałem spożywane i wydatkowane kalorie, no i przede wszystkim zacząłem biegać. Początki były trudne, ale zawziąłem się i nie odpuszczałem. Tu przydał się mój sportowy charakter. Samo bieganie dla biegania nie sprawiało mi przyjemności, dlatego chciałem wyznaczyć sobie jakiś cel. Podziwiałem maratończyków, wiedziałem, że 42 km ciągiem nie przebiegnę, ale połowę to bym spróbował. I tak zrodził się pomysł zaliczenia półmaratonu. Na początku myślałem tylko o pokonaniu tego dystansu, jednak w miarę jak kilogramy uciekały, a bieganie zaczynało sprawiać mi przyjemność, to założyłem sobie, że chcę przebiec te 21 km poniżej 2 godzin. Znalazłem plan treningowy pod zamierzony cel i zacząłem realizować. Po 20 tygodniach treningu stanąłem na starcie Półmaratonu Krakowskiego i dałem radę. Czas poniżej 1:55 bardzo mnie ucieszył, bo jestem nowicjuszem w tej dyscyplinie. Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc zaplanowałem, że w tym roku przebiegnę co najmniej trzy półmaratony, za każdym razem poprawiając „życiówkę”. Z powodu pandemii dwa pierwsze zostały odwołane. Co będzie dalej, nikt nie wie, jednak jestem dobrej myśli, że przynajmniej jeden przebiegnę.

     Dzięki uporowi i wytrwałości w dążeniu do celu udało mi się zrzucić 20 kg i myślę, że coś jeszcze z tego urwę do następnego półmaratonu. Zachęcam wszystkich do wyznaczania sobie celów, konsekwencji w realizacji oraz aktywności fizycznej.

 

Rozmawiał Bartosz Błażewicz