Wojenne i powojenne losy rodaków
O tym jak różny potrafi być los, ukazują drogi życiowe czterech braci ze znanej rodziny Majchrów z Bażanówki. Rodzice: Andrzej i Maria z Żebrackich pobrali się zaraz po I wojnie światowej i ich dzieci rodziły się już w wolnej Polsce. Pierworodny Władysław w 1920 roku, córka Stanisława rocznik – 1923, Jan – 1925, Zdzisław – 1928 i najmłodszy Józef – 1930. Ich dzieciństwo i młodość wypadły na trudny czas międzywojnia, wypełniony nauką w miejscowej 4 klasowej szkole powszechnej i ciężką pracą na gospodarstwie. Dzieci od najmłodszych lat były wprawiane w różne – najpierw drobne jak pasienie gęsi i bydła, a z czasem najtrudniejsze prace domowe czy na polu. W ten sposób przygotowane były do podjęcia wyzwań, jakie niosło dorosłe życie.
Najstarszy Władysław przed wybuchem wojny zdał egzamin dojrzałości w Państwowym Gimnazjum Męskim im. Królowej Zofii w Sanoku. Ze względu na młody wiek nie brał udziału w kampanii wrześniowej. Na początku 1940 przedostał się przez Węgry do Syrii. Tam został żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i wziął udział w kampanii libijskiej i walkach o Tobruk w 1941 roku. Od grudnia 1943 był w składzie 2 Korpusu Polskiego, którym dowodził legendarny gen. Władysław Anders. W trakcie bitwy o Monte Cassino w dniach 12-18 maja 1944 był dowódcą grupy szturmowej. 18 maja 1944 jako jeden z pierwszych piechurów wszedł na teren klasztoru, likwidując żołnierzy nieprzyjacielskich, bądź biorąc do niewoli jeńców. Po otrzymaniu 21 maja rozkazu ataku na Piedimonte San Germano, 3 kompania dokonała 22 maja natarcia na dominujące nad pozycjami wzgórze 553, zaś pluton Władysława Majchra zdobył w tym czasie pięć bunkrów niemieckich. Podczas ataku na szczyt nastąpiło przeciwuderzenie Niemców, po którym z uwagi na brak amunicji Władysław Majcher zarządził odwrót. Podczas wycofania został śmiertelnie ranny osłaniając odwrót plutonu. Został pochowany na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino. Jego grób znajduje się w szeregu białych krzyży, tych, którzy złożyli ofiarę życia w walce „Za wolność Waszą i Naszą”.
Na gospodarstwie przy rodzicach pozostał najstarszy po śp. Władysławie czyli Jan. Po zakończeniu wojny założył rodzinę. Z żoną Józefą, z domu Żuchowską, mieli 4 synów i córkę. Jan obok prowadzenia gospodarstwa przez długie lata pracował jako mleczarz. Żywo angażował się w życie miejscowej społeczności min. przy organizacji zespołu sportowego oraz OSP. Wielokrotnie uczestniczył, a nawet dowodził prowadzeniem akcji ratowniczo-gaśniczych, za co był wielokrotnie odznaczany. Mundur strażacki wkładał z dumą podczas różnych świąt i uroczystości. Strażacka oprawa i syrena towarzyszyły mu podczas pogrzebu. Spoczął obok żony na cmentarzu w Bażanówce.
Trzeci z kolei Zdzisław wykazywał zainteresowanie nauką, stąd najpierw ukończył 7-klasową szkołę powszechną w pobliskim Jaćmierzu. Tu również podczas wojny uczestniczy w tajnym nauczaniu; maturę zdaje już po wojnie w gimnazjum w Sanoku i wstępuje na drogę powołania kapłańskiego. Święcenia kapłańskie przyjmuje w czerwcu 1953 z rąk biskupa Franciszka Bardy. Po wikariacie w Szebniach został skierowany na studia specjalistyczne z prawa kanonicznego na KUL-u, które ukończył doktoratem. Kolejne lata to praca w Kurii Biskupiej na jakże ważnych i odpowiedzialnych stanowiskach notariusza i kanclerza oraz oficjała Sądu Biskupiego. Przez blisko 50 lat należał do najbliższych współpracowników kolejnych biskupów przemyskich. W dobrym zdrowiu dożył kapłańskiej emerytury, tryskając humorem. Spoczął na cmentarzu głównym w grobowcu Kapituły Katedralnej.
Najmłodszy z braci Józef zapragnął zostać lekarzem. Maturę w sanockim gimnazjum zdał z wyróżnieniem, ale mógł uczyć się jedynie na wydziale felczerskim. Przeszkodą były studia kapłańskie brata Zdzisława i pośmiertne Virtuti Militari najstarszego brata Władysława, który zginął pod Monte Cassino. Dla władzy ludowej był „elementem podejrzanym”. Józef, mimo studiów niższej rangi cieszył się w środowisku łańcuckim opinią wspaniałego medyka; miał bardzo dobry kontakt z pacjentami, dysponował wieloletnim doświadczeniem i nigdy nie brakowało chętnych do skorzystania z jego porad. Od zawarcia małżeństwa i założenia rodziny zamieszkał w Kraczkowej i tam po śmierci spoczął na parafialnym cmentarzu.
Czterej bracia: żołnierz, rolnik-strażak, ksiądz i lekarz wszyscy na swój sposób realizowali życiowe powołania służąc innym. Ich patriotyzm to nie tylko przelana na polu chwały krew najstarszego Władysława, ale to również ofiarna, uczciwa praca, pot i łzy młodszych, którym dane było żyć w niełatwych czasach powojennej rzeczywistości. Obok otrzymanych tu na ziemi nagród i odznaczeń oraz zwyczajnej ludzkiej wdzięczności czeka ich ta najważniejsza o której „ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało…”
(pr)
Ostatnie komentarze