Lesław Niemczyk – jest popyt, to musi być podaż

 

Lesław Niemczyk jest doktorem nauk ekonomicznych, wieloletnim wykładowcą sanockiej uczelni i autorem kilku książek. Ostatnia z publikacji oprócz ekonomii opowiada o historii, również naszego terenu. Autora zaprosiliśmy na rozmowę.

 

Jest pan autorem sześciu książek, ostatnia nawiązuje do historii naszego regionu i pana rodziny. Czy może pan zdradzić czytelnikom wątek rodziny Niemczyków?

Moja rodzina pochodzi z Rymanowa, a samo nazwisko Niemczyk można przetłumaczyć z polskiego na polski jako „przybysz (osadnik) z Niemiec”. W rodzinie zachował się ustny przekaz, że jesteśmy potomkami wojów wziętych do niewoli po wielkiej bitwie pod Grunwaldem z 1410 roku. Przyznam się, że sam długo w to nie wierzyłem. Aż razu pewnego sięgnąłem do źródeł historycznych i fragmentów starych kronik publikowanych w Internecie. Okazało się: po pierwsze, że starodawni dziejopisarze znali fakt osadnictwa na tutejszych terenach „plemienia niemieckiego wziętych na jakiejś wojnie”. Po drugie, że dziedzicem Rymanowa w tamtych czasach był jeden z najznamienitszych rycerzy króla Władysława Jagiełły – Dobiesław Oleśnicki – który podczas wielkiej bitwy wystawił 38. prywatną chorągiew oleśnicką. Oleśnicki był jednym z najsprawniejszych dowódców, którzy nie tylko walczyli pod Grunwaldem, ale i brali udział w późniejszym oblężeniu Malborka. Jest bardzo, bardzo prawdopodobne, że taki rycerz mógł przywieźć ze sobą z wojny do Rymanowa niemieckich jeńców.

 

Często przy pisaniu książek autorów spotykają ciekawe przygody.

O tak! Pisanie książki to zawsze jest przygoda. Dla mnie – mikro-przedsiębiorcy – najciekawsze wydaje się to, że moją ostatnią książeczkę „Żydowska szkoła finansów i przedsiębiorczości” w zasadzie „napisał” sam rynek. Otóż prowadzę niewielki kanał na Youtube o finansach i przedsiębiorczości. Opublikowałem tam na chybił trafił dwa filmy o specyfice żydowskiego podejścia do pieniędzy i inwestowania. Zobaczyłem, że filmy te cieszą się nadzwyczajnym zainteresowaniem. Pomyślałem sobie, jest popyt, to i musi być podaż. I tak powstała ta książeczka. Powiedzielibyśmy: pod specjalne zamówienie rynku!

 

Żydzi kojarzą nam się z handlem, jednak nie tylko handel był ich zajęciem. 

Osadnictwo potomków Izraela na naszym terenie, ale i w całej Europie liczy sobie już setki, tysiące lat. Jeśli spróbować prześledzić ich losy z perspektywy historii gospodarczej to zazwyczaj stanowili oni bardzo dynamiczny składnik średniowiecznego mieszczaństwa. Rzeczywiście zajmowali się głównie handlem. Jednakże trzeba pamiętać, że często nie mieli innego wyjścia, ponieważ feudalne zwyczaje zakazywały im nabywać ziemi rolnej, a nawet przystępowania do cechów. Oprócz typowego handlu towarowego nierzadko zajmowali się także handlem pieniądzem, a więc finansami i bankowością. Zrozumienie tego fenomenu wymaga jednak dłuższego wywodu. Dlatego zainteresowanych odsyłam do mojej najnowszej książki.

 

Mówi się że do interesów trzeba mieć talent, według pana, można taki „talent” wypracować. Jakiej rady udzieliłby pan czytelnikom Tygodnika. 

Talent do finansów i przedsiębiorczości jest takim samym talentem jak każdy inny. Poznanie każdej sztuki praktycznej – oczywiście tylko takiej, na której nam zależy – warto zacząć od najmłodszych lat. Nie chodzi tu o teorię, ale raczej dostarczenie prostych narzędzi, zasad postępowania, które umożliwiają samodzielne doskonalenie sztuki i budowanie nawyków. Po pewnym czasie nawyk staje się częścią naszej natury. W dziedzinie finansów dobry nawyk jest najważniejszym elementem budowania sukcesu finansowego w długiej perspektywie. Tak właśnie robi się pokrótce w rodzinach żydowskich, w ich kulturze. Ja, jako zwolennik powszechnej edukacji finansowej, zachęcam także do tego czytelników Tygodnika Sanockiego. Mówiąc w skrócie: Zatroszcz się o zbudowanie poprawnych nawyków finansowych, a zobaczysz, że te nawyki zatroszczą się o Twoje finanse.

 

Wykłada pan rachunkowość i finanse na sanockiej uczelni oraz prowadzi wiele kursów i szkoleń on line. Czy zauważył pan w jakiejś grupie osób np. mieszkającej na danym terenie większą „smykałkę do interesów”. 

Moje dotychczasowe doświadczenia w dziedzinie edukacji finansowej dowodzą, że w niemal każdej rodzinie można zidentyfikować zalążki poprawnych nawyków finansowych. Są one jak żarzące się węgielki, które umiejętnie „rozdmuchane” mogą przerodzić się w sukces finansowy rodziny. Na przykład na naszych terenach bardzo popularnym zajęciem poprzednich pokoleń było (jest) rolnictwo. Każdy powinien wiedzieć, że dobre zrozumienie etosu gospodarskiego może być początkiem wielkiej kariery w przedsiębiorczości. Przecież sam John Davison Rockefeller, założyciel giganta naftowego Standard Oil i najbogatszy człowiek w historii wszechczasów, jako chłopak zaczynał od hodowania indyków! Z naszych terenów znam przypadki osób, które wychodząc z rodzin rolniczych zaczęły działalność usługową, handlową lub nawet przemysłową. Zatem myśląc o „robieniu interesów” warto zacząć od namysłu: co robiła moja rodzina wcześniej, aby się utrzymać? Jak zarządzała zarobionymi pieniędzmi? Jakie było podejście do obowiązków? Jakie powiedzenia o finansach, pracy, nauce powtarzały się najczęściej. Wszystko to są owe żarzące się węgielki, zalążki predyspozycji finansowych i biznesowych.

 

Kto powinien studiować według pana ekonomię? Albo inaczej czy warto studiować ekonomię, jeśli nie ma się w planach założenia firmy. 

Proszę mi pozwolić odwrócić to pytanie i odpowiedzieć, kto nie powinien studiować ekonomii. Jestem wykładowcą akademickim z kilkunastoletnim doświadczeniem na różnych uczelniach i najbardziej obawiam się studentów, którzy wierzą w to, że dyplom jest automatyczną przepustką do lepszego i łatwiejszego życia. Duża część spośród nich wybiera ekonomię nie dlatego, że pasjonuje się przedsiębiorczością, finansami, rachunkowością i gospodarką, ale dlatego, że jest to modne i jest na to popyt. Otóż chcę jasno powiedzieć, że dzisiaj dyplom ekonomii jest tylko niczym dobra okładka książki. Ta okładka może spowodować, że klient weźmie książkę do ręki, a nawet ją kupi. Jednakże to od samodyscypliny studenta i jego pasji samokształcenia zależy, czy „środek” książki, jej treść, będzie równie warta uwagi. Dzisiaj uczelnie – te małe i duże – działają na zasadzie wielkich dobrze zaopatrzonych hurtowni wiedzy. Student przez 3-5 lat „jeździ” po tej hurtowni ze swoim koszykiem. To naprawdę tylko od niego zależy, ile i co załaduje do koszyka, czyli swojej głowy. My wykładowcy jesteśmy tylko jak sprawni magazynierzy, którzy informują, co znajduje się na poszczególnych regałach. Zatem jeżeli chcesz studiować ekonomię, to sam odpowiedz sobie, czy tego naprawdę chcesz i co potem będzie z tego miała Twoja miejscowość, otoczenie, sąsiedzi, kraj i świat. Jeśli tego nie wiesz teraz, to nie będziesz wiedział również po studiach, bo my jesteśmy tylko sprawnymi „magazynierami” wiedzy. Nie podpowiemy Ci: załóż sklep online, zostań księgowym, przedsiębiorcą, bankowcem. Twoją drogę życiową, twoją pasję, musisz zidentyfikować sam! My możemy Ci bardzo pomóc, ale już wówczas, gdy kroczysz wyznaczoną przez siebie ścieżką! To właśnie takie osoby są najlepszymi studentami i jest przyjemnie się dla nich poświęcać. One wiedzą, że dyplom to tylko dodatek do ich kompetencji, a nie karta przetargowa zdobycia pracy, w której zbyt wiele się nie robi, a dobrze zarabia.

 

Rozmawiała Edyta Wilk