Wizyta u Juliusza I Króla Włóczęgów

Juliusz I Król Włóczęgów spod Dębu to postać nietuzinkowa. To pustelnik żyjący w nieistniejącej bojkowskiej wsi Horodek. Aby spotkać się z samozwańczym królem Bieszczadów trzeba przepłynąć Zalewem Solińskim lub wybrać się malowniczym nieoznakowanym szlakiem, która swój początek ma w Werlasie.

Julian I czyli Juliusz Wasik osiadł w Bieszczadach w 1991 roku. 93-latek zbudował swoją samotnię własnoręcznie z tego, co przyniosła na ląd woda. Większość życia spędził w Olsztynie, jednak to Bieszczady stały się jego królestwem. Żyje samotnie, chociaż jak sam mówi, nie jest samotny tylko sam. Życie upływa mu na obcowaniu z przyrodą. Żywi się tym, czym obdarzy go przyroda. Zbiera grzyby, jagody, zioła, łowi ryby. Dostaje podarunki od turystów, którzy chętnie go odwiedzają. Codziennie ćwiczy i pływa w Zalewie. Jego dom pozbawiony jest jakichkolwiek wygód, nie ma prąd, gazu i bieżącej wody. W swojej świątyni stworzył Światową Uniwersalną Akademię Pokoju, Naukowe Centrum Futurologii, Prakseologii, Humanistyki, gdzie odwiedzający go turyści słuchają filozoficznych wykładów.

Nim przyjechał w Bieszczady piął się po szczeblach kariery. Ukończył kurs płetwonurków, mówi językiem esperanto, był budowlańcem, studiował na Politechnice Warszawskiej, ukończył studia pedagogiczne z tytułem magistra, a nawet był prezesem w warszawskiej spółdzielni. Julek podróżował po całym świecie, jednak to Bieszczady uważa za swój dom. Przychodząc do Juliana oprócz filozoficznych wykładów usłyszymy również przesłanie, bowiem Król Włóczęgów uważa się za współczesnego Diogenesa:

„Kiedyś bogacz zapytał Diogenesa: powiedz, co mam zrobić, aby być szczęśliwym? Diogenes odpowiedział. Weź wszystkie swoje skarby, sakiewkę, pieniądze i wrzuć do morza. Odziej się w skórę tygrysa, weź kij i idź przed siebie. Weź też pergamin i zapisuj to, co zobaczysz. Wtedy będziesz szczęśliwszy od króla królów”.

22 lipca 2007 roku odbyła się wyjątkowa uroczystość, podczas której Julian został koronowany na Króla Włóczęgów. Koronę podarował mu rzeźbiarz Zbigniew Pękalski. Nie mogło zabraknąć herbu królewskiego z emblematami butów oraz ciupagi, a także berła oraz złotego jabłka. Kilka lat później w 2015 roku już jako Juliusz I Król Świata dokonał ceremonii samokoronacji na Króla Bieszczadów. Okazję do spotkania z Julkiem mieli uczestnicy pieszej wycieczki „W niedzielę za miasto z przewodnikiem PTTK”, którą poprowadził kolega Grzegorz Surówka.

Turyści wysłuchali mądrości Króla na temat broni nuklearnej, przemocy oraz pokoju na świecie. Zrobili sobie pamiątkowe fotografie oraz dostali autograf. Po spotkaniu z Julkiem I grupa wybrała się nad Zalew Soliński. Wspólnymi siłami rozpalili ognisko i upiekli kiełbaski. Czas nad wodą umiliły dźwięki gitary Marka Brewki, który zachęcił wszystkich do muzykowania. Słoneczna aura zachęcała do kąpieli wodnych. Dzieci z chęcią wskakiwały do jeziora. Jednak to nie koniec atrakcji, Na turystów czekał jeszcze rejs spacerowym statkiem po urokliwych, a przy tym nieznanych zakątkach Jeziora Solińskiego. Rejs zakończył się w Polańczyku, gdzie grupa udała się na wypoczynek.

Jeżeli ktoś chce odwiedzić Julka musi się pośpieszyć, bowiem samozwańczy Król Bieszczadów przesiaduje w swojej pustelni tylko w okresie wiosenno-letnim, bowiem pogarszający się stan zdrowia nie pozwala mu dłużej cieszyć się urokliwym miejscem i musi powrócić do swojego rodzinnego miasta Olsztyna.

dcz