Rebel, czyli bunt w menu
Urszula Martuszewska Nowak i Mariusz Nowak kilka lat pracowali jako menadżerowie sanockiej Karczmy. Przedsiębiorczy sanoczanie marzyli o restauracji, która będzie od początku do końca ich miejscem. Marzenia, jak to marzenia lubią się spełniać. Niespełna tydzień temu wypłynęli na szerokie wody statkiem o niewiele mówiącej nazwie Rebel.
Nietypowe jak na sanockie warunki było rozpoczęcie działania lokalu. Właściciele restauracji na dzień zero zaprosili rodzinę i znajomych na spróbowanie dań z menu. Każdy mógł się potem wypowiedzieć, co sądzi o danej kompozycji. Właściciele starannie notowali uwagi i później omawiali z kucharzem. Po zamkniętym spotkaniu, karta została nieco zmodyfikowana, oczywiście na plus. Można w niej znaleźć wegańskiego tatara, niezwykłą pomidorową z fetą i arbuzem, tradycyjne nugetsy dla najmłodszych oraz niebanalne desery. Budynek, który od ponad dwudziestu lat stał pusty nagle ożył, a sprawców zamieszania zaprosiliśmy na rozmowę.
Dlaczego Rebel?
Mariusz: Jestem fanem Billego Idola, który nagrał między innymi kawałek Rebel Yell. Pomyślałem sobie czemu nie Rebel, skoro chcemy się niejako wyłamać z sanockiej gastronomii.
Ula: Dokładnie! Ogólnie w życiu jesteśmy buntownikami. Ja np. postanowiłam sobie, że przed trzydziestką zrobię prawo jazdy na całą kategorię A i to mi się udało. Lubimy po prostu wyzwania i chcieliśmy niejako wyłamać się z regionalnej Karczmy i zrobić coś „na przekór”.
Skąd pomysł na wnętrze?
Mariusz: Wnętrze to wynik naszych wieloletnich podróży. Chcieliśmy osiągnąć właśnie taki efekt, jaki powoli się wyłania. Nie wszystko jest do końca zrobione, ale już goście opiniują, że czują się jak w lokalu w Londynie czy w Nowym Jorku, co nas bardzo cieszy. Wszystko zrobiliśmy sami i jest to nasz pomysł, nie żadnego architekta.
Ula: Kocham kwiaty i wiedziałam, że musi w lokalu być ściana wertykalna. Na razie kwiaty są jeszcze małe, ale ta ściana będzie jak zielony dywan, potrzeba na to jeszcze troszkę czasu.
Co znajdziemy w karcie?
Ula: Przez lata nabieraliśmy doświadczenia przy mojej mamie w Karczmie, ale chcieliśmy coś swojego. Menu będzie nam się zmieniać. W przeciwieństwie do Karczmy, która funkcjonuje dla turystów i dania są tam stałe. Ktoś kto zje pierogi i mu posmakują, za rok może wrócić i zjeść takie same. Mamy inną koncepcję. Chcemy by Rebel był dla sanoczan. Karta co trzy, cztery tygodnie będzie zmieniana. Chcemy zaskakiwać oczywiście smakiem. Wychodzimy naprzeciw weganom, wegetarianom i pescowegetarianom. W karcie są dania zupełnie bezmięsne, jak i mięsne. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Mariusz: Mięso mamy od lokalnego dostawcy z Ustrzyk, bo chcemy, by wszystko było jak najlepszej jakości. Mamy też szybką kartę czyli jeżeli ja, czy szef kuchni, będąc na zakupach znajdzie dobry produkt i będzie na niego pomysł, to kupujemy i serwujemy danie. Dlatego menu jest w formie karty, nie książki. Kartę możemy w każdej chwili przedrukować. Mamy nadzieję, że Rebel będzie miejscem również spotkań biznesowych, gdzie goście zawsze będą zaskakiwani czymś nowym.
Na co jeszcze mogą liczyć goście?
Mariusz: Stawiamy na koktajle! Wszystkie podajemy w jednej cenie, by każdy mógł nie sugerować się ceną tylko samym smakiem. Są słodkie, pikantne, gorzkie do wyboru i koloru. Mamy w ekipie świetnego barmana, Adama i to on jest głównym bohaterem koktajlowego zamieszania. Oprócz tego mamy na wyłączność piwo z browaru sanockiego. Jest to malutki browar z niewielką produkcją, dlatego bardzo zabiegaliśmy by sanockie piwo trafiło do nas.
Opowiedzcie jeszcze jak trafiliście do budynku, który tyle lat stał pusty.
Ula: Kilka miesięcy temu na imprezie spotkałam kolegę, który kupił ten budynek i stwierdził, że jest tu świetne miejsce na lokal gastronomiczny. Zaproponował nam przyjrzenie się miejscu. Oczywiście, jak tu weszliśmy, to wszystko było w gruzach, ale jak tylko zobaczyliśmy wnętrze, to wiedzieliśmy, że to jest nasze miejsce. Kilka miesięcy trwał remont i mam nadzieję, że finał jest korzystny. Na górze jeszcze trwa przebudowa i będą tam pokoje do wynajęcia dla turystów. Zapraszamy, niech sanoczanie sami ocenią wystrój lokalu i smak serwowanych dań.
Rozmawiała Edyta Wilk
Małgorzata
super klimat, bardzo miła obsługa oraz świetne potrawy. Jedliśmy sałatkę z owczym serem i steka wołowego. Brawo, życzęsukcesów i wielu zadowolonych gości.
KONIECZNIE, koniecznie trzeba dodac choc nazwy dan po angielsku (albo i ich opis), ulatwic, przyciagnac turystow.
Co za przyjemnosc czytac o napewno dobrej restauracji. Gastronomia idzie w gore !!!! Zycze wlascicielom samemych sukcesow.