Kłopotliwa śmierć poza szpitalem

Strach chorować, strach umierać…

Powrócił problem, z którym mieliśmy do czynienia na wiosnę, a mianowicie stwierdzenie zgonu poza szpitalem jest kłopotliwe i uciążliwe dla rodziny. Mierzyliśmy się z tym na wiosnę, kiedy liczba zakażeń była zdecydowanie mniejsza. Lekarze rodzinni nie chcieli jeździć do osób zmarłych poza szpitalem, by stwierdzić zgon. Na wiosnę tłumaczono to niewystarczającymi środkami ochrony osobistej. Obecnie mamy grudzień, był czas na przygotowanie się do zapowiadanej drugiej fali pandemii. Dlaczego więc problem nie został rozwiązany, a wprost przeciwnie eskalował, powodując że rodzina zmarłych załamuje ręce, popadając w granatową rozpacz bezsilności?

 

Były plany, ale…

Plan był i się zmył. Podczas pierwszej fali pandemii w sejmie dyskutowano nad zmianami w tarczy antykryzysowej, która zakładała, że wyznaczeni lekarze i dentyści mieliby stwierdzać zgony, do których doszło poza szpitalem i gdzie występuje podejrzenie COVID-19. Pozostaje jednak zadać sobie pytanie, czy w 2020 roku ludzie umierają tylko na COVID? Z tego, co powszechnie wiadomo, inne choroby nie ustąpiły i w dalszym ciągu ludzie umierają wskutek innych chorób, niż COVID.

 

Koroner, kto to i po co?

Od kilkunastu lat środowiska medyczne apelują o wprowadzenie instytucji koronera w każdej gminie, bo kwestia prawna, kto ma stwierdzić zgon poza szpitalem, pozostaje nieuregulowana. Lekarzy zwykle ściągano, wzywając karetkę pogotowia, bądź lekarza rodzinnego i już wtedy czas oczekiwania znacznie odbiegał od sprawnej procedury wypisania karty zgonu. Pandemia koronowairusa jedynie pogłębiła, to co już było wątłe. Medycy rodzinni nie mają formalnego obowiązku, by stwierdzać zgony, jednak również z karetkami jest problem, bo te jak wiadomo kursują do ciężkich i covidowych przypadków. Lekarze boją się zakażenia. Dla przypomnienia: ci sami lekarze niejednokrotnie pracują w szpitalach, gdzie mają styczność z wirusem. Zadaniem koronera jest stwierdzenie zgonu, ocena przyczyny śmierci, wystawienie odpowiednich dokumentów oraz prowadzenie ewidencji.

 

Ustawa w “zamrażarce”

 

Coraz głośniej mówi się o tym, że w sejmie leży projekt nowelizacji przestarzałej już ustawy o stwierdzeniu, dokumentowaniu i rejestracji zgonów, w których między innymi znajduje się zapis o możliwości stwierdzenia zgonu przez koronera, albowiem ta praktyka nie jest stosowana w Polsce. W okresie pandemii lekarze odmawiają wzięcia udziału w oględzinach zwłok, tłumacząc się obawami, iż pomimo relacji rodziny zostaną oni nie poinformowani, że pacjent był zarażony Covidem. Brak stwierdzenia zgonu prowadzi nie tylko do opóźnienia pogrzebu, ale i naraża rodzinę na głęboką traumę wynikającą z przebywaniem ze zmarłym członkiem rodziny przez wiele godzin. Zamrożona ustawa mówi m.in. o tym, że koronerowi za każdorazowe stwierdzenie lub potwierdzenie zgonu, a także sporządzenie protkołu zgonu i karty zgonu przysługiwałoby wynagrodzenie, a także zwrot kosztów dojazdu. Koroner byłby pracownikiem zatrudnionym w państwowej lub samorządowej jednostce, finansowany z budżetu państwa, z części której dysponentem jest właściwy wojewoda.

Należy również zwrócić uwagę na brzmienie paragrafu 9 rozporządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 3 sierpnia 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczynny, który określa sposób pokrywania kosztów stwierdzenia zgonu, które ponosi właściwy powiat, co prowadzi do wniosku, że powołanie koronera przez starostę jest zadaniem własnym powiatu, zaś wysokość wysokość wynagrodzenia leży w gestii stron umowy łączącej powiat i lekarza. Zgodnie z ustawą koszty nie mogą obciążać rodziny zmarłego, a wystawienie aktu zgonu jest czynnością administracyjną, więc powinien je ponosić odpowiedni organ administracji publicznej, czyli można wnioskować że jest to zadanie powiatu. Jednocześnie brak jest jednoznacznie brzmiących przepisów pozwalających na obciążenie finansowaniem stwierdzenia zgonu i wystawienia karty zgonu gminy. Polski system prawny kolejny raz zawodzi, a pokrzywdzeni są jak zwykle obywatele.

 

Kto więc powinien stwierdzić zgon?

Samorządowcy uważają, że zgon powinien stwierdzić lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, o ile nie przebywa na kwarantannie lub sam nie jest zarażony. Wtedy do stwierdzenia zgonu powinien zostać wyznaczony inny lekarz POZ. Jak informuje pismo Wojewody Podkarpackiego zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza, leczącego zmarłego w ostatniej chorobie, a w razie niemożności dopełnienia powyższego stwierdzenie zgonu i jego przyczyn powinno nastąpić w drodze oględzin, dokonywanych przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę, przy czym koszty oględzin i wystawionego świadectwa nie może zostać obciążana rodzina zmarłego.

Związek Powiatów Polskich zastanawia się również, czy w obecnych czasach zgon rzeczywiście musi być potwierdzony wyłącznie przez lekarza. Pozostaje jednak pytanie, jeżeli nie przez lekarza, to przez kogo? ZPP od lat zwracał się do rządzących o uregulowanie kwestii prawnych związanych ze stwierdzeniem zgonu, jednak, jak widać, bezskutecznie. 

 

Co przewiduje nowelizacja?

Mówi się, że po nowelizacji zamrożonej ustawy zgon mogłyby potwierdzać również pielęgniarki i ratownicy medyczni. Będą oni uprawnieni do wypisania “protokołu śmierci”, jednak nie będą mogli wystawić karty zgonu. Kto więc będzie posiadał takie uprawnienia? Zwrot “potwierdzenia zgonu” zastąpi “potwierdzenie śmierci”, które należałoby do zadań koronera (lekarza powołanego przez wojewodę).

Covidowe przepisy mówią o tym, że od kwietnia wojewodowie mogli powoływać koronerów, jednak w dalszym ciągu w wielu regionach nie zostało to wprowadzone w życie. Niektóre samorządy podejmują współpracę z lekarzami na własną rękę, podpisując z nimi umowy na usługę stwierdzenia zgonu. Niestety liczba chętnych z każdym dniem maleje.

Dlaczego więc wojewodowie nie powołują koronerów? Prowadzi to do konkluzji, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o… No, właśnie.

 

Zajrzyjmy na nasze podwórko

 

Jak informuje sekretarz miasta Bogdan Struś, problem ciągnie się od lat. Wielokrotnie dochodziło do skandalicznych sytuacji i konfliktu, kto powinien stwierdzić zgon, a wszystko wynika z braku regulacji w ustawie. Na stwierdzenie zgonu lekarz ma dwanaście godzin, a niekiedy graniczy z cudem znalezienie lekarza, który by ten fakt potwierdził sprawnie. Prowadzi to do kolejnych problemów. Bez karty zgonu nie można otrzymać aktu zgonu, kolejno wszelkie procedury związane z pochówkiem zostają zamrożone. Do tej pory nieformalnie zgon stwierdzali lekarze rodzinni, jednak podczas pandemii sprawy znacznie się skomplikowały.

Lekarze boją się zakażenia od osoby, która zmarła w domu, ponieważ wykluczyłoby ich to z opieki nad chorymi w miejskich przychodniach. Samodzielny Publiczny Miejski Zespół Podstawowej Opieki Zdrowotnej odniósł się do powyższego w piśmie, skierowanym do burmistrza miasta, w którym poinformował, iż do wystawienia karty zgonu zobowiązuje się lekarza, który w okresie ostatnich 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich (o tym fakcie informowało już pismo wojewody). Należy jednak mieć na uwadze, że powyższe regulacje budzą powszechną krytykę i nie mają zastosowania w dzisiejszym systemie prawnym, albowiem nigdzie nie istnieje zapis, w którym to lekarz rodzinny miałby obowiązek stwierdzać zgon. Dodatkowo kontrakt z NFZ nie przewiduje zwrotu środków z tytułu stwierdzenia zgonu i wystawiania kart zgonu, bowiem nie są to świadczenia zdrowotne ani też świadczenia opieki zdrowotnej.

Próbując zaradzić tej sytuacji i rozumiejąc problem, burmistrz miasta Sanoka na prośbę starosty podjął kroki mające na celu częściowe finansowanie wystawiania kart zgonu dla mieszkańców Gminy Miasta Sanoka. Wielu mieszkańców miasta nie ma rodziny, są to osoby samotne, więc zasadnym było udzielenie takiej  pomocy. W efekcie w maju 2020 zostało podpisane porozumienie między Gminą Miasta Sanoka, a Starostwem Sanockim.

 

Problematyczna ustaw o finansach gminy

W ustawie o finansach gminy nie ma możliwości zaplanowania w budżecie środków, z których można by było ustalić koszty pracy koronera, jednakże w zakresie zarządzania kryzysowego istnieje możliwość finansowania w sytuacjach nadzwyczajnych, dzięki czemu porozumienie ze starostą na świadczenie pracy lekarza wystawiającego kartę zgonu było możliwe. Jednakże w sytuacji rozwoju pandemii, zwiększeniu liczby zachorowań i zgonów zostały podjęte działania z unormowaniem sytuacji dotyczącej wystawiania aktów zgonu. Prowadzono rozmowy ze starostwem sanockim, jak również z przedstawicielami ościennych gmin. Zostało zwołane spotkanie konwentu burmistrzów, wójtów i starosty powiatu sanockiego podczas którego podnoszono fakt znacznego zwiększenia się liczby zgonów, a tym samym kosztów ponoszonych w związku z wypisywaniem kart zgonu, co jest znacznym obciążeniem gminnych budżetów. Po konsultacjach z Regionalną Izbą Obrachunkową porozumienie zawarte w maju br. zostało rozwiązane na wniosek starosty sanockiego w listopadzie br., do czego przychylił się burmistrz, albowiem obowiązek zorganizowania osoby wypisującej kartę zgonu spoczywa na staroście.

Zamknięte koło

Tym samym wróciliśmy do punktu wyjścia. Skomplikowana sytuacja polityczna, potęgowana pandemią w żadnym wypadku nie rokuje na pozytywne załatwienie spraw. Oczywiście samorządy radzą sobie na własną rękę, niektóre całkiem nieźle sobie radzą, jednakże z obecnej sytuacji, kiedy lekarz jest dobrem luksusowym, wprowadzenie do obiegu instytucji koronera znacznie ułatwiłoby funkcjonowanie, a także pomogłoby na jasne określenie kosztów gminy w tej materii. Jednak, jak mówią, “ryba psuje się od głowy” i dopóki system prawny nie zostanie znowelizowany, można tylko liczyć, na ludzką życzliwość i zrozumienie.

Czy postawiona przeze mnie teza, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, jest trafna?

Emilia Wituszyńska