„Nie tak szybko z tą krytyką” – Jan Wydrzyński o poszerzeniu granic
Posypmy głowy popiołem…,usiądźmy razem za stołem
Nie, nie zachęcam nikogo do tego, by się umartwiał, ale aby refleksyjnie spojrzał na nasze tu i teraz. Nie jest to właściwy czas na zabawę, a zwłaszcza na zabawę naszym miastem i jego mieszkańcami. I jeszcze jedno, ważne z mojej strony wyjaśnienie. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej turze wyborów nie głosowałem na obecnego burmistrza. To tak, dla jasności. Chociaż bardzo go popierałem, gdy inwestował w MOSiR.
Jak wielu sanoczan, czytając różne teksty w internecie, na portalach społecznościowych, w miejskiej gazecie, postanowiłem w tej formie wyrazić własny pogląd na temat poszerzenia granic Sanoka.
Wiele osób, twierdzi, że niemal „umarła demokracja”, że władza nie pyta nikogo o nic, podejmując tzw. arbitralne decyzje . U nas tak ma być min ws wielkości miasta i np. budowy mostu przez San.
A jak to było przed laty, gdy Sanok sięgał po Wielopole? Gdy przestał być powiatem, a swój mieliśmy w Lesku? Kto was/nas pytał o zdanie? Władza wiedziała lepiej. Przegraliśmy siedzibę województwa na rzecz Krosna. Obwodnica, tak potrzebna „poszła się paść”. Zbudowali ją w Krośnie. Warto sobie to uzmysłowić.
W PRL-u cenzura nie puściłaby krytycznych tekstów, a karni dziennikarze wiedzieli, że to są tematy tabu, za które, gdy je poruszą, „wylecą” z pracy, z wilczym biletem.
Obecnie trwają konsultacje wśród mieszkańców sołectw i w mieście. Uprzedza to decyzja Rady Miasta Sanoka o zamiarze poszerzenia granic, w-ce burmistrz i sekretarz miasta byli gośćmi na sesji Rady Gminy Wiejskiej Sanok, Przewodniczący tejże rady zabierał głos na sesji w Sanoku. Trwa ożywiona dyskusja „na łamach”, jeżdżą kawalkady ciągników obwieszonych banerami, ponoć nawet samochód z tzw. szczekaczką krąży ulicami Sanoka. Lokalni twórcy piszą tekst i muzykę do piosenki, ludzie wypowiadają się na łamach portali, prasy – pełna swoboda myśli, argumentów za i przeciw. A że przez pandemię nie ma spotkań „face to face”, no cóż, mamy możliwość w innej, nie mniej ważnej formie się wypowiedzieć. Jak czytam, mieszkańcy Zahutynia już to zrobili. Nie chcą do Sanoka. Czy w formie rewanżu, władze mają zwolnić pracujących w Urzędzie Miasta i Powiecie zamieszkujących miasto i gminę Zagórz, bo nie płacą PIT u nas?
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo chcę aby moje miasto się rozwijało.
Jako radny poprzedniej kadencji Rady Miasta Sanoka, muszę się też ustosunkować do krytyki, jaka nas spotyka, szczególnie na jednym z sanockich portali, za to, że budując Centrum Rehabilitacji i Sportu, dworzec, kupując chyba 11 autobusów, remontując wiele ulic, Wierchy, budynki komunalne, docieplając je, zadłużyliśmy miasto tak skutecznie, że nie ma ono obecnie szans na rozwój. Jest to bzdura.
Śp. burmistrz Tadeusz Pióro wyrwał Sanok z prawie marazmu. Kto chce być sprawiedliwym, ten przypomni sobie wygląd „dworca autobusowego”, fakt, że w okresie letnim nikt nie mógł skorzystać z zamkniętego decyzjami Sanepidu basenu otwartego, wspomni o trenujących na siłowni ciężarowcach, którzy mieli skażone grzybem powietrze, jak też to, że na Wierchach i przy Stróżowskiej, miały powstać sklepy wielkopowierzchniowe. Basen otwarty stał pusty kilka sezonów, kto chciał jeździł zażywać kąpieli do Leska, Brzozowa. Ilu jeszcze pamięta, że zamiast Wierchów miało powstać niby boisko w miejscu, gdzie Uczelnia Państwowa postawiła piękny budynek z przeznaczeniem na Centrum Symulacji Medycznych dla studentów? Sanok, jego władze, chcą byśmy stali się miastem turystycznym. Po to były czynione tak wielkie wysiłki finansowe, aby te obiekty sportowe dawały szansę na zatrzymanie turystów na dłużej oraz, aby ożywić turystykę weekendową. Do tego potrzeba także, kontestowanej przez opozycję, budowy nowego mostu min do rozbudowanego za ich rządów skansenu i lotniska sanitarnego. Czy nie wstyd nam, że most zbudowany jako tymczasowy, znów się „sypie”?
Nowa kadencja, nowe rozdanie. Zmienił się Pan Burmistrz, który wraz z obecną Radą Miasta Sanoka dokończył budowy dworca i basenu otwartego.
Mnie też boli, że była awaria i basen został zalany, że w sanockim przedszkolu pojawiło się zatrucie pokarmowe. Nie chcę o tym szeroko pisać, ale przed laty, chyba w 1995 roku, z terenu basenu otwartego obserwowaliśmy dymy nad skansenem. Płonęły chaty, zbiory, powstały ogromne straty materialne. Skansen udało się odbudować, powstało Miasteczko Galicyjskie. W następnym roku, „padło na MOSiR”, doświadczyliśmy podczas remontu toru lodowego niefrasobliwości ekipy remontowej, uwolniły się wówczas pary amoniaku (bardzo groźny dla życia i zdrowia człowieka ). Jak pokazała wcześniej przygotowana analiza skażenia, gdyby doszło do niekontrolowanego wycieku ponad 30 ton tego środka chłodniczego, wymarłoby życie w promieniu ponad 2,5 kilometra. Aby wówczas usunąć awarię, należało mieć specjalistyczny sprzęt, którego w Sanoku nie było. Najbliższa Stacja Ratownictwa Chemicznego znajdowała się w Jaśle. Dlatego przez wiele godzin czekaliśmy na nich, ewakuując karateków wraz z pościelą, na dwa dni do hotelu przy ul. Mickiewicza. Pomógł wówczas Józef Szymbara. Mimo, że konkurent.
Ale dzięki tym negatywnym doświadczeniom, sanocka Straż Pożarna została wyposażona w wozy bojowe ratownictwa chemicznego, dostateczną ilość kombinezonów, butli tlenowych i inny sprzęt, a w MOSiR powstały nowa hala lodowa i zmodernizowano tor lodowy.
Oba obiekty są chłodzone bezpiecznym dla ludzi i środowiska glikolem. Przy okazji zlikwidowano trujący amoniak w centrum miasta.
Aby nie zdominowały rozszerzenia miasta tylko negatywne emocje, ponownie sięgnę do historii.
Początkiem lat 90. ubiegłego wieku, ówczesny prezes SPGK dokonał restrukturyzacji Zakładu Komunikacji Miejskiej. Poza Sanok jeździły tylko autobusy linii „5”.
Sprzedany za grosze tabor, poszedł w ręce kierowców, którzy odtąd na własny rachunek wozili pasażerów. Zarejestrowali swoje biznesy na terenie m.in. Gminy Wiejskiej Sanok i tam płacą podatki.
Nie tak dawno, SPGK Spółka z o.o. ogłosiła przetarg na wywóz nieczystości stałych, który ponownie wygrała firma z terenu naszych sąsiadów. I tam płaci swoje podatki! W wyniku oby tych decyzji sporo pieniędzy wypłynęło poza budżet Sanoka. Wzbogacili się sąsiedzi miasta, także w związku z tym, że nasi mieszkańcy wybudowali swoje domy w najbliższej okolicy i podatki odeszły wraz z nimi.
SPGK ostatnio znów dała szansę na wzrost dochodów w Gminie Wiejskiej poprzez zainwestowanie ogromnej kwoty w Oczyszczalnię Ścieków i Ujęcie Wody w Trepczy, co znacząco podniosło podatek od nieruchomości, jaki płynie do budżetu gminy.
Z terenu Gminy Wiejskiej Sanok ok. 350 dzieci uczęszcza do sanockich szkół. Warto wspomnieć, że aż w 5/6-ciu wsiach nie ma szkół. Fakt, subwencja oświatowa idzie za uczniami z wiosek do naszego budżetu. Tyle tylko, że stanowi ona ok 50% całkowitych kosztów związanych z kształceniem. Resztę, ok. 3 – 3,5 mln zł dopłaca sanocki podatnik.
I co drodzy Państwo? Sanok Was okrada?
Wiele z zarejestrowanych u sąsiadów firm wykonuje remonty, buduje drogi, ulice, sieci, ociepla budynki należące do miasta i powiatu. To do kogo wpływają podatki?
Kończąc, muszę wspomnieć jeszcze o jednej, istotnej sprawie z przeszłości.
Tu i ówdzie, coraz śmielej, podnoszą się głosy nowych radnych, którzy są nimi po raz pierwszy, dotyczące jakoby „zaniedbań poprzedników” w zakresie utylizacji odpadów. To ponoć ostania Rada Miasta oraz te wcześniejsze są winne temu, że obecna Rada Miasta musi za nas nadrobić zaległości podnosząc opłaty za wywóz śmieci.
Drodzy Państwo Radni. Nie tak szybko z tą krytyką. Początkiem lat.90. w I-szej Radzie Miasta Sanoka, gdy nie było żadnej Ustawy śmieciowej, jako pierwszy samorząd na Podkarpaciu, a kto wie, czy nie w Polsce, przeprowadziliśmy skutecznie Referendum ws. powszechnej opłaty za śmieci, zarówno od mieszkańców jak i firm. Kto był wówczas radnym, ten pamięta. Mało tego, w II kadencji ówczesny burmistrz Edward Olejko podpisał Porozumienie z Gminą Wiejską Sanok, w sprawie budowy Zakładu Utylizacji Odpadów na wskazanym przez wójta terenie . Gminę Wiejską reprezentował wówczas wójt Piotr Mazur. Wszystko szło dobrze, do momentu, kiedy już nieżyjący śp. Mariusz Szmyd, wraz z grupką mieszkańców, wywołali protest i zablokowali to porozumienie. Pewnie dzięki temu został też wójtem w Gminie Wiejskiej Sanok, zjednując sobie elektorat.
Nie wiem, jak skończy się to całe, chyba troszkę „sterowane” z boku, zamieszanie ws. poszerzenia granic Sanoka. Ale wiem jedno, jak by się teraz nie zakończyło, nadal należy podejmować takie starania ze strony Burmistrza i Urzędu Miasta Sanoka. Pewnie błędem jest to, że mało odważnie pokazuje się mieszkańcom korzyści, jakie ich mogą spotkać. Na tej zmianie zyskać może też i Powiat Sanocki, bo część dróg przejdzie pewnie na własność miasta Sanoka. Powiat, jak wszem wiadomo sporo już zainwestował w mosty, drogi na terenie Gminy Wiejskiej Sanok. Były to „grube miliony”, sama zaś Gmina dokładała po kilka, do kilkudziesięciu (rzadko kilkaset tysięcy) do tych inwestycji.
Przykładów dobrej między nami współpracy w przeszłości mogę dostarczyć już teraz. Początkiem lat 90. zainicjowałem współpracę MOSiR i Gminy Wiejskiej Sanok. Dzieci jeździły na naukę pływania i lekcje wf-u do nas na basen, a nasi pracownicy oraz Krystyna Kafara, bywali wspólnie na wielu targach turystycznych, reklamując skutecznie walory turystyczne Sanoka i Gminy Wiejskiej Sanok. Duże w tym zasługi mają Wojciech Petryk, Marian Futyma, Tadeusz Gagatko.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Wciąż warto o tym pamiętać. Tylko po co te banery na wsiach?
Jan Wydrzyński
Trepcza, Zablotce, Czerteż przyłączyć do Sanoka.
A słyszeliście Państwo o tym, że po przyłączeniu obszarów o niskim zaludnieniu, miasta zaczynają wątpić w swoje korzyści? Tak może być i w tym przypadku, zysk dla miasta w areale duży, niski jednak jeśli chodzi o pogłowie mieszkańców. Wtedy podatków od nowych mieszkańców więcej, ale nie aż tyle, aby tym nowym mieszkańcom, równoprawnym w końcu użytkownikom infrastruktury miejskiej, zapewnić to co im należne: odśnieżone, oświetlone, naprawione, bezpieczne drogi, komunikację miejską, szkoły, przedszkola blisko małych dzieci, bezawaryjną, konserwowaną kanalizację, wodociągi. A te rury od Sanoka na wioski dłuuugie.. A te nowe linie autobusowe do Międzybrodzia, Trepczy.. No i te bloki na wsiach burmistrz obiecał, trzeba będzie się wywiązać. Tylko gdzie ci ludzie z bloków będą pracować? To tez jakby kwestia do rozwiązania.. Ale nie uprzedzam się, czekam z ciekawością na ten nowy, wspaniały świat.
Proszę mi rzeczy oczywistych nie tłumaczyć, wiem coś o szkołach. Edukacja z definicji ma być dla wszystkich, po równo. Ktoś kiedyś zniósł rejonizację, rodzice chcą wozić dzieci ze wsi do miasta, nie do sąsiedniej wsi, gdzie JEST szkoła, mają prawo. Miasto zatem nie robi łaski, że 'gett’ nie tworzy, ani nie robi łaski ze wiejskie dzieci uczy, bez ich subwencji szkoły miałyby proporcjonalnie mniej pieniędzy. Nie można wywracać ludziom życia do góry nogami, tym ludziom, którzy chcą żyć na wsi, nie w mieście, dlatego że Wam się co do grosza w nie zgadza rachunek w edukacji. Co do grosza się nigdy nie zgodzi. Jakiś wieśniak zawsze Wam podeśle dziecko do szkoły albo pójdzie na basem lub na film i o zgrozo zapłaci tylko za bilet.
Tak, ale jakby zapłacił nie tylko za bilet do kina, to może oglądałby film w wygodniejszym fotelu? To tylko pomysł, może nieistotny. Nie mam sprecyzowanego zdania na temat poszerzenia granic, ale nie lubię, kiedy ktoś mi wmawia, że dwa plus dwa to trzy.
Tak, zawsze można dzielić źdźbło na czworo.. Znam dzieci dojeżdżające do szkoły w Sanoku z Grabownicy, co teraz?? No chyba trzeba Grabownicę tez przyłączyć? Albo co będzie jeśli jakiś turysta z Warszawy przyjdzie na basen lub do kina, ile mu kazać dopłacić do ceny biletu? Albo co jeśli cała rodzina nie lubi pływać, nie korzysta z basenu, a inna chodzi w komplecie co drugi dzień? A podatek płacą ten sam?! Znów się słupki nie zgadzają..
Banery są dlatego, że nikt z mieszkańcami wsi nie porozmawiał jak równy z równym. Usłyszeli jedynie że są winni miastu pieniądze za szkoły, za basen, itp. oraz że kiedyś, nie wiadomo kiedy, będą mieli korzyści w postaci rozwoju, też bliżej nieokreślonego. Nadmienię, że zanosi się w mieście na coś zgoła odwrotnego. Może mieszkańcy wsi podeszliby do propozycji przyłączenia z większą otwartością, gdyby miasto inaczej zaprezentowało ten temat, jako korzystną propozycję, a nie tylko oznajmiło, że już wszczęło procedurę. Tymczasem ludzie ze wsi wiedza tylko że na pewno w mieście utrzymanie będzie droższe a ich samostanowienie o sobie się skończy. O wyższych opłatach, podatkach, utracie funduszu wiejskiego i prawa decydowania o obiektach, działkach wiejskich, pisano już dużo, nie będę tego powtarzać.
A co do cenzury 'jak w PRL-u’, to znów ja mamy 🙂 Wystarczy powiedzieć, że znikają niewygodne komentarze a pojawiają się takie, które piszą nieistniejące osoby.
I jeszcze słowo o szkołach. Te 350 wiejskich dzieci, podzielone na 30, bo tyle jest średnio w klasach, to ok 12 klas. Gdzie one powstały, w której szkole? Przecież te dzieci wiejskie są dopisywane do różnych klas, po 1, 2 osoby. Dla nich się nie uruchamia dodatkowych lekcji, nie opłaca nauczycieli, nie otwiera się dodatkowych skrzydeł w szkołach, prąd, ogrzewanie, z tego korzystają razem z innymi dziećmi, miejskimi, czy nie wystarczy na te wspólne koszty ich 'własna’ subwencja?
Nie czekam na odpowiedź. Odpowiedzią na wszystko jest brak współpracy, dobrej woli, dialogu, pewnie po jednej i drugiej stronie. Ale to miast zaczęło i kontynuuje tą kampanię, okazując pretensje, lekceważenie, skłóca mieszkańców obydwu środowisk. Samorządowiec powinien wiedzieć że zgoda buduje. NIE WIE.
Szczerze? Nie mam zdania na temat poszerzenia granic miasta, żeby było jasne. Ale jeśli myślenie na wsiach jest takie, jak uzasadnienie powyżej dotyczące szkół, to gratuluję. Autor komentarza mówi o 12 klasach i pyta, gdzie one powstały. A skoro nie powstały, to tak, jakby dzieci ze wsi w miejskich szkołach nie było. To ja odpowiem: gdyby powstały, to by był krzyk o „gettach” i „celowym wykluczaniu”. Szkoły, Drogi „Ja”, nie rozróżniają w praktyce codziennej, czy dzieciak dojeżdża z innej miejscowości, czy chodzi na lekcję piechotą, bo mieszka niedaleko. Dojeżdża do szkoły w Sanoku, bo na wsi najczęściej szkoły nie ma. A że subwencja oświatowa nie pokrywa kosztu utrzymania ucznia (ani miejskiego, ani wiejskiego), więc byłoby czymś rozsądnym, gdyby dopłata do niej miała związek z wpływami podatkowymi nie tylko od mieszkańców miasta. Tak należy rozumieć argument ze strony władz Sanoka w tej sprawie. Co do podatków – kilka tekstów wcześniej na tym portalu pojawiło się wyliczenie i nie wypadło ono źle dla mieszkańców miasta, chociaż różnica niewielka, ale jednak na korzyść.
Czwartek – ja.
Piątek – ja.
Sobota – ja też.
Niedziela – tylko ja.
Itd, itp…