O początkach „Tygodnika Sanockiego”, nauce dziennikarskiego rzemiosła, problemach i sentymencie do gazety opowiada Leszek Puchała, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Od początku…
Z „Tygodnikiem Sanockim” jestem związany od pierwszego numeru, jako jedna z osób z grupy, która dostrzegła potrzebę stworzenia prasy sanockiej po pierwszych wolnych wyborach do Rady Miasta Sanoka. Impuls do utworzenia gazety powstał wskutek wydawania Biuletynu Komitetu Obywatelskiego, który był ruchem społecznym wydawanym przez „Solidarność”, który zajmował się przygotowaniem wolnych wyborów. Najpierw w 1989 roku do wyborów parlamentarnych, a później w 1990 roku w wymiarze lokalnym do samorządu. Mając pewne doświadczenia z wydania biuletynu, stwierdziliśmy że wolontariat jest dobry na czas rewolucji, a po wyborach wkracza potrzeba normalności, systematyczności, budowania czegoś profesjonalnego. Stąd pomysł wśród grupy radnych założenia gazety w Sanoku. Inicjatorem był śp. Jacek Rogowski – dla mnie osobiście niezwykła postać, człowiek z głęboką niepełnosprawnością, ale niezwykłą siłą ducha i konsekwencją w działaniach. Dla niego idea uczestniczenia w życiu publicznym poprzez prasę była bardzo ważna. Finalizacja była możliwa dzięki jego uporowi. Z Jackiem Rogowskim byliśmy w pierwszej kadencji radnymi i członkami zarządu miasta.
Należało się liczyć i takie było nasze założenie, że być może przyjdzie czas, że gazeta utrzyma się ze sprzedaży, ogłoszeń i reklam, ale dopóki się to nie stanie, doceniając potrzebę informacji, musieliśmy liczyć się z kosztami, jakie gazeta musiała ponosić. Podkreślić należy, że gazeta od początku funkcjonowała w formie Miejskiego Zakładu Budżetowego i jego szefem był redaktor naczelny. Na początku funkcjonowała również rada redakcyjna, której przewodniczącym był Jacek Rogowski, a członkami oprócz mnie byli radni Bronisław Kielar, Franciszek Oberc i Stanisław Sieradzki. Później ta rada została jeszcze poszerzona o kilka osób spoza. Jacek Rogowski zaproponował Tomasza Korzeniowskiego na redaktora naczelnego tej powstającej gazety. Z perspektywy czasu widać, że początki „Tygodnika Sanockiego” to było takie poletko doświadczalne amatorów, którzy dopiero się uczyli profesjonalizmu, począwszy od przygotowywania tekstów, a skończywszy na druku.
Gazeta miała 16 stron, formatu A4, na drukarkach były drukowane matryce i powielane w punkcie usług kserograficznych i tam też przygotowywane do kolportażu. Wszystko było robione w Sanoku, przy ul. Mickiewicza znajdowało się wielkoformatowe ksero, które w tamtych czasach było maszyną kosmiczną. Stąd, jak zauważymy, w pierwszych wydaniach zdjęcia były kiepskiej jakości, gdzieniegdzie rozmazany druk no i troszkę toporne łamanie, bo nie ma co ukrywać, nie stać nas było na profesjonalne oprogramowanie, więc to wszystko było robione w prostych programach. Pani Danuta Frącek przygotowywała pierwsze numery. Pierwsi etatowi pracownicy to właśnie redaktor naczelny Tomasz Korzeniowski oraz Marta Jankowska, która była sekretarzem redakcji. Początki były nieporównywalne pod względem technologicznym i jakości. Mieliśmy mniejszy format, w środku dużo reklam, oczywiście miejska tematyka i sport, który był bez wątpienia oczkiem
w głowie czytelników. Dopóki kolumny sportowej nie przejął Bartek Błażewicz, na tym stanowisku przewinęło się najwięcej współpracowników, którzy byli również związani ze sportem, m.in. Marek Pomykała, Józef Ząbkiewicz, Maciej Pielech, Maciej Hrywniak, Grzegorz Boczar czy Ryszard Długosz. Sport do dzisiaj jest ważną częścią „Tygodnika Sanockiego” (przyp. redakcji). Zdecydowanie pierwsze lata z jednej strony pod względem technicznym tygodnika trąciły myszką, ale z drugiej strony szalenie miłym i pozytywnym aspektem była szeroka grupa współpracowników, co wpływało na żywą rolę społeczną gazety.
Nie ma lekko
Generalnie można też powiedzieć, że „TS” nie miał lekko. Żeby opracować swoją formułę, w pewnych momentach musiał godzić ogień z wodą. Z jednej strony ma być recenzentem w życiu publicznym i przynosić informacje, a z drugiej strony wiemy, że prasa samorządowa, jak wszystkie media, reprezentuje linię swojego organu prowadzącego i to jest naturalne. Nawet w opracowaniach naukowych pojawiło się określenie, że prasa samorządowa to prasa dobrej nowiny. To znaczy, nie szukajmy, bo nie znajdziemy tutaj nacechowania sensacją, opowiadaniem się po jakiejś stronie konfliktów społecznych, politycznych czy publicznych tylko rzetelnego informowania o życiu miasta w różnych aspektach.
Mecenas kultury
Tygodnik przez pewien czas był mecenasem i wydawał dodatek kulturalny, który współredagowali m.in. Tomasz Korzeniowski, śp. Janusz Szuber, Jacek Mączka. Dodatek ten skupiał grono ludzi twórczych, pasjonujących się kulturą w Sanoku. Śmiem twierdzić, że żadna komercyjna gazeta nie pozwoliłaby sobie na coś takiego. Moim zdaniem, to jest podstawowy dorobek kulturowy gazety. Jeżeli „TS” będzie cytowany po 20 czy 30 latach, bez wątpienia jest to związane z czymś ponadczasowym, czy to z edukacją, kulturą, sportem w pewnym wymiarze. W związku z tym, czasami w życiu bieżącym słyszy się, że czytelnicy mówią, że jest za dużo tej kultury czy historii. Dlatego ważnym jest, by w gazecie znalazło się wszystkiego po trochę. Ponieważ z jednej strony stajemy przed oczekiwaniami sanoczan, którzy chcą wiedzieć, jaka ulica zostanie wyremontowana w mieście, z drugiej są sanoczanie mieszkający poza Sanokiem, których ten aspekt kulturalny czy sportowy przyciąga.
Trudne czasy
Najtrudniejsze czasy dla „Tygodnika Sanockiego” przyszły w drugiej połowie 1993r., kiedy to skończyły się pieniądze na gazetę i zakład budżetowy został zlikwidowany. Na prośbę ówczesnego burmistrza Witolda Przybyły gazeta przeszła pod skrzydła Miejskiej Biblioteki Publicznej, gdyby tak się nie stało, to zostałaby zlikwidowana. Nie ukrywam, że jako jeden z założycieli miałem i mam ogromny sentyment do „Tygodnika Sanockiego”, trochę traktowałem ją jak moje dziecko, nie chciałem, by uległ on likwidacji i ją przygarnąłem. Wtedy też „TS” ukazywał się jako dwutygodnik, ale nie zdało to egzaminu. Gazeta funkcjonowała w pomieszczeniach biblioteki do końca 1999 r., a po odbiciu się od dna, jej siedziba została przeniesiona do budynku kortów tenisowych przy ul. Mickiewicza. Normalne warunki pracy, również materialne „Tygodnik Sanocki” uzyskał dzięki redaktorowi naczelnemu Marianowi Strusiowi, który pełnił tę funkcję najdłużej, bo przez 9 lat (2006-2015 r.). Wykorzystując nadchodzące 30-lecie, pragnę podkreślić funkcję organizacyjną, patronatu finansowo-księgowego biblioteki. Dzięki temu powstała dobra symbioza organizacyjna, warunki samodzielnego funkcjonowania pod względem merytorycznym, ale również zabezpieczone sprawy materialne.
Osobista refleksja
Na koniec chciałbym podzielić się moją osobistą refleksją. Skąd wziął się mój sentyment do „Tygodnika Sanockiego”, ludzi, instytucji, ale również prasy lokalnej. Będąc z wykształcenia i pasji historykiem, widzę, że gazeta lokalna jest bezcennym źródłem informacji, które budują publiczną tożsamość. Były w historii Sanoka okresy, kiedy ukazywała się prasa lokalna na przełomie XIX i XX wieku, ale niestety nie było jej w okresie międzywojennym, kiedy Polska odzyskała niepodległość. Można powiedzieć, że jest to wielka czarna dziura, jeżeli chodzi o informację życia społecznego. Można przeczytać o życiu Sanoka sprzed I wojny światowej do roku 1914, a dalej nie mamy nic. Część środowiska zawodowego psioczy, że co to takiego jest prasa samorządowa, ale teraz nie wydaje się już takich czarno-białych sądów, bo właśnie w mniejszych środowiskach prasa samorządowa jest jedyną formą dokumentacji życia społecznego. Z przyczyn ekonomicznych nie jest w stanie się sama utrzymać ze świadczonych usług, tak jak dom kultury, biblioteka czy ośrodki sportowe, bo spełnia określone funkcje na rzecz społeczeństwa.
Dziękujemy
Na koniec należy podziękować samorządowi za to, że Sanok jest jednym z wyjątkowych w skali kraju środowisk, w którym gazeta samorządowa może obchodzić 30-lecie swojego funkcjonowania.
Wysłuchała Emilia Wituszyńska
Od redaktor naczelnej Emilii Wituszyńskiej
Z tego miejsca pragnę również podziękować wszystkich pracownikom i współpracownikom „Tygodnika Sanockiego” w latach 1991-2021, którzy wspólnie tworzyli i budowali łamy gazety, a także Dyrektorowi Miejskiej Biblioteki Publicznej za to, że w 1993 zdecydował się na otoczenie opieką tytułu, który od 30 lat zapisuje się w przestrzeni miejskiej. Pamiętajmy, że „Tygodnik Sanocki” tworzą dziennikarze, którzy każdego dnia pracują nad przekazem informacji dla mieszkańców Sanoka. Na koniec, bardzo osobiście, chciałabym wspomnieć Tomasza Kulpińskiego, korektora, którego śmierć wstrząsnęła całą redakcją. Tomku, pamiętamy!
Ostatnie komentarze